Powstanie szkarłatnego smoka - Efekt przemiany - rozdział 3
3 Jezioro, które stanęło w czasie
Obudziłam się w małym białym pokoiku. Leżałam w łóżku pół naga i owinięta w kilka bandaży. Przede mną stał wysoki chłopak i dodawał jakieś leki do wody.
- Obudziłem cię?- rzekł spokojnym głosem.
- Ten głos? Słyszałam cię wczoraj... Ty jesteś... Leny tak?
- Pamiętasz wszystko z wczoraj?
- Nie… Tylko kilka przebłysków. Eno… czy ty… no wiesz?- poczerwieniałam na myśl o pół nagim ciele przykrytym kołdrą.
- Chodzi ci o ciuchy? Nie bój się. Jestem lekarzem.
- Co się wczoraj właściwie stało?- mimo wszystko nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
- Aktywowała się twoja moc.- odpowiedział niezainteresowany.
- Moc?
- Tak moc smoczego żywiołu...- przez cały czas ani na chwilę nie oderwał wzroku od szklanki, do której co chwila coś dolewał, bądź dodawał.
- Moc ognia…
- Tak.
- Czy nikomu nic nie jest?!- zmartwiłam się
- Na szczęście im nic się nie stało, ale za to mnie nieźle potłukłaś.
- Ja przepraszam…
- Wrabiam cię- powiedział ani trochę nie rozweselony i w końcu przeniósł na mnie wzrok- Cóż... By nie było z tego żadnych nieporozumień od razu powiem ci, że nie mam zamiaru się z tobą zadawać. Jesteś tu tylko dlatego, że to nie jest mój dom, tylko Jo. Według mnie powinnaś zginąć.- powiedział, a jego poważne spojrzenie wywołało u mnie dreszcze.
- Dlaczego? Przecież nic ci nie zrobiłam!- odrzuciłam kołdrę nie bacząc na to, że oprócz bielizny moje ciało zakrywa tylko kilka bandaży i usiadłam na brzegu łóżka.
- Jesteś smoczą księżniczką.
- No i co z tego?!
- Ja jestem smoczym zabójcą! Żyję by zabijać takie potwory jak ty!
- Nie jestem potworem! Przecież to nie moja wina, że stałam się tym czymś!
- Zgodziłaś się na ten los i to robi z ciebie potwora.
- Zostałam oszukana podstępem.- próbowałam go jakoś przekonać.
- Ta… Na pewno ci uwierzę, że nie chciałaś posiąść tej potężnej mocy- jego oczy coraz mocniej buchały nienawiścią.
- Ja? Wiesz jak ja się czuję?! O mało co nie zginęłam, a gdy okazało się, że nic mi już nie grozi powiedziano mi, że nie jestem już człowiekiem! Zik powiedział, że nigdy już nie zobaczę mojego przyjaciela, mojej rodziny!....
- Czekaj… Powiedziałaś Zik?
- Tak to on mnie przeniósł do tego świata.
- Chyba nie mówisz o Ziku Asakurze?
- Chwila niech sobie przypomnę… Chyba właśnie tak się przedstawił. A co?
- CO?! Ty jeszcze się pytasz? Na własne oczy widziałem jak on umierał!
- Wspomniał coś o przeniesieniu duszy na Ziemię... nie pamiętam dokładnie.
- Nie ważne… Jeśli to prawda, to za niedługo sam nas przywita. Wypij to.- podsunął mi pod nos szklankę
- A co to jest?
- Nie gadaj tylko to bierz! Gdybym cię teraz zabił miałbym nie małe kłopoty.- popatrzyłam na niego niepewnie, na co głośno westchnął- Witaminy. Postawi cię to na nogi.
Wzięłam od niego szklankę i przechyliłam wypijając zawartość. Było słodko kwaśne i jak na lekarstwo całkiem smaczne. Chłopak bez słowa wyciągnął z szafy szare pudełko i podał mi niechętnie. Obejrzałam je dookoła i otworzyłam. Była w niej piękna brązowa sukienka z długimi rękawami, sięgająca kolan.
- Nie miała być dla ciebie, ale nic innego nie mamy. Przynajmniej nie będzie wciąż leżeć tu wiecznie.
- Dziękuję. Jest piękna.- zachwycałam się miękkim materiałem.
- To nie jest moje. Lajxerg kazał mi ci ją dać.
- To ten co mnie tu przyprowadził prawda?- podniosłam na niego wzrok.
- Tak.
- Ja nazywam się Tatiana.
- Ubierz się szybko. Wszyscy się o ciebie martwią, więc skoro już wstałaś mogłabyś się im pokazać.
- Ale…
- Już ci to powiedziałem. Jestem lekarzem. Nie pierwszy raz leczę kobietę- spojrzałam na niego nieufnie.- Tam. – wskazał czarne drzwi- Przyda ci się kąpiel.
- Dzięki.- odpowiedziałam szybko, zabrałam rzeczy i wyminęłam go pewna siebie. Miałam dość tej zimnej rozmowy, więc cieszyłam się pozostawiając go za sobą.
Po odprężającej kąpieli, którą naprawdę potrzebowałam, upięłam długie włosy w kok, ubrałam się i od razu zrobiło mi się dużo lepiej. Sukienka idealnie pasowała do moich czerwonych włosów i szkarłatnych oczu, rozświetlając blado-różową twarz. Wyszłam na korytarz gdzie czekał na mnie Leny i poszliśmy w stronę kuchni skąd wydobywał się cudowny zapach przyrządzonego lecza. Lajxerg siedział przy stole podpierając ręką głowę i bawił się jedzeniem. Jo natomiast w białym fartuchu przyrządzał obiad w dużym garze. Leny wyprzedził mnie i odchrząknął.
- Wasza księżniczka się obudziła.
- Tatiana. Nie księżniczka.- zapewniłam patrząc na niego chłodno.
- Dobrze się czujesz?
- Tak, dzięki wam.- posłałam im łagodny uśmiech.
- Więc masz na imię Tatiana?- spytał Lajxerg.
- Tak. Powinnam się przedstawić gdy się spotkaliśmy. Przepraszam.
- Nie. Prawdę mówiąc też nie powiedziałem jak się nazywam.
- Jesteś zapewne głodna. Siadaj.- zaproponował brunet.
- Tak. Dziękuję.
- Jo jest najlepszym kucharzem jakiego znam. Nie ma potrawy, której by nie przyrządził na pięć gwiazdek!- wyjaśnił Lajxerg.
- Masz rację to jest przepyszne!- potwierdziłam próbując podanego mi posiłku.
- Przesadzacie.- zarumienił się chłopak.
- Powinieneś otworzyć restaurację.- oświadczyłam.
- To miłe, ale nie jest to czymś, czym chciałbym się zająć.- powiedział jakoś tak nienaturalnie.
- Przepraszam. Jak zwykle muszę palnąć jakąś głupotę.- spuściłam głowę.
- Nie, to naprawdę nic wielkiego.- zapewnił i posłał mi uśmiech.
Dzień spędziłam śmiejąc się i poznając Lajxerga oraz Jo. Leny szybko ulotnił się z domu i do końca dnia go nie widziałam.

Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania