Powrót gwiazdy część 1. Bionicle

To jaka moja mała próba przywrócenia do życia jednego z moich ulubionych uniwersów. Zobaczymy jaki będzie odzew i wtedy zastanowię się nad kolejnymi częściami. Na razie zapobiegawczo umieszczam w tytule "część 1." ale to nie oznacza, że następne muszą się pojawić. Mam nadzieję, że chociaż ta jedna będzie odskocznią od moich obecnych tekstów i znajdzie się w niej coś ciekawego

(◕‿◕✿)

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

 

Przyjaciele, wysłuchajcie raz jeszcze legendy Bionicle. Przed początkiem wszystkich początków istniał świat porzucony przez swoich stwórców. Planeta skazana na zagładę i pozostawiona swemu losowi. Nikt z mieszkańców nie mógł przypuszczać, że tak naprawdę, nikt nie wyrzucił ich życia, jak wyrzuca się stare jedzenie. Wszystko było doskonale zaplanowane…

 

*

 

Słońce zmierzało do najwyższego punktu nieboskłonu, ogrzewając coraz bardziej otaczający jezioro krajobraz. Zbiornik wodny okolony był gęstym lasem liściastym, którego florę porównać można było do roślinności terenów tropikalnych. Długie, zwisające gałęzie, liczne liany, pnącza i mieczowate liście muskały lustro wody wprawione w ruch delikatnym podmuchem wiatru. Nad jeziorem latało liczne ptactwo a niebo poprzecinane było niewielką ilością wąziutkich chmur.

Na środku akwenu znajdowała się niewielka wyspa pokryta świeżą, zieloną trawą a przy jej brzegu, wbita dziobem w żyzną ziemię, stała drewniana łódź. Na zielonym dywanie widać było wygniecione ślady stóp tworzące wyraźną linię, powoli wspinającą się na niewielki pagórek w centralnej części ostrowu.

Na szczycie wzniesienia tkwił obłych kształtów kamień. Wprawne dłuto wyryło na nim napis składający się z okrągłych liter oraz obraz przedstawiający postać stojącą w rozkroku z rękoma wyprostowanymi, skierowanymi pod skosem w górę. „Ku pamięci Wielkiego Ducha, Opiekuna Świata, Wojownika, Przyjaciela” głosiła oryginalna czcionka.

Ten ostatni wyraz zasłaniała szara, metalowa dłoń. Protostalowe palce przesunęły się po zagłębieniach posągu wydając charakterystyczny dźwięk i przy okazji zmuszając parę odstających kamiennych grudek do oderwania się od całości i pokoziołkowania w dół monumentu.

— Musi być sposób, żeby on wrócił! — żywiołowy, kobiecy głos zmącił panującą ciszę. Wojownik w czerwonym pancerzy, z mieczem o klindze w kształcie rozbudowanego płomienia przywieszonym na plecach, westchnął głośno i spojrzał na przyjaciółkę. Jego niebieskie oczy weterana wielu walk oceniły stojącą przed nim Glatoriankę. Choć może ten termin powinien już dawno przejść do historii? Niebieski pancerz wojowniczki nosił ślady wielu bitew; zarówno zwycięskich, jak i przegranych.

— Kiina, przerabialiśmy to już… — odpowiedział zmęczonym głosem wojak.

— I jak zwykle nie szukasz rozwiązań! Myślisz, że on zostawiłby cię w potrzebie?

— Oczywiście, że nie. Był moim przyjacielem.

— W takim razie musisz zrobić wszystko, żeby wrócił…

— Kiina — głośno westchnął Ackar — on nie żyje. Zrozum to wreszcie.

Glatorianka założyła ręce na siebie i spojrzała na kucającego przy posągu towarzysza. Wiedziała, że ten sam temat zaczyna co roku i jak co roku jej rozmówca miał te same odpowiedzi. Gdyby tylko mogła, zrobiłaby wszystko by Mata Nui znów był pośród nich. Nie miała pojęcia jak, lecz dzięki dziesiątkom tysięcy lat życia wśród Matoran, Turaga i Toa wierzyła w rzeczy niegdyś dla niej nierealne.

Zanim Spherus Magna przerodziło się w obfitującą życiem, żyzną i spokojną planetę za wszelką cenę chciała się z niej wyrwać. Miała dość życia na pustyni i wiecznych turniejów na arenach odbywających się tylko po to, by zdobyć zaopatrzenie dla reprezentowanej wioski. Podczas tych trudnych czasów tylko ona patrzyła w gwiazdy z pytaniem, czy coś mają jej do powiedzenia. Podobnie jak teraz, wszyscy powtarzali jej, że wizje innych światów czy choćby wydostania się z ziejącej ogniem planety jest niemożliwe. Stało się jednak coś zupełnie innego.

 

*

 

Szeroki trójząb wbił się w ciało atakującego Skagdi. Przedstawiciele tej rasy dosłownie zalewali pole bitwy. Nim zdołała odeprzeć atak jednego z jej przedstawicieli na jego miejscu pojawiało się dwóch kolejnych. Skierowała swoją broń w stronę nadciągającej armii a z trzech grotów wytrysnął silny strumień wody, zmiatając część rywali. Drogocenny płyn zmoczył wszechobecny piasek pozostawiając ciemny ślad.

Kiina rozejrzała się. Obraz dookoła był dramatyczny. Wrogowie mieli zdecydowaną przewagę liczebną. Pomimo starań wszystkich zebranych Glatorian i pomimo ich nowo nabytych mocy żywiołów nie byli w stanie odeprzeć tak zmasowanego ataku. Sytuacja poprawiła się co prawda gdy do walki dołączyli też Toa – bohaterowie, jak opisywał ich Mata Nui.

Ponad oddziałami Skagdi, Skralli i Rahksi, ścierającymi się z siłami dobra, widać było dwie gigantyczne postacie; roboty wysokie na wiele kilometrów, sięgające swoimi głowami kosmosu i mogące w pięciu krokach okrążyć całe Bara Magna. W stronę planety zmierzały również jej dwa księżyce otoczone setkami asteroid.

Potężny wstrząs ogarnął planetę gdy mniejsza z maszyn musiała gwałtownie cofnąć się od mocy czerwonego pocisku, opuszczającego dłoń ścierającego się zeń wroga. Mroczny śmiech wypełnił atmosferę a krwistoczerwone oczy spojrzały wprost na niebieską Glatoriankę. Kiina mocniej zacisnęła ręce na trójzębie i uderzyła wroga kolejną dawką silnego strumienia wody.

 

*

 

To właśnie wtedy zaczęła czuć coś więcej do otaczającego ją świata. Okazał się być czymś bardziej znaczącym niż pustynią z kilkoma wioskami, zdziczałym plemieniem Voroxów, bandami Skralli i Łowców Kości. Wtedy, podczas ostatecznej bitwy, czuła, że walczy o coś więcej. Czuła, że Mata Nui może pomóc jej wyrwać się ze znienawidzonej planety. Stało się jednak coś znacznie lepszego.

 

*

 

Gigantyczny robot patrzył na przewróconego rywala. Jego dłonie płonęły czerwonym ogniem.

— Zrozum wreszcie. Jestem od ciebie silniejszy, lepszy, szybszy. Zostałem stworzony by być lepszy od ciebie. Nie możesz opierać się mojej potędze. A tamci wojownicy? — wskazał palcem na maluteńkie punkciki kotłujące się na pustyni. — Uwierzyli w ciebie! Ha! Uwierzyli, że możesz zapewnić im lepsze jutro. I co im obiecałeś? Wiadro wody na wioskę? A może miałeś zamiar dalej obdarowywać ich umiejętnościami i udawać, że są Toa? Wojownikami, których tak ci brakuje? — robot zaśmiał się gardłowo. Leżący przeciwnik spojrzał mu prosto w oczy.

— Lojalność przyjaciół jest czymś, czego nigdy nie zrozumiesz…

— Ach, no tak! Lojalność upadłych bohaterów. Jeśli twoje czujniki są choć w połowie tak dobre jak moje na pewno słyszysz krzyk swoich… HA! Przyjaciół.

Mata Nui w istocie słyszał wszystko co działo się na polu bitwy. Bez problemów był w stanie rozpoznać krzyki Kiiny, Dźwięk miecza Ackara czy podmuchy wiatru powodowane przez Gresha.

— Wiesz, co? Może po prostu zakończę ich cierpienie. Nie powiem, liczyłem, że moja armia trochę szybciej rozprawi się z tą hołotą ale cóż. Chyba czas zakończyć to raz na zawsze.

Gigantyczna postać uniosła nogę i przekierował ją ponad pole bitwy.

— NIE! — Mata Nui rzucił się na przeciwnika zwalając go z nóg. Dwa gigantyczne ciała uderzyły o masyw górski zmieniając go momentalnie w pył. Potężna fala sejsmiczna otoczyła planetę trzy razy, powodując nagłe zatrzymanie trwającej na pustyni walki. Potężne wiatry rozpętały ogromne burze piaskowe a pył przysłonił gorące słońce.

— Tak masz zamiar im pomóc? Ty tylko szkodzisz! U mnie byliby naprawdę bezpieczni! — powiedział Makuta Teridax, wstając na równe nogi. Mata Nui widział zbliżające się już dosyć szybko księżyce. Jeśli nie pokona wroga nie będzie szans na uratowanie planety. Teraz i on podniósł się na równe nogi, stając w pozycji oznaczającej gotowość do dalszej walki.

— A ty dalej swoje? — Teridax nie rezygnował z cynicznego tonu — Przygotuj się na… — nie dokończył. Mata Nui również to usłyszał. Z jakiegoś powodu armia atakujących Rahksi, stanowiąca główną siłę wojsk Makuty, została całkowicie unicestwiona. Nie było wątpliwości. Ktoś musiał skorzystać z podarowanej wojownikom dobra legendarnej złotej zbroi. Kiedy któryś z wojowników zebrał wszystkie potrzebne części mógł w mgnieniu oka pozbyć się dzieci Teridaxa.

Mata Nui nie miał zamiaru rezygnować z podarowanej szansy. Z całej siły naparł na rozkojarzonego przeciwnika. Czuł jak jego siłowniki znajdują się na skraju wydajności podczas desperackiej próby ruszenia wielotonowego cielska. Zanim Teridax zrozumiał co się dzieje jego głowa uderzyła o będący już bardzo blisko księżyc. Ciało pozbawione ducha upadło na piaski pustyni. Mata Nui skierował ręce w stronę obydwu zbliżających się księżyców a z jego dłoni wystrzeliły wiązki promieni.

Tak właśnie kończyła się walka dwóch tytanów świata.

 

*

 

Mata Nui wygrał z Teridaxem. Całą energię która mu pozostała poświęcił na odnowienie zniszczonej planety. Kiina bardzo dobrze pamiętała tamten dzień. Pozbawiona głównych sił armia wroga rozpierzchła się pozostawiając Glatorian i Toa w spokoju. Wojowniczka spojrzała na górującego nad całym globem przyjaciela. Gigantyczny robot wykorzystywał surowce z dwu księżyców przywracając Bara Magna jej dawną świetność, tworząc w ten sposób Spherus Magna. Kiedy dzieło przemiany było gotowe gigantyczny robot dosłownie rozsypał się niczym zamek z piasku.

Tak, po tej bitwie Mata Nui spełnił swoją obietnicę. Jednak zamiast zabrania Kiiny do nowego świata, podarował jej go. Tamtego dnia całe jej życie się zmieniło.

— Wiem, że bardzo byś chciała żeby wrócił — poczuła rękę przyjaciela na swoim barku.

— Musi być sposób! Zmienił pustynną planetę w nasz nowy dom.

— Również pragnę w to wierzyć, jednak…

— Nie ma rzeczy niemożliwych — powiedziała mu Kiina prosto w oczy. Ackar mruknął i głośno wypuścił powietrze.

— Tak, nie ma rzeczy niemożliwych.

Po tych słowach dwie postacie zeszły ze wzgórza pozostawiając kamienny monument i wsiadły do pozostawionej przy brzegu łodzi. Drewniana konstrukcja zmarszczyła wodę a wojownicy bezszelestnie, napędzani ruchem wioseł zmierzali do brzegu.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • TheRebelliousOne 16.01.2020
    Widzę słowo "Bionicle" - automatyczna 5 :D Swoją drogą, podziwiam za to, że podejmujesz się pisania drugiego opowiadania, kiedy jeszcze nie skończyłeś pierwszego. Ja bym chyba tak nie potrafił. A sam rozdział (lub jak wolisz "odcinek") bardzo dobry, czuć w nim uniwersum Bionicle i czuję jakbym cofał się do czasów kiedy jako gówniarz oglądałem reklamy tych chyba najlepszych zestawów LEGO w TV. Pozdrawiam :)
  • Pontàrú 17.01.2020
    Jeszcze nie wiem czy to druga seria. Fakt faktem wolę skończyć historię Asaro i potem próbować ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że Bionicle to trochę niszowe opowiadanie więc przydałaby się też jaka główna seria
  • TheRebelliousOne 17.01.2020
    Pontàrú To zrozumiałe, choć mam cichą nadzieję, że dalsze części się pojawią. Jeśli mam być szczery, sam mam projekt opowiadania, który mógłby nie mieścić się w klimatach większości odbiorców, choć to raczej nie powstrzyma mnie przed jego realizacją. A może się spodoba after all? :D
  • Kapelusznik 17.01.2020
    ...
    Wybacz - ale 100% nie moje klimaty
    Przeczytałem i nie ma zbyt wielu błędów ale świat w którym piszesz...
    ...
    NOPE
    (Zostawiam bez oceny)
  • Pontàrú 17.01.2020
    Spoko, rozumiem ;)
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Przypomniały mi się dawne czasy, niezwykle intensywne i pełne różnych, mniejszych oraz większych, zmian w moim życiu.

    5, pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania