Powitanie z Marią
Znad Adriatyku do Trójmiasta przez Szwajcarię, gdzie w uroczo położonym miasteczku Baar odebrałem metrykę urodzenia mamy, kawał drogi jest. Początkowo chciałem przenocować w Pradze, ale ostatecznie lecąc na oparach koncentracji, zacumowałem po dziewiętnastej w Ustroniu, przed domem starych znajomych ze studiów w Genewie. Na wysłany esemes z pytaniem o możliwość noclegu, zareagowali entuzjastycznie.
A teraz witali z niekłamaną radością. Sporo lat minęło od naszego spotkania, a i kontakt mieliśmy zdawkowy, więc uściskałem ich podwójnie mocno.
Słońce jeszcze nie skapitulowało. Natchniony artysta świetlistym pędzlem rozjaśnił ich twarze i front okazałej willi. Prawie się nie zmienili, para idealnie dobrana pod każdym względem. Zapytałem o ich syna, Damiana. Polubiłem rezolutnego i grzecznego chłopaka, który wtedy, jeśli dobrze pamiętam, kończył drugą klasę podstawówki.
– Ma gości za domem, zobaczymy mój drogi, czy go rozpoznasz, ale najpierw chcesz się odświeżyć, prawda? Wchodź, zapraszamy! – powiedziała Zuzka.
Okno w łazience było otwarte. Zanim wszedłem pod prysznic, przez chwilę obserwowałem kilkoro młodych ludzi w ogrodzie. Dziewczyna w czerwonej sukience szarpała struny gitary, krojeniem kolorowych warzywek zajmowała się rozchichotana blondyneczka oraz uroczy rudzielec. Wysoki, ciemnowłosy chłopak w czarnej podkoszulce rozpalał okazały grill. Uśmiechnąłem się. Rola gospodarza. Parę metrów dalej dwóch rosłych nastolatków trenowało rzuty do kosza, wiszącego na białej ścianie garażu. Zdolniachy. Piłka lądowała w celu za każdym razem.
Odetchnąłem głęboko, lekki wiatr wprawiał w ruch ogrodową zieleń. Szczęściarze – powiedziałem głośno, zasuwając drzwi kabiny.
Po kwadransie niczym młody... okey, powiedzmy że dojrzały bóg, byłem gotowy na miły wieczór.
Emil zaserwował zimnego żywca w kuchni, a Zuzka dopytywała o moją byłą żonę, pracę i czy zostanę na parę dni. Typowa, ciepła kobietka – pomyślałem, zdradzając to i owo z mojej teraźniejszości.
W międzyczasie podała idealnie doprawioną pomidorówkę. Pycha! Ssanie w żołądku wreszcie odpuściło.
Przez otwarte, przeszklone drzwi między jadalnią a ogrodem wpadał śmiech. Drażnił młodością, do której mocno po czterdziestce nie ma powrotu.
– Idziemy do nich? – zapytał Emil.
– Z chęcią, ale najpierw zgadnę, który to Damian.
– A jak myślisz?
– To łatwe, chłopak przy grillu.
Zaśmiali się oboje.
– Nie!
– Czyli któryś z koszykarzy?
Przecząco pokręcili głowami. Emil położył mi dłoń na ramieniu.
– Nasze dziecko gra na gitarze.
– Przecież to dziewczyna!
– Nie do końca, stary.
Zatkało mnie, coś niecoś o transach teoretycznie wiedziałem, ostatnio modny temat w przekaziorach. Nie dane mi było jednak poznać żadnego odmieńca osobiście. Czułem się niepewnie, niezręcznie, kompletnie nieprzygotowany do rozmowy z ich... córką?! Wolno przejechałem palcami po lekko siwiejącej czuprynie. Kurde, ale szok! Damian nie jest Damianem? Więc kim? Spojrzałem na nich wymownie, dopraszająco. Milczeli.
– Opowiedzcie po kolei, jak to się stało.
– Co tu opowiadać, na szczęście już nas to tak nie szarpie. Wiesz, miał niecałe dziesięć lat, kiedy nam wydukał, że nie czuje się chłopcem, bo mu nie pasuje.
– Zuzka, nie, na początku mówił, że jest trochę chłopcem i bardziej dziewczynką.
– Cii... idzie do nas – szepnęła Zuzka.
Kropelki potu spływały po świeżo wyszorowanych plecach. Obciachowo i tchórzliwie odwróciłem się. Jakby dwugłowy robal wbił się w mózg. Obezwładniający strach i wstyd, i jeszcze naglące pragnienie ucieczki na drugi kraniec świata.
– Cześć wujek! Jak podróż?
Stała przede mną, wyciągając rękę do powitania, wysoka dziewczyna w zwężającej się sukience do kolan. Na moje zdziwione spojrzenie, kiedy przelatywałem jej długie, zgrabne i niezarośnięte nogi oraz lekko zarysowujący się biust, zareagowała szczerym uśmiechem.
– Cześć... wykrztusiłem. – Damian, podpowiedz staremu dziadersowi, jak mam do ciebie się zwracać?
– Metrykalnie jest bez zmiany, wujek. Ale dla wszystkich wokół jestem już Marią.
– Marysia? Piękne imię! – krzyknąłem zbyt entuzjastycznie, by nie rzec sztucznie, lekko ujmując jej szczupłą dłoń.
Spojrzała na mnie i obróciła się jak fryga w piruecie. Zdębiałem, z taką laską bez obciachu nawet top model wszędzie mógłby się pokazać. Długie do ramion, czarne, kręcone włosy miękko otulały jego twarz. Jej, warknąłem na siebie w duchu. Była prześwietlona radością.
– I jak? Mogę się podobać?
– Jesteś piękna, Mario – szepnąłem z autentycznym przekonaniem, otwierając ramiona do uścisku.
Maria przez osiem ostatnich lat mając obok siebie wzorowych rodziców, nieustającą opiekę psychologów i endokrynologów, tolerancyjne środowisko prywatnego liceum oraz przyjaciół, którzy bez większych oporów zaakceptowali jej przemianę, nie przeszła traumy związanej z długim i kosztownym procesem zmiany płci. Była i jest poddawana kuracji hormonalnej, za rok czeka ją waginoplastyka. O tym wszystkim dowiedziałem się już po zakończeniu ogrodowej imprezy, podczas długiej rozmowy z Zuzką i Emilem.
– Test rodzicielski zaliczyliście na celujący – powiedziałem rano na podjeździe, żegnając się z nimi.
– Najważniejsze, by nie czuć się więźniem, stary – rzekł Emil i spojrzał mi twardo w oczy.
A Zuzka, moja niegdyś dziewczyna, przytuliła się i szepnęła tylko: Dziękuję, kochany.
Za Łodzią nagle uświadomiłem sobie, że spokojnie mógłbym być ojcem Marii. Ponad dwadzieścia lat temu o Zuzce myślałem jak o przyszłej żonie. Czy tak jak Emil, stałbym się opoką dla niej i naszego dziecka? Nie byłem tego pewny. Minęły dwa tygodnie i dalej nie wiem. Słabeusz ze mnie.
Albo po prostu nie potrafię kochać tak do końca. Bez względu na opinię świata, zadbać o szczęście najbliższych.
Komentarze (46)
A sam tekst... bardzo optymistyczny, wręcz zdaje się nierealny, choć z drugiej strony świat nie takie rzeczy widział. I do takiego optymizmu zaliczam wygląd Marii, bo, oczywiście na osobach transseksualnych nie znam się w ogóle, ale kobieta, która była kobietą nie kojarzy się zupełnie z pięknem - a tu na odwrót, nawet bohater to przyznaje. No w sumie jakoś ten szok ze mnie nie schodzi, ale to chyba wynika właśnie z kontrastu między tym opowiadaniem, a tym co się słyszy w mediach i w ogóle... I ogólnie zaznaczam, że mi się podoba. Jest w miarę naturalnie, bez zbędnego tłumaczenia i wciskania tolerancji - ot, życie i ostatnie zdanie bardzo dobrze podsumowuje przekaz tego tekstu.
Pozdrawiam
Poddaję też w drobną wątpliwość te wspomniane "dziesięć lat", kiedy Damian zaczął odkrywać swoją tożsamość. Nie znam się, więc zapytam, bo wydaje mi się to podejrzane: takie coś naprawdę dzieje się tak wcześnie? Czy dziecko naprawdę może być świadome takiej nieścisłości w swoim jestestwie?
Trochę tu fikcji, więcej prawdy.
Wygląd trudno zmienić w starszym wieku, wtedy faktycznie efekt bywa odwrotny od zamierzonego.
Maria miała szczęście zacząć długi proces jeszcze przed osiągnięciem dojrzałości.
Była ładnym chłopcem, teraz jest śliczną kobietą.
Można znaleźć w necie wiarygodne opisy identycznych zachowań jeszcze mniejszych dzieci, nawet przedszkolaków.
Wychodzi na to, że jaźń i fizyczność bywają ze sobą katastrofalnie skłócone.
Jak takim dzieciakom pomóc, i że na pewno warto - mówi ten tekst.
Bardzo Ci dziękuję za rozbudowany komentarz (mam teraz wyrzuty sumienia wobec Psa!) i zawarte w nim refleksje.
Zakończenie zachęca do konfrontacji swojej siły kochania z siłą kochania narratora w tej opowieści. Czyli skłania do refleksji. To znaczy - jest pożyteczne:)
Ale też - podkreśla, że w życiu najważniejszą sprawą jest miłość. Że miłość jest drogą do rozwiązania problemów. Ja nie czytam zakończenia tak, jak jest zapisane, ja je widzę przekształcone, zamienione w przesłanie:
"Kochaj tak do końca. Bez względu na opinię świata, zadbaj o szczęście najbliższych".
Cudowne piszesz komentarze, prawdziwa wiedźma (rzecz jasna etymologicznie od:wiedząca) z Ciebie, dziękuję i nisko się kłaniam.
Trzeba interweniować, kiedy co poniektórzy, a teraz ich multum, szykanują ludzi, którym natura poczyniła bardziej strome podejście do normalności, do szczęścia.
Nie sprawdzamy się, wypluwając górnolotne frazesy.
Szczytem, podkreślam - szczytem urzędowej zatwardziałości jest tworzenie stref wolnych od LGBT.
Polski koszmar.
Który przenosi się jak zabójczy wirus do szkół, niektórych mass mediów, a nawet rodzin.
Trędowatych umieszczano w leprozoriach.
Za niedługo dla ludzi takich jak Marysia powstaną getta jak w nazistowskiej Rzeszy. Jeśli będziemy milczeć i liczyć na to, że mózgi zainfekowane wykluczającą ideologią się cofną.
Dobrego dnia, 3/4!
Czy autor mógłby być ojcem Marii? Chyba nie, ponieważ każde dziecko jest inne, ale w jaki sposób inne, nie jest istotne, najważniejsze, że dla rodziców zawsze jest ich dzieckiem.
Na czwartym roku w WSM mieliśmy sześciomiesięczną praktykę. Większość wybierała promy do Danii lub Szwecji, gdzie można było sporo zarobić i często schodzić na ląd. Ja skusiłem się na podróż dookoła świata dla marzycieli. Natomiast kolega, z którym dzieliłem pokój w akademiku popłynął do Rio de Janeiro. Co mu się tam najbardziej podobało? Piękne kobiety na plaży o idealnych ciałach, jakich nigdy przedtem nie widział. Dopóki jednego dnia się nie przekonał, że to wcale nie były kobiety. Długo się nie mógł otrząsnąć z szoku.
Życie jest bardziej urozmaicone, niż się nam wydaje :)
Podejrzewam, że na Copacabana kumpel zobaczył tzw. shemale, czyli facetów z biustem i penisem w szortach, zatrudniających się w pornobiznesie od połowy minionego wieku.
Damian/Maria to przypadek klasycznej transpłciowości. Umysł kobiecy zamknięty w męskim ciele, lub na odwrót. Takim odwrotnym przypadkiem dla mnie jest zasłużona pisarka Maria Rodziewiczówna. Pierwsze przypadki hormonalno-chirurgicznej zmiany płci miały miejsce już przed II wojną św.
Ojciec bohaterki opowiadania miał kontakt z Ewą Hołuszko, więzioną w czasach stanu wojennego działaczką Solidarności. Wtedy nosiła pseudonim Hardy i fizycznie była mężczyzną. Dała siłę Emilowi, by powalczył o szczęście swojego dziecka. W naszej nietolerancyjnej Polsce łatwo nie jest.
Dziękuję wilkowi morskiemu za przychylne zdanie o tekście :D
Pozdrawiam.
I wydaje mi się, że im starszy jestem, bym bardziej by mnie to nie obchodziło. W tym sensie, że nie ma przecież dla mnie kompletnie żadnego znaczenia, czy ludzie dookoła zmieniają płeć czy nie. Bo jak to na mnie wpływa? Wcale. Dlaczego więc miałbym w ogóle zabierać głos w tej sprawie? Czy mój świat się w jakikolwiek sposób zmieni, że syn znajomych stanie się ich córką? Czy zmieni się coś, jeśli kuzynka okaże się homo? Nie, dla mnie nie zmieni to zupełnie nic. Po co więc się tym interesować. Po co przeszkadzać?
Powie ktoś – no dobrze, tobie nic do tego, ale mnie się to nie podoba, a zwłaszcza że może mieć zły wpływ na kolejne pokolenia. Jednostkowe przypadki to jeszcze nic strasznego, ale jakby każdy tak chciał sobie zmieniać płeć albo orientację i identyfikować się jako obojniaczy śmigłowiec szturmowy to czym to się skończy? Niechybnie jakimś nieszczęściem.
I tu zakrzyknę głośno: Racja! Jeśli to wystąpi w masowej skali, to pewnie będzie jakieś nieszczęście. Tyle, że jeśli nawet włożymy maksimum wysiłku by coś takiego powstrzymać to nieszczęście i tak się zdarzy. Z innej strony. Albo zabije nas zmiana klimatu, albo meteoryt, albo jakaś wojna religijna.
Więc właściwie wszystko jedno, i tak mamy przesrane. Można więc ciągnąć ten bal na Titanicu, to już bez znaczenia. Pozwólcie więc, że naleję sobie kolejną lampkę calvadosu i patrząc z uśmiechem na świat nie będę nikomu przeszkadzał ?
Prezentowany stoicyzm zawsze w cenie, szczególnie dla równowagi psychicznej, a i uśmiech niczym z wnętrza beczki, zamieszkałej przez znanego cynika :D
Zawsze będą głupole, którzy idiotycznie, bo wychylając się poza sferę swego komfortu psychicznego, chcą również cudzego, zwykłego szczęścia.
Mimo wszystko cieszę się, że przeczytałeś.
Ulotka kierowana, jak widać, do innej niż Ty reprezentujesz grupy, przy czym muszę zastrzec, że opcja obojętności zawsze lepsza jest od nienawistnej (!).
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam.
Z cyników to najbliżej mi do mistrza Hegezjasza ;)
Pozdrawiam również!
No i wszystko jasne, do samobójczej śmierci nakłonił wiele osób swoją filozofią, a sam dożył spokojnie do naturalnej śmierci.
Ot, cynizm :))))
I jeszcze ten cytat: „Mędrzec nie powinien nic czynić, jeno dla siebie; ile że sam jeden godzien jest, aby dlań coś czyniono”
Gdyby każdy się uznał za takiego mędrca i nie robił nic dla innych, mielibyśmy równowagę idealną, w której każdy żyje jak chce.
Przecież żyć jak się chce, można przede wszystkim dzięki innym.
Chyba że każdy stałby się eremitą (skąd jednak wziąć tyle jaskiń?:), jadł korzonki, pił wodę ze strumienia, i łaził niemal nago oraz sam sobie opowiadał historyjki; tak że no... nie dla mnie ta równowaga.
Hegezjasza, w związku z ideą cytowanej aurea dicta, należy pochwalić. Warto być mędrcem, któremu inni robią dobrze. Pójdę o krok dalej i powiem, że być może właśnie on natchnął ludzi dalekiej przyszłości do wymyślenia robotów.
Lenistwo, jak powszechnie wiadomo, to główny motor postępu.
:) Androida chętnie kupię. Może być przechodzony.
Pomocne będzie ustalenie, czego właściwie od innych oczekujemy.
Z tym lenistwem to prawda. Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia.
Wydaje mi się, że więcej jest ludzi pomocnych, a już na pewno obojętnych wobec nas.
Zawsze bardziej odczuwamy niewygodę, a dobro traktujemy jako coś oczywistego, przynależnego.
Stąd jasna cholera nas trafia, gdy muchy, bąki, szerszenie wlatują w naszą przestrzeń.
Muszę dłużej się zastanowić.
Z drugiej strony trudno ganić za ambicję. Można jednak nie zauważyć granicy, kiedy kończy się ambicja, a zaczyna chciwość.
Szanowania wyznaczonej granicy?
Współpracy w działaniu?
Zrozumienia?
Pomocy, kiedy potrzebna?
Ambicja potrzebna jest. Byle nie przerodziła się w chorą potrzebę dominacji we wszystkim.
Albo pozwolą tylko na milczącą akceptację, gdyż nadmiernie ekspresyjne popieranie ich działań i wyborów uznają za próbę ośmieszenia. I tak dalej.
Czasami warto pozwolić sobie pomóc, by pomagający czuli się lepiej.
Ostatnie zdanie charakteryzuje bardzo podejrzliwych albo po prostu tych, którzy tego rodzaju ironii doświadczyli.
Delikatność w obcowaniu z inną istotą jest bardzo wskazana.
Również jeśli chcemy 'świętego spokoju'.
O właśnie! To bardzo często na tym polega :)
"Delikatność w obcowaniu z inną istotą jest bardzo wskazana. " - na przykładzie Twojego opowiadania, czy lepiej po prostu przyjąć do wiadomości, czy jeszcze pochwalić przemianę Marii?
:))) Długo pisałeś ostatnie zdanie?
Tak na wszelki wypadek zaznaczę, że nie jestem Marią.
:D
Ależ ja nie utożsamiam autorki z bohaterką opowiadania. Nawiązałem tylko skojarzeniem do treści.
Okey :)))
Maurycy proponuję dwa odmienne tematy, choć można je przepleść w jeden.
1) Cztery łapy, ogon i ogromne serce.
2) Wojna i pokój.
To takie proste. Napisz, oznacz wg. zasady, wrzuć na Główną i wklej link na Forum.
Potem czytaj i komentuj i czekaj na głosowanie.
Liczymy na Ciebie!!!
Literkowa
- a jaki do mnie podobny
- a taki silny, że normalnie wersalkę to sam dźwignął na piętnaste piętro bez windy
- trochę nieśmiały, ale też taki byłem
- no i te wersalkę, to jednak do windy tylko dźwignął, ale i tak jest silny! MÓJ SYN!
- jak tam Heniu Marcinek?
- Ma Mar Marcinek? a dobrze. uczy sie dużo. z domu nie wychodzi. zdrowy jest. to najważniejsze.
-najważniejsze Heniu.
Najważniejsze jest wsparcie Najbiliższych.
Czasami pojawiaja sie okienka z wywiadami, i jest taki chłopiec, młody, naprawde młody, który jest gejem, rodzina sie go wyrzekła, ona się wyrzekła rodziny.
Chyba aktor. Może jutuber? Nie wiem. Ale znany, jeśli wywiad przeprowadzają.
Powiem tak, bycie rodzicem, to ciężki kawałek chleba.
I nie decydujcie sie na jedynaków/jedynaczki. Absolutnie nie.
Przepraszam, że naplotłam. Ale po przeczytaniu głowa myśli i nawija.
Trzeba pisać o trudnych tematach. Jak najwięcej.
A jak jest dobrze napisane, to chce się czytać. A jak chce się czytać, to jak czekolada, skok endorfin leci do nieba, a przy tym tyłek nie rośnie, tylko takie ech, ach...
:)))
Tyłek róść nie powinien, za to zadowolenie z lektur jak najbardziej wskazane :D
Dziękuję :D
Bardzo odległe, ale zaprzeczyć nie mogę.
Bardzo zręczny z Ciebie Czytelnik, Tjeri!
Dziękuję serdecznie!!!
Polecam, Juels Horseman.
-----
W liceum miałem nauczyciela od historii, który był totalnym "prawakiem". Spytał mnie, co bym zrobił gdyby moje dziecko okazało się "homosiem". Po pierwsze, co zrobiła ta kobieta, że namówiła mnie na dziecko? A po drugie, to na pewno bym wspierał - odpowiedziałem. Usłyszałem jako ripostę, że moi rodzice pewnie się za mnie wstydzą, na co mogłem zareagować już tylko śmiechem. Czasem po prostu nie warto strzępić sobie języka ;)
Bardzo podobała mi się Pana konkluzja o słabości. Wydaję mi się, że daleko Panu do mojego byłego nauczyciela historii, a dopiero jego zachowanie bym z pełną odpowiedzialnością mógł nazwać "słabością" w tych kwestiach. Pan jest po prostu skonfundowany, bo nie miał Pan z tym nigdy do czynienia. Spoko, wychował się Pan w innym pokoleniu, nikt Pana nie zaznajomił z taką perspektywą życia w okresie adolescencji, dlatego Pan teraz to nadrabia. Może to są minusy tego pokolenia wychowanego w PRL-u, ale hej! Mógł Pan oglądać Jordana na żywo, a ja tylko na dokumencie na Netflixie. Coś za coś! :)
Tekst sam w sobie był świetny. Dałem 5/5 ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego!
Juels
Przewspaniały komentarz, bardzo serdecznie dziękuję. Potwierdza, że godność człowieka, kimkolwiek by nie był, na szczęście jest, a będzie, dzięki Wam, Młodym, jeszcze bardziej w cenie.
Dziękuję również za polecankę, muszę koniecznie przeczytać.
:) Moje pokolenie raczej powszechnie zna cudowną książkę "Miłość w czasach zarazy", ale autorstwa Gabriela Garcíi Márqueza.
Dziękuję za refleksje, wspomnienia, opinię.
Nauczyciel nauczycielowi nierówny.
Twój to wyjątkowy idiot.
Ale przyszłość należy do Was, zróbcie ten świat lepszym. Wierzę, że tak będzie!
Trzymam kciuki i życzę powodzenia we wszystkim!
Przygoda z Marią, krótkich parę dni
Przygoda z Marią, wraca w moje sny
Obrączki miała Maria dwie, a może trzy
Kolorowe włosy miała
I pachniała miętą
Czegoś się po nocach bała
Powtarzała często
Przygoda z Marią, jak to dawno już
Rozstanie z Marią, letnich ulic kurz
Ręce w kieszeniach miałem
Gdy w tłumie, hen, znikła mi
I już nie chciałem, by znów
Zawróciła z drogi swej do mych drzwi
(...)
Andrzej Dąbrowski - Przygoda z Marią
https://www.youtube.com/watch?v=bgN-uALDsBI
Garść, łatwiej z chłopca zrobić dziewczynkę niż z dziewczynki chłopca. To wielkie szczęście mieć mądrych i wspierających rodziców, niestety, wielu nie staje na wysokości zadania.
Bardzo dobre pisanie, przeczytałam z zainteresowaniem ?
Bardzo dziękuję za opinię i piosenkę, Szpilko. Lubię zapach mięty i roztartego piołunu.
Pozdrawiam z uśmiechem.
Stwierdzam, że interesujący tekst, ale bardziej zastanawiające, że jeszcze nie zostałeś/aś pożarty/a, przez tutejszych obrońców cnót nie tylko niewieścich ;)
Choć byłoby mi raźniej.
Po prostu mało wiarygodny, nudny tekścik - ulotka.
Najważniejsze, że historia z bardzo prawdopodobnym happy endem.
Trzymam kciuki za otoczenie Marii, i oczywiście za nią samą.
Szczególnie wokół takiego z problemami.
Pozdrawiam :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania