Kot mi kiedyś przyniósł pchły i miałem w pościeli. Wiem jak jest znaleźć się w innej rzeczywistości, wklęsłej i wypukłej. To już jesień, rozmawiamy o starości.
Bettina tylko zimą, bo tak, to on jest cały czas na dworze. Ale zimą tak. Teraz już mu daję dobrą chemię i nie ma pcheł. Kot jest kochany. To brytyjczyk.
Moim obrazem z okna jest rudowłosa Ania z Zielonego Wzgórza i jej przemijanie z brzydkiego kaczątka w piękną kobietę. Tomek też się pojawiał z braćmi. Też mam poduszkę i czuję bluesa. Uważam, że takie obrazki na skraju parapetu są doskonałymi /Barwami świecowych kredek/ i komfortem dla obu panów.
Czy Mark Twain i Lucy Maud Montgomery nie wyprzedziła pewnych stereotypów w sprawie rodziny?
Cześć Pasjo.
Tak naprawdę to trochę nakłamałem z tym siedzeniem w oknie. Ale myślami często znajduję się na skraju parapetu. To bardzo ciekawe miejsce, bo łączy dwa światy - bezpieczny port, którym jest dom, oraz to co na zewnątrz.
Jestem domatorem i mam introwertyczną naturę, więc często siedzę na skraju parapetu i patrzę w przestrzeń. Jestem jak ptak, który urodził się w klatce. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że drzwi mojej klatki nie są zamknięte. Stoją otworem. Siedzę w tych drzwiach, w oknie, na parapecie - to obojętne - i boję się wyfrunąć. Świat na zewnątrz wydaje się bardzo nieprzyjazny, a jednocześnie kusi wyzwaniem i przygodą.
Czytałem pierwszy tom Ani i bardzo mi się podobało. Ania Shirley i Tomek Sawyer są do siebie podobni. Twain i Montgomery rzeczywiście wyprzedzili epokę, bo pokazali, że dzieci nie muszą być wyłącznie grzeczne. Te najciekawsze, z najbogatszym wnętrzem są buntownikami.
Zenza↔Taki nostalgiczny tekst, z domieszką umykających światów, które przemijają, a jednak pozostają,
ze szczyptą magicznych spojrzeń. Coś jak "Obrazki z wystawy"
Jakby "zenza" na "wierzchołku masztu"
I wiersz na końcu, wysuwa obraz, poza ramki:)
Pozdrawiam🙂:)
Dekaos trafiłeś w środek tarczy. Wiersz na końcu ma wyrwać umysł z "mądrości świata". Jest mrugnięciem oka, bo przecież nie warto życia brać zbyt serio. Uwolnić się, choćby za cenę szaleństwa.
Właź do mnie na wierzchołek masztu. Wyrwiemy mewom pióra i posypiemy pokład puchowym konfetti.
Ściskam. Dzięki za odwiedziny :)
Komentarze (11)
Mẹżczyźni I ich sprzẹty; w tym noże.
Nawet motyle siẹ starzeją I pchły
w pościeli wklẹsłej I wypukłej
Dygresja
Kot łazi I ty z nim śpisz?
Jakby pustelnicze życie...
Czy Mark Twain i Lucy Maud Montgomery nie wyprzedziła pewnych stereotypów w sprawie rodziny?
Pozdrawiam niedzielnie
Tak naprawdę to trochę nakłamałem z tym siedzeniem w oknie. Ale myślami często znajduję się na skraju parapetu. To bardzo ciekawe miejsce, bo łączy dwa światy - bezpieczny port, którym jest dom, oraz to co na zewnątrz.
Jestem domatorem i mam introwertyczną naturę, więc często siedzę na skraju parapetu i patrzę w przestrzeń. Jestem jak ptak, który urodził się w klatce. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że drzwi mojej klatki nie są zamknięte. Stoją otworem. Siedzę w tych drzwiach, w oknie, na parapecie - to obojętne - i boję się wyfrunąć. Świat na zewnątrz wydaje się bardzo nieprzyjazny, a jednocześnie kusi wyzwaniem i przygodą.
Czytałem pierwszy tom Ani i bardzo mi się podobało. Ania Shirley i Tomek Sawyer są do siebie podobni. Twain i Montgomery rzeczywiście wyprzedzili epokę, bo pokazali, że dzieci nie muszą być wyłącznie grzeczne. Te najciekawsze, z najbogatszym wnętrzem są buntownikami.
Pozdrawiam równie ciepło.
ze szczyptą magicznych spojrzeń. Coś jak "Obrazki z wystawy"
Jakby "zenza" na "wierzchołku masztu"
I wiersz na końcu, wysuwa obraz, poza ramki:)
Pozdrawiam🙂:)
Właź do mnie na wierzchołek masztu. Wyrwiemy mewom pióra i posypiemy pokład puchowym konfetti.
Ściskam. Dzięki za odwiedziny :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania