Powstanie Warszawskie Alternatywa, czyli sukces powstańców. To taka fabularyzowana historia, czyli trochę faktów plus trochę wyobraźni autora. Część I
Powstanie Warszawskie
Alternatywa, czyli sukces powstańców.
To taka fabularyzowana historia, czyli trochę faktów plus trochę wyobraźni autora.
Część I
Jak zauważyłem, na początku sierpnia toczyła się tu dość ciekawa dyskusja czy powstanie miało sens, czy nie miało, czy mogło wygrać, albo czy militarnie miało, czy nie miało szans itd. Nie będę tu się wypowiadał, bo jak widzę, każdy ma swoje zdanie, ale postanowiłem napisać taką moją wizję, z cyklu co by było, gdyby powstańcy zwyciężyli. U mnie wygrają, ale od razy dodam, że zwycięstwa nie będą zawdzięczali ani swojej walce, ani zaskoczeniu (którego zresztą nie było), ale pewnej moim zdaniem genialnej intrydze, która mogła mieć miejsce, gdyby ktoś ją podsunął Hitlerowi i oczywiście zdołał go przekonać. Owa intryga jest moim zdaniem całkiem sensowna.
Proszę nie oceniać tego tekstu pod kątem literackim. Pisałem go dwie godziny, bo akurat wpadł mi pomysł do głowy. Chciałem pokazać, co moim zdaniem by się stało, gdyby powstanie zwyciężyło. Tylko tyle i aż tyle.
Na początek część I
Jeśli się spodoba mój tok myślenia, napisze część II, czyli jak to się skończyło, albo może jak to by musiało się skończyć!
2 sierpnia godzina 14:00 gabinet ministra propagandy Josefa Goebbelsa.
-Hans, ten twój kuzyn baron podobno dobrze zna generała Guderiana? - głos wszechwładnego ministra był jak zwykle wskazujący na kogoś, kto przyzwyczajony jest do wydawania rozkazów. Siedzący przy jego biurku Hans Moltke nadradca propagandy aż się wyprostował.
- Chodzi panu ministrowi o generała barona Klausa von Bellow?
- Tak, tego od Goeringa!
- Znają się. Kuzyn służył kiedyś razem z Guderianem w dywizji pancernej, później odszedł do lotnictwa.
- Nie wiesz, czy jest w Berlinie? - Moltke drgnął zaskoczony tym pytaniem. Nie dał jednak znać tego po sobie.
- Z tego, co wiem, bo wpadł do mnie kilka dni temu, jest na inspekcji jakieś szkoły pod Berlinem, chyba w Wis Baden. Ma tam być do końca tygodnia.
- Bardzo dobrze – na twarzy Goebbelsa pojawił się uśmiech. Pojedziesz zaraz do niego.
- Zaraz... ale...
- Hans jesteś jednym z niewielu ludzi, którym mogę zaufać. Jak wiesz, w Warszawie Polacy wzniecili powstanie. Chcę to wykorzystać propagandowo. Mam pewien pomysł, ale potrzebuje poparcia.
Moltke zrobił taką minę, że minister pokiwał głową, wstał, włączył radio, zrobił głośność na całego, po czym nachylił się nad uchem Hansa i tłumaczył mu coś jakieś 20 minut. Kiedy skończył, na twarzy Hansa widać było mieszaninę zdumienia, zaskoczenia, a nawet szoku. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
- Panie ministrze to genialny pomysł, tak genialny i mówię to nie jako pana podwładny, ale jako stary wyjadacz w kwestiach dyplomatycznych. To da naszemu ministerstwu wręcz nieograniczone możliwości. Możemy spróbować skłócić sojuszników. To naprawdę genialne.
- Genialne, ale co z tego, jak ten kretyn Himmler już jutro poleci do Hitlera i poprosi go, żeby SS przejęło dowodzenie pacyfikacją Warszawy. Ten idiota ze swoim czarnym zakonem zniszczy wszystko, a co najgorsze nasz Führer może go posłuchać. Żeby temu zapobiec, potrzebuje sojuszników takich jak Guderian. Hans, niech twój kuzyn umówi mnie z Guderianem. Zrób to, jak chcesz, ale nie u niego, ani u mnie, bo tu i tam mogą być podsłuchy. Rozumiesz?
- Tak jest! Najlepiej jak spotkacie się w samochodzie!
- Może być! Jedź i załatw to jak najszybciej. Aha i jeszcze jedna sprawa, czy ten twój baron może załatwić nam dostęp do jednostki KG 200 tej super tajnej?
Na twarzy radcy widać było totalne zaskoczenie. Ta jednostka jak wiedział był oczkiem w głowie Goeringa.
- Nie wiem panie ministrze, naprawdę nie wiem.
- To niech pan zapyta. Chodzi mi o używane przez nich brytyjskie Liberatory. Mogą się przydać, a do tego niech pan mu powie, że będziemy potrzebowali osłony naszych myśliwców na wypadek, gdyby Polscy piloci chcieli pomóc powstaniu.
- Żeby ich zestrzelić?
- Hans kurwa zacznij myśleć, żeby je osłonić przed lotnictwem Rosjan. Oni mają tu dolecieć, zrzucić swoje ładunki albo nawet wylądować na Okęciu z polskimi żołnierzami.
Po ty6ch słowach nastała cisza. Moltke chyba nie do końca zrozumiał to, co miał na myśli Goebbels. Minister jakby czytał w jego myślach.
- Oni będą chcieli pomóc powstaniu, ich samoloty przylecą z bronią, amunicją i innymi potrzebnymi środkami, a może nawet z żołnierzami. My musimy im pomóc. Tak, pomóc! Im większa siła będzie w Warszawie, tym lepiej dla nas. A najlepiej, gdyby przysłali do Warszawy jakiś polskich komandosów. Mają takich, wiem to. Trzeba im to umożliwić. Rozumiesz?
Moltke patrzył na Goebbelsa szeroko otwartymi oczami. Widać było, że nie rozumie do końca tego, co chce osiągnąć minister. Ten znowu westchnął i po cichu wyjaśnił, co ma na myśli.
Po jego słowach Hans wreszcie zrozumiał, co ma na myśli jego szef. To było genialne i bardzo proste. Im większa siła AK, tym większy problem Stalina. To wszystko wyglądało na genialną intrygę. Jedynym problemem był Adolf Hitler.
- A co z tym grubasem, który jak cień podąża z Hitlerem? -
- Hans... jak zwykle widzisz każdy problem. Właśnie teraz – tu Goebbels spojrzał na zegarek.
- Jego ulubiona kuzynka wypada z pierwszego pietra budynku uzdrowiska w Baden Bergu. Oczywiście przeżyje, ale będzie ciężko ranna. To oznacza, że Bormann jutro rano pojedzie tam i nie będzie go jutro w Berlinie!
2 sierpnia godzina 22:00. Jedna z ulic Berlina. W jadącym mercedesie siedzą generał Guderian i minister Goebbels.
- Panie generale, jest pan jednym z niewielu oficerów Wehrmachtu, którym jeszcze ufa Hitler. Nie wiem, czy pan wiedział, czy uczestniczył w zamachu 20 czerwca. Jednak jak się chce zabić wodza, to zamach musi się udać, bo inaczej skazuje się na śmierć wszystkich zamieszanych, a także ich znajomych i swoje rodziny. Niestety wasz, czyli Wehrmachtu zamach się nie udał i teraz ta czarna świnia, czyli Reichsfuhrer SS będzie was ścigać i zabijać wszystkich bez względu czy są winni, czy nie. Ale ja nie o tym. Jak pan wie, w Warszawie wybuchło powstanie. Chce je wykorzystać dla siebie, niech pan mnie posłucha.
Minister propagandy mówił jakieś 30/40 minut. Guderian słuchał go z najwyższą uwagą. Jego słowa co by nie powiedzieć wzbudziły u generała szereg zastrzeżeń, ale tak ogólnie rzecz biorąc wydawało mu się ze Goebbels ma rację i jego argumenty miały sens. Generał przyznał mu racje, ale niestety ich przeciwnikiem był szef SS Reichsfuhrer Heinrich Himmler, który chciał spacyfikować Warszawę za pomocą swoich oddziałów SS. Wszystko zależało od tego, kogo zdanie będzie ważniejsze dla Hitlera. Czy Goebbelsa i szefa sztabu generalnego Guderiana, czy szefa SS Himmlera.
- Panie ministrze, ma pan rację, że to jest wielka szansa na skłócenie naszych wrogów, ale czy Hitler da się przekonać? Wszak Himmler to jeden z jego najbliższych ludzi? On będzie chciał spacyfikować powstanie!
- Zobaczymy! Ja też niby należę do najbliższych ludzi Führera. To generale nasz wóz albo przewóz. Niech pan wierzy, że zwyciężymy i damy aliantom powód do płaczu, albo damy dupy i nie wykorzystamy najlepszej okazji w tej wojnie!
P.S. 21 lipca 1944, dzień po nieudanym zamachu na życie Hitlera, Guderian został mianowany przez Hitlera szefem sztabu Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (niem. Oberkommando des Heeres)
Komentarze (16)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania