Powstanie szkarłatnego smoka - Efekt przemiany - rozdział 2- cz. 2
Jak najszybciej odwróciłam się do niego przodem Zasłaniając ranę i znamię. Wpatrywał się on wciąż przez dłuższą chwilę w miejsce zniknięcia rabusiów. W ciągu tych kilku sekund spostrzegłam ogień na jednej z moich rąk. Ku zdziwieniu wcale mnie nie parzył a nawet lekko łaskotał. Było to przyjemne uczucie, ale nie mogłam się teraz ujawnić, więc zamknęłam dłoń a płomyk zgasł. Chłopak obrócił się w moją stronę z rozpromienioną twarzą którą oświetlał wyłaniający się zza chmur księżyc. Teraz mogłam się spokojnie i dokładnie przyjrzeć tej zaskakującej osobie. Miał zielone, duże oczy i dość długie włosy. Był wysoki i ubrany w biało zielony płaszcz, przykryty czarną peleryną.
- Proszę przykryj się tym- powiedział podając mi swoją pelerynę.- Przepraszam za nich… Czasami sprawiają dużo problemów, ale nie są szkodliwi mimo ich siły.
- Przecież to nie twoja wina. Sama się w to wpakowałam. Jak powiedział mogłam nie zaczynać.- skwitowałam nie zdradzając żadnych emocji.
- Słyszałem waszą rozmowę.
- Od kiedy tam stałeś?
- Od samego początku.
- I NIE POMOGŁEŚ MI?!- nagle zaczął mną miotać kaszel. Wyplułam trochę krwi, a obraz ciut się rozmazał.
- Jesteś ranna!
- To nic wielkiego. Zaraz się zagoi.- otarłam usta zakrwawioną dłonią pozostawiając ślad.
- Jak nic!- zaczął popadać w panikę.
- Przeżyję. Możliwe że to tylko mały wstrząs i lekkie draśnięcie.
- Gdzie mieszkasz?
- Można nawet powiedzieć, że w innym, odległym wymiarze.
- A dokładnie?
- Zostałam oszukana i uprowadzona.
- Kto mógłby zrobić coś tak okropnego?!
- Na początku nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero w tym miejscu dowiedziałam się prawdy. Nie jestem w stanie na razie wrócić do domu.- powiedziałam bez uczuć.
- Ale kto mógłby być takim potworem robiąc takie rzeczy tak pięknej… to znaczy…- zmieszał się lekko i obserwował moją reakcję
- Nic nie szkodzi. Każdy może się czasem zagalopować.- uśmiechnęłam się promiennie.
- Ale to jest prawda. Jesteś piękna, utalentowana…
- I nie wiem kiedy przestać.- dokończyłam za niego
- No może też.- parsknął śmiechem.
- Ty zapewne jesteś silny, a z pewnością znany.
- Skąd to wiesz?
- Po ich zachowaniu.
- No to mam już następną zaletę. Spostrzegawczość.
- Miły jesteś.
- Aż nie wiem co powiedzieć.
- To nic nie mów. Ty… nie jesteś człowiekiem prawda?
- Ludzie stanowią tutaj niewielką liczbę, ale masz racje.
- Więc kim jesteś?- Nie ukrywałam zainteresowania.
- Ja? Przecież to oczywiste. Smoczym zabójcom.
- A kim dokładnie jest smoczy zabójca?
- W jakim ty świecie żyjesz? Pierwszy raz spotykam kogoś takiego jak ty.
- A to źle?
- Nie.- powiedział poważnie, a jego oczy pociemniały przez źrenice które rozszerzyły się prawie przysłaniając tęczówki.
- Więc?
- Na tym świecie jest wiele potworów. Gobliny, cyklopy, wampiry, wilkołaki, szamani i magowie. Smoczy zabójcy to rasa wojowników stworzona by pokonać te potwory. Od ludzi różnimy się kondycją zwinnością i własnymi indywidualnymi umiejętnościami.
- A smoki też tu są?
- Mówią o nich jedynie legendy. My tu gadamy a ty zaraz mi tu zemdlejesz!
- Przynajmniej jeden włóczęga mniej.
- Nie mów tak! Chodź.- wyciągnął do mnie rękę.
- Gdzie?
- Mam przyjaciela który specjalizuje się w medycynie. Jest magiem. Możesz wstać?
- Dam radę.
- Na pewno? Okropnie to wygląda.
- Nic mi nie będzie. Przeżyję.
Po tych słowach zalała mnie fala smutku a łzy napłynęły mi do oczu. Przypomniałam sobie moją obietnicę złożoną chłopcom. Tak bardzo się bałam... Wtedy, i u Zika, nawet tu, przy tym który mnie uratował. Strasznie pragnę, aby Kai był teraz przy mnie.
- Coś się stało? Coś cię boli?- spytał pobłażliwie.
- Nie to nic. Tylko... to były moje ostatnie słowa jakie wypowiedziałam do przyjaciela nim spotkałam jego.
- Przykro mi.
- Nic mi nie będzie- uśmiechnęłam się blado.
- Idziemy?
- Tak.
Szłam przez jakąś chwilę po czym skręciłam kostkę zahaczając o wystający korzeń. Mimo wszystko upierałam się, że pójdę o własnych siłach. Po paru krokach upadłam znowu zwijając się z bólu. Przyczyną jednak nie była noga, tylko piekąca blizna, która ciągle dawała o sobie znać i nasilała się z każdą sekundą.
- Wezmę cię na barana.
- Ale…
- Tak będzie szybciej, a ty nie będziesz cierpiała.- Czule położył mi rękę na plecach.
- Dobrze.
Po jakimś czasie zasnęłam na jego plecach. Jego włosy przepięknie pachniały i były bardzo puszyste.
- Księżniczko? Pora się obudzić. Już prawie jesteśmy.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
- Mógłbyś mnie postawić? Chcę dojść o własnych siłach.
- Zgoda. To już naprawdę blisko.
Po kilku krokach gdy jego dom był już widoczny nadszedł potężny, piekący ból. Czułam jakby coś miało mnie zaraz rozsadzić od środka. Upadłam na ziemię tracąc przytomność. Ciemność pochłonęła mnie bardzo szybko.

Komentarze (7)
nie tłumacz się, bo tego nie lubię ;) Pisać można dużo, sztuką jest pokazać co naprawdę w tobie siedzi.
Mała podpowiedź: oczyść umysł i przystań planować, nie trzymaj się schematów tylko pisz, a to co stwożysz zaskoczył cię samą. ;) Sama zobaczysz. Najlepsze teksty wychodzą wtedy kiedy łamie się konwencje, twożąc swój własny świat.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania