Powrót do przeszłości 3
Julka wyjaśniła wszystko na stadninie i Adrianowi. Chłopak poparł jej pomysł.
-Na pewno taki wyjazd nie zaszkodzi ani Kamili, ani Nice.
Podobne zdanie miała Pani Wanda i właściciel stadniny.
Wreszcie nastał piątek. Julka z siostrą i koniem, miały być na miejscu o siedemnastej. Od rana młodsza dziewczyna pakowała walizki i przygotowywała wszystko na wyjazd.
Pan Marek Wawrzyniec, właściciel stadniny, obiecał, że zawiezie je na miejsce swoim busem. Julka poprosiła go, aby przyjechał po nie trochę wcześniej, ponieważ mogą być problemy z zachowaniem Kamili. Nie myliła się.
Mieli wyjechać o dwunastej. Julka z Adrianem zabrali walizki na dół przed blok, gdzie pilnował ich kolega chłopaka. Wrócili po Kamilę.
-Dobrze Kamilko. Teraz razem z Adrianem, wyjdziemy na zewnątrz i poczekamy na Pana Marka.-podeszła do wózka siostry i popchnęła go do drzwi. Jednak siedząca na nim młoda kobieta, złapała się kurczowo framugi drzwi wejściowych i krzyknęła:
-Nie chcę nigdzie jechać!!! Zostajemy w domu!!! Nie pojadę na żadne Mazury!!! Nie!!! Nie!!! NIE!!!!!!
Z mieszkania obok wyszła Pani Teresa, która była pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
-Co się dzieje, Pani Julio?-zapytała kobieta.
Julka wytłumaczyła jej w skrócie o co chodzi. Próbowały przekonywać Kamilę wspólnymi siłami, jednak skutku nie było. Doszło do tego, że paznokcie starszej z sióstr tak połamały się od kurczowego trzymania, że zaczęły krwawić.
-Pani Julio. Podam może Pani Kamili środek uspokajający. Nie koliduje z jej innymi lekami.
Pani Teresa znała historię choroby Kamili. Zajmowała się nią w szpitalu i pomagała w poważnych przypadkach napadów agresji.
-Dobrze. Dziękuję Pani bardzo.
Po podaniu dziewczynie zastrzyku, ta stopniowo zaczęła się uspokajać. Po piętnastu minutach opadła bezwładnie na wózek i zasnęła.
Wreszcie przyjechał Pan Marek. Wspólnie z Adrianem, posadzili Kamilę na tylnym siedzeniu busa. Dziewczyna w dalszym ciągu spała. Julka zajęła miejsce obok kierowcy. Ruszyli. Młodsza z sióstr machała ręką na pożegnanie chłopakowi i jego koledze, aż nie zniknęli za zakrętem.
-Dziękuję panu za pomoc. Gdyby nie Pan, musiałybyśmy jechać pociągiem.
-Nie ma za co. Podziękujesz, jeśli wizyta tam, przyniesie oczekiwany rezultat. Jesteś bardzo odważna i cierpliwa. Podziwiam Cię. Na twoim miejscu już bym ją oddał do ośrodka zamkniętego.-powiedział Marek.
-Wierzę, że gdzieś tam jest jeszcze dawna wesoła, miła i dobra Kamila.
-A co jeśli jednak nie?
-Wtedy wszystko zostanie po staremu. Nigdzie jej nie oddam. To moja siostra.
W końcu i Julkę zmorzył sen. Zamknęła oczy. Obudziło ją delikatne poszturchiwanie.
-Julko, obudź się. Jesteśmy na miejscu.
Dziewczyna otworzyła oczy. Uśmiechnęła się do Marka i rozejrzała. Na środku posiadłości stał skromny, drewniany dom. Przed nim znajdowała się kamienna studnia, z której wodę nabierało się wiadrem. Garaż, również drewniany i takowa stajnia. Dosyć duża, okrągła zagroda i bardzo duże pastwisko, na którym pasł się duży, ciemnogniady koń.
Dziewczyna wyszła z samochodu. Postanowiła na razie nie wyprowadzać na zewnątrz wózka ze śpiącą Kamilą.
Równo o siedemnastej z domku wyszedł właściciel. Julka, widząc go, przeżyła szok.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania