Pożycie

Nasz ślub miał zapisać się w pamięci całej naszej rodziny i przyjaciół na całe życie, jako wydarzenie wyjątkowe i niepowtarzalne. Z takim założeniem przystąpiliśmy do organizowania uroczystości. Ogólnie nasze oczekiwania omówiliśmy dwa lata wcześniej w czasie rezerwowania sali najmodniejszego lokalu naszej okolicy i przy podpisywaniu umowy z najpopularniejszym młodzieżowym zespołem. Pozostały nam do dopracowania szczegóły, drobne detale żeby ten dzień był „megahitowy” i na to mieliśmy dużo czasu. Musieliśmy o wszystko zadbać sami, nie stać nas na wynajęcie profesjonalnej osoby, zajmującej się organizowaniem uroczystości weselnych. Mogliśmy jedynie zazdrościć parom w Stanach, oni dysponując sporym kapitałem, potrafią pięknie się pokazać i bogato.

Pozbawieni byliśmy wcześniejszych trwałych tradycji z takich uroczystości dziadków i rodziców. Moi dziadkowie mieli wesele w wiejskiej chacie, zaproszona na uroczystość została cała wioska, a drugie tyle osób było przyjezdnych. Goście spali na sianie w najbliższych stodołach i wesele trwało bez przerwy przez cały tydzień. Przez wszystkie te dni grała im do tańca wiejska kapela i śpiewano przyśpiewki ludowe. Inaczej uroczystość weselną wyprawili jej dziadkowie we własnym mieszkaniu M-3, w dwóch pokojach bawiło się pięćdziesiąt osób. Goście tańczyli rotacyjnie do muzyki z płyt winylowych, puszczanych na adapterze. Troszkę odmiennie od dziadkowego odbyło się wesele moich rodziców, im wystarczyła wiejska świetlica i kilku znajomych grających amatorsko na instrumentach. Bardzo podobnie swoje wesele wyprawili rodzice narzeczonej, zadowoliła ich sala dzielnicowego domu kultury. Bawili się jak sami twierdzą świetnie przy muzyce z magnetofonu.

Koncepcja dekoracji sali wydawała nam się najważniejsza i od niej zaczęliśmy szykowanie wesela. Właściciele lokalu udostępnili nam posiadane materiały, już wcześniej wykorzystywane do wystroju. Mogliśmy je użyć, to było wliczone w koszty wynajmu, tylko wtedy nasz ślub byłby podobny do tych wcześniejszych i nie byłoby niczego nieszablonowego. Mieliśmy własną wizję efektu końcowego i postanowiliśmy ją w pełni zrealizować. Zaledwie niewielką cześć materiału mogliśmy zaadaptować do naszych potrzeb, lecz większość pracy i kosztów musieliśmy ponieść sami.

Zaistniała potrzeba stworzenia komputerowej aranżacji wnętrz i panna młoda wykazała się swoim doskonałym przygotowaniem informatycznym. Zaraz po ukończeniu pracy mogła pochwalić się rodzicom i najlepszej koleżance jak zostanie udekorowana sala. Wszystkim oglądającym bardzo się spodobał przyszły wystrój, nawet właściciele wynajmowanej sali byli pod niekłamanym wrażeniem dekoracji.

Najłatwiej poszło z orkiestrą, która zagra najmodniejsze utwory z ostatnich lat. Rozpoczynać będą pakietem pięciu utworów od najwolniejszego i kończąc najszybszym. Przerwy w graniu mają być krótsze od czasu zapełnionego muzyką.

Kreacje, świadkowie, obrączki, samochody, kamerownie z tym poszło wyjątkowo szybko i łatwo. Problemy pojawiły się przy tworzeniu menu uroczystości. Przyzwyczajenia kulinarne nabyte wcześniej i wyniesione z domów rodzinnych dały o sobie znać. Sami nie mogliśmy dojść do porozumienia i wspólnego kompromisu. Podobnie jak i inne pary na nowej drodze życia i my zwróciliśmy się o poparcie naszych racji do najbliższych.

Rodzice i rodzeństwo przyszłej panny młodej preferowali kuchnię śródziemnomorską. Jednak tylko niewielka przewaga była po stronie włoskiej, dziadkowi smakowała grecka, którą polubił podczas wielokrotnych podróży. Jednak babcia była innego zdania i rokoszowała się potrawami bałkańskimi. Najgorsze, że nie były to wszystkie propozycje. Po nich pojawiły się potrawy z kuchni hiszpańskiej, francuskiej, tajskiej, chińskiej i japońskiej.

Słuchając tego wszystkiego, chciałem zakończyć moim zdaniem niepotrzebną dyskusję i powiedziałem.

- Może zróbmy menu z potraw oferowanych przez firmy na telefon, wtedy każdy gość zamówi sobie, co będzie chciał i po kłopocie. Założę się, że takiej możliwości zaproszeni nie mieli na żadnym weselu.

Oczekiwałem na ostrą krytykę, lecz zamiast niej otrzymałem za swój pomysł pochwały. Ślub i wesele miało być wyjątkowe i taka propozycja idealnie wpasowała się w te założenia. Nastąpiło zbieranie wszystkich ofert z całego miasta, nazbieraliśmy tego naprawdę sporo, w końcu to miasto wojewódzkie.

Zbierając oferty, uzgadniałem z lokalami gastronomicznymi sposoby i godziny dostaw. Na tej podstawie opracowywałem menu wesela i nic w nim porywającego nie znalazłem. Przecież ten dzień i dla mnie miał być wyjątkowy, dlatego zadałem sobie pytanie, co bym zjadł w tak niezapomnianym dniu.

Uroczystość zaślubin wypadła oszałamiająco, lokal powitał przybyłych gości inaczej, niż wszyscy się spodziewali. Zawsze dominuje w weselnej dekoracji kolor biały, złoty, srebrny, lub bogata gama pastelowych, tym razem był to czerń i bordo, oświetlone tysiącem świec. Modny zespół muzyczny wspaniale grał i klawiszowiec w roli wodzireja organizował zabawę, było idealnie. Goście zamawiali do jedzenia to, na co mieli w danej chwili ochotę, objadali się z apetytem, zabawa była wyjątkowo udana. Tylko ja czekałem na swoje jedzenie. Wszyscy pytali mnie, dlaczego nic nie jem, a ja spokojnie odpowiadałem.

- Zamówione przeze mnie potrawy zostaną dostarczone o szesnastej.

Dokładnie o umówionej godzinie, w pięknej oprawie dostarczono dla mnie zamówienie. Zupy to zalewajka grzybowa, kapłun, rosół cielęco- kurzy, bogaty wybór potraw mięsnych takich jak baranina po tatarsku, kreziki cielęce, amoretki, rozbrater, całe prosię pieczone, zając w sosie śliwkowym, gęś w czarnej polewce. Jako dodatki były borówki ze śmietaną, sałatka po kurpiowsku, podczos, pleśniaki. Tego jedzenia dla mnie było za, wiele, lecz panna młoda i goście przestali zamawiać telefonicznie dla siebie. Postarali się żebym wyszedł z własnego wesela bardzo głodny.

W moim przypadku cel został osiągnięty.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania