Powstanie szkarłatnego smoka - Efekt przemiany - rozdział 5
Nie spałam... Sen nie był mi potrzebny odkąd całkowicie ukończyłam przemianę... Posiadłam moc... Miałam piękną, drobną figurę i nadzwyczajnie pociągałam mężczyzn. Ta dziewczyna była jak dotąd najlepszym wyborem Zika. Przebierając w sukienkach okręciłam się wokół własnej osi. Zik powiedział mi, że mogę robić co chcę, bym tylko nie opuszczała klanu. Rzuciłam czarną, mini sukienkę idealnie dopasowaną do ciała i rozszerzającą się od bioder, która ledwo zasłaniała mi pośladki, na łóżko. Ciche pukanie rozległo się gdy pozbywałam się właśnie wstrętnej długiej sukienki, którą dostałam od chłopaków.
- Mogę wejść? To ja... Kert.
- Jasne- powiedziałam nie zaprzestając swoich czynności.
Drzwi się otworzyły a chłopak zarumieniony zlustrował mnie od dołu do góry, na co się roześmiałam mu w twarz.
- Pierwszy raz widzisz półnagą kobietę, czy masz tak za każdym razem?- odkaszlnął i wyrwał się z własnych fantazji.
- En... no... ten. Nie -spojrzał mi w oczy i zaraz ochłonął.
- To dobrze. Pomożesz mi z tą sukienką- powiedziałam przeciskając się przez ciasny otwór.
Podszedł do mnie i chwycił za zamek gdy w końcu podciągnęłam ją w górę. Odskoczyłam po tym jak przez przypadek dotknął moją skórę.
- Jakie zimne dłonie!- skrzywiłam się z grymasem. Chłopak przyjrzał mi się uważnie, a jego postura przybrała zimną aurę- Eh jakoś dam już radę sama- sięgnęłam do tyłu ręką.- Więc czegoś chciałeś?
- Przywitać się z Tatianą, ale najwyraźniej na próżno borykałem się by ją zobaczyć.
- Przecież stoi tu przed tobą... jeśli chciałeś ją zobaczyć to widzisz, ciężej byłoby z rozmową- powiedziałam bezceremonialnie.
- Zauważyłem- odparł równie chłodno.
- A może tak słodziaku pójdziemy się gdzieś zabawić? Mógłbyś sobie wyobrazić, że zabawiasz się z tą prostą dziewuchą...
- Podziękuję. Miłej... zabawy- wypowiedział te słowo z wielką odrazą i wyszedł.
- Ach te uczucia... Miłość... to jest takie zabawne...- przyjrzałam się sobie i wpięłam w włosy dwa sztylety ozdobione rubinami, a następne dwa przypięłam paskiem do uda.- No więc pora się zabawić.- klasnęłam w dłonie i wyszłam uradowana.
Weszłam do jednego z lepszych klubów jakie tu mieli. Rozejrzałam się niechętnie i ruszyłam w stronę barmana. Usiadłam przed ladą i przyjrzałam się rozmaitości na półce.
- Podać coś ślicznotko?- zapytał mężczyzna z upiętymi włosami, stając przede mną .
- Tak poproszę... Casablanca.- rozsiadłam się wygodniej.
- Widzę, że jesteś znawczynią win- uśmiechnął się przyjaźnie.
- Po prostu mój żołądek jest zbyt wrażliwy na te wszystkie tanie świństwa.- sięgnęłam po podany mi kieliszek.
- Pani zdrowie.- powiedział i odszedł na drugi koniec baru zbierając i realizując zamówienia.
Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i spojrzałam na wpadający na siebie pijany tłum, próbujący tańczyć w rytm muzyki. Grano rocka. Zamknęłam na chwilę oczy i wsłuchałam się w rytm uderzanych talerzy. Otworzenie oczu zostało wymuszone dopiero wtedy gdy jakiś napalony wieprz położył mi rękę na kolanie. Ohydny i pijany spaślak szczerzył się do mnie jakby właśnie znalazł cennego grosza na chodniku.
- Śliczna? Zatańczymy?- ledwo był w stanie powiedzieć to na tyle wyraźnie bym go zrozumiała.
- Jasne - mój sztuczny uśmieszek wyszedł na wierzch, czego i tak ten facet nie zauważył.
Zsunęłam się w jego ramiona.
- Dziękuję bardzo za pomoc.- powiedziałam słodko i przejechałam dłońmi po jego koszuli w dół, aż napotkałam sprzączkę. Pstryknęłam lekko palcami, a na ich końcu ukazała się mała iskierka. Delikatnie włożyłam ją w sprzączkę w pasku i odsunęłam się- tam jest trochę miejsca!- wskazałam i nie oglądając się odeszłam z szerokim i mściwym uśmieszkiem.
Mały huk i wszyscy zebrani zaprzestali tańczyć. Ludzie wymijali mnie, przepychając się. Tłum zebrał się za mną okrążając natrętnego mężczyznę i wyśmiewając go.
- Różowe flamingi!- usłyszałam wybuch śmiechu zebranych i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.- Prawdziwy mężczyzna, a nosi gacie z flamingami... żałosne- targał mną śmiech, ale udałam się do stolika w miarę opanowana.
Usiadłam i zbliżyłam wytrawne wino do ust. Uwielbiałam jak smak czerwonego wina wpływał na moje ciało, rozgrzewając je. Niewinnie obserwowałam jak zawstydzony i poniżony gościu wybiega prawie z płaczem z klubu.
- Fajna sztuczka.- powiedział blondyn, który właśnie się do mnie dosiadł.
- Chciałbyś spróbować jak to jest?- spytałam oglądając brzegi kieliszka.
- Zabawne, ale wolałbym nie... Nie byłbym w stanie odgonić wtedy od siebie całej tej gromadki dziewczyn.- przerwałam czynność i zainteresowana przyjrzałam się blondynowi.-Jestem Naro.- odparł zauważając tę zmianę.
- Terra. Więc uważasz się za doskonałego?- wypytałam.
- Ty to powiedziałaś- puścił mi oko- Ale zgaduję, że jak zacznę się do ciebie przystawiać to skończę jak tamten zbok.- skinął głową w stronę drzwi.- uśmiechnęłam się i przechyliłam kieliszek wypijając jego zawartość jednym chlustem.
- Szybko się upijesz w takim tempie- przestrzegł.
- Trudno. Będę po prostu łatwiejsza.- uśmiechnęłam się i wstałam.- szukałam kogoś do towarzystwa. Co powiesz na to byśmy się stąd zerwali?- wyciągnęłam do niego rękę, którą objął.
- A nie zrobisz mi żadnego psikusa?- roześmiałam się.
- Jeśli będziesz się grzecznie słuchał to się miło odwdzięczę.- pociągnęłam go do schodów na górę i przystanęłam tam, zbliżając się do chłopaka.- Więc jak?- wsunęłam mu dłoń pod koszulkę, muskając dobrze wyrobione mięśnie.
- Jestem posłuszny mojej pani.- ucałował pasmo moich włosów.
- Więc trzeba cię tu jakoś wynagrodzić...- wepchnęłam go do pokoju i dokładnie zamknęłam drzwi.

Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania