...Pozbaw mnie wzroku w jednym oku
Nie wiem, jak długo przeleżałem zamknięty i jakim sposobem butelka znalazła się w Polsce a konkretnie na pod suwalskiej wsi, w rękach Mariana. Mojego wybawcy, który świętował wraz z sąsiadem (solenizantem) urodziny. Oj, jakie było ich zdziwienie, gdy po otwarciu butelki, w obłoku pary zobaczyli mnie, patrzącego na nich z góry. Marian, bez chwili namysłu upadł na kolana, zdejmując czapkę. Sąsiad natomiast próbował ratować się ucieczką. Ale na nic się to zdało, gdyż upadł, potknąwszy się o nogi klęczącego Mariana. Nie próbował już uciekać, tylko udawał, że specjalnie upadł na twarz z szacunku do mnie. Marian, gdy zobaczył leżącego sąsiada, też to samo uczynił. Leżąc tak, mamrotali pod nosem swoje grzechy i prosili o przebaczenie. Och, już rozumiem — wzięli mnie za Boga. Więc mówię do niego: Ogarnij się Marian. Nie, nie jestem Bogiem. Jestem tylko Dżinnem z butelki i ci się należy, za uwolnienie. Marian "Księga tysiąca i jednej nocy" — mówi ci to coś? Załapał — podniósł wzrok i powiedział: Ale co? Co mi się należy, bo my tu z sąsiadem opijamy urodziny, miało być wino a tu ty... przepraszam a tu pan panie Dzimie. Po pierwsze: Nie Dzimie tylko Dżinnie a po drugie, o alkohol się nie martw, gdyż za uwolnienie jestem zobowiązany spełnić twoje życzenie a sąsiadowi z okazji urodzin, o co ty poprosisz dam podwójnie — odpowiedziałem. Marian nie zrozumiał, więc podałem przykład: Prosisz o samochód — sąsiad dostaje dwa. Prosisz o dom piętrowy, sąsiad dostaje dwupiętrowy itd. Marian zastanowił się chwile i powiedział...
Komentarze (4)
Ta jedynka w dzień ostatni... w dzień ostatni, zdrajco wiary rodzinnej.
Mogę dać ateistyczną ocenę, bądź się powstrzymać. To ciekawe, że ludziowie wciąż lukają na te gwiazdki, są lubiący bajery. Te gwiazdki - namiastka ruchawych emotek.
nich, aby zorientować się, co robić dalej.
Marek wyjął z dobrze ukrytej w marynarce kieszonki probówkę i
dostał z niej białą pigułkę, która musiała obrócić go w człowieka.
Połknął ją... Przede wszystkim poczuł, że jest bardzo głodny, więc
pośpiesznie skierował się ku domostwu.
Chłop reperował przy stole chomąto, gdy drzwi z sieni się otwarły
i w nich ukazał się Marek.
— Dobry wieczór — rzekł diabeł grzecznie.
— Dobry wieczór — niechętnie odparł gospodarz i obrzucił
przybysza podejrzliwym spojrzeniem. Chłop poczuł w powietrzu
zapach siarki, który jeszcze nie wywietrzał z ubrania Marka.
„Czart!" — pomyślał gospodarz, a jednocześnie bardzo grzecznie
zapytał:
— Co chcecie, obywatelu?
— Chcę kupić chleba
Marek wiedział z odczytów szatana oświatowego w Piekle, że na
Ziemi ludzie odżywiają się przede wszystkim chlebem i nawet w
modlitwie proszą Boga o chleb, lecz nigdy chleba nie jadł ani
widział nawet. A chłop rzekł obojętnie:
— Chleba w tym roku mało... Żyto nie urodziło... Jeśli dacie 5
dolarów za bochenek, to sprzedam, a jak nie, to idźcie do diabła!
Marek się zorientował, że chłop chce wyzyskać sytuację i oszukać
go, lecz głód bardzo mu dokuczał, więc powiedział:
— Dobrze. Proszę dać chleb. Zapłacę tyle, ile żądacie. Chłop
wyszedł do sieni, wziął cegłę, zawinął ją w papier i przy niósł do
izby.
— Proszę... Dawajcie pieniądze!
Marek dał mu 5 dolarów, wziął cegłę i wyszedł na podwórze. Tam
rozwinął papier i spróbował jeść cegłę. Lecz nawet jego
diabelskie zęby nie mogły jej ugryźć. Diabeł zrozumiał, że chłop go
oszukał. Rzucił cegłę na ziemię, zapłakał i powlókł się drogą przed
siebie.
Po godzinie chłop wyszedł na podwórko, aby przynieść wody ze
studni. Potknął się o cegłę, upadł i złamał sobie nogę. Jęcząc z bólu
zawołał:
— Za co Pan Bóg tak mnie ukarał?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania