Pozory

Wszyscy w naszym niewielkim zakładzie byliśmy zaskoczeni tym, co widzieliśmy dzisiaj na własne oczy. Zapoczątkowało to widowisko, wczorajsze odejście pani Honoraty z pracy. Przepracowała, jako jedyna w naszej firmie prawie dwa lata. Wydawało się już, że ona będzie w stanie dokonać tego, czego nie udało się jej wielu poprzedniczkom. Wcześniej kobiety przy tak ciężkiej pracy, aż tak długo nie wytrzymywały. Najczęściej nadrywały sobie ścięgna i uszkadzały kręgosłupy. Odchodziły pozbawione zdrowia i na ich miejsce znowu przyjmowano kobietę, nikt z pracowników nie wiedział, dla czego tak się dzieje. Prawdopodobnie jedynym powodem było to, że panie podejmowały w przeciwieństwie do mężczyzn, każdą oferowaną im pracę.

Przyjęto nowe mięso do damskiej wykańczalni, rozniosła się błyskawiczne nowina po hali. Wszyscy ukradkiem spoglądali w kierunku pras. Stale pracowała jedna, druga była rezerwowa na wypadek awarii. Od wczorajszego, wyjątkowo spektakularnego odejścia pani Honoraty, uzbierała się sterta blachy do wytłoczenia. Każdy arkusz ważył dziesięć kilogramów i miał spore rozmiary. Waga nie stanowiła problemu, tylko gabaryty. Podnosząc taki element, najwięcej siły wymagało zachowanie poziomu, przy wkładaniu do maszyny, tak bardzo przeważał. Nie dostrzegali tego problemu właściciele firmy, którzy już dano przestali traktować pracowników jak ludzi. Kolejnego dnia dwunastogodzinna praca i aroganckie podejście. Tak bardzo rozwścieczyły panią Honoratę, że złapała jednego z szefów za marynarkę i rzuciła nim o ścianę.

Majster do pras prowadził dwie osoby, jedną była niska szczupła kobieta o wzroście najwyżej metra sześćdziesięciu. Drugą osobą był mężczyzna potężnej budowy, tak na oko jakieś dwa metry wzrostu. Obydwoje byli młodzi, ubrani w kombinezony odzyskane po pani Honoracie, która ma sto osiemdziesiąt cztery centymetry wzrostu i sto dziesięć kilogramów wagi. Obydwoje w tych ubraniach roboczych wyglądali zabawnie, ona tonęła w ciuchach, on wyglądał jak duży dzieciak wciśnięty w kombinezon młodszego brata. Wśród załogi na taki widok rozpoczęły się zakłady, które z nich ile wytrzyma. Kobieta została wyceniona najwyżej na godzinę pracy, chłop na lata. Dla żartów i fantazji ułańskiej wyłamałem się i postawiłem odwrotnie na kobietę. Byłem pewny, że przegram, już po ostatniej wygranej dokuczają, teraz dadzą mi spokój.

Brygadzista przeszkolił ich na stanowisku pracy i rozpoczęli, każde na innej maszynie. Wszystko przebiegało po myśli tych, co postawili na pewniaka. Młodzian miotał blachą jak bibułą, jednak z każdą kolejną godziną pracy jego przewaga topniała. Powoli zaczynało po nim być widać zmęczenie, natomiast ruchy drobnej osóbki z chaotycznych stały się płynne i pewne. Dźwigowy postawił całą swoją wypłatę na szybką przegraną kobiety, teraz obserwował jak jego kasa przechodzi do kieszeni zwycięzcy zakładu. Nie wytrzymał jak zobaczył, że facet wyłączył prasę i siadł na chwilowy odpoczynek. Wybieg z kabiny, zapomniał jednak o urwanej barierce i poleciał do przodu. Początkowo miał wiele szczęścia zawisł na nogawce głową w dół, zaczepiony o metalową pozostałość osłony. Wszyscy na ten widok wyłączyli swoje maszyny, rozglądając się za jakąś rozstawną drabiną. Zapanowała cisza, przerwana słyszalnym darciem materiału ubrania. Głowę dźwigowego czekało nieuchronne spotkanie z betonową posadzką, po czterometrowym locie.

Kobieta nie czeka, mówi coś do dryblasa, razem podbiegają pod suwnicę. Ona łapie go i podrzuca. Młodzian dolatuje do dźwigowego, łapie go w pół. Wtedy materiał przedziera się do końca, on nie puszcza i zgrabnie ląduje z pełną gracją na nogach. Stawia niedoszłego nieboszczyka na jego roztrzęsionych nogach i powstrzymuje go przed upadkiem. Wszyscy biją brawo kobiecie i jej gratulują. Najwięcej jest przytulających się do niej facetów, w końcu jest okazja i pretekst do objęcia ślicznej młodej dziewczyny.

Pogratulowałem jak inni panience niespotykanego wyczynu, tylko z tej sytuacji się nie cieszę. Wygrane pieniądze i tak będę musiał przepić po pracy z kolegami, co i tak nic nie pomoże, dalej będą mi dokuczać. Teraz jeszcze bardziej, wszak jestem parszywym szczęściarzem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania