Pożyczka
Powodziło mi się nie najgorzej, ponieważ zawsze udawało się powiązać koniec z końcem, choć ledwo starczało i skromnie żyło się od wypłaty do wypłaty. Zastanawiające jest, dlaczego nagle zachciało mi się zmian, widocznie licho mnie podkusiło. Najprawdopodobniej była to wiadomość o zaprzestaniu emisji analogowych sygnałów telewizyjnych, albo wpłynęły na moją decyzję reklamy telewizyjne, które zachęcały do wzięcia kredytu bankowego. Dzięki niemu miało mi się lepiej powodzić. Nawet, co miesięczna rata od dwóch tysięcy była w wysokości przyzwoitej i zapłacenie jej nie powinno dla mnie stanowić problemu.
Bank z reklamy mieścił się w zabytkowym okazałym budynku, który był pięknie odnowiony, w środku działała klimatyzacja rozprowadzająca schłodzone powietrze po kolorowych marmurach. Zgodnie z rozwieszoną informacją udałem się do stanowiska udzielającego kredyty. Pani obsługująca mnie zachowywała sie bardzo profesjonalnie i stale zapewniała o dbałości instytucji przez nią reprezentowaną, aby zadowolić swoich klientów. Szybko ustaliła na podstawie mojego dowodu osobistego zdolność kredytową i czy nie zalegam gdzieś z jakimiś płatnościami. Umowa kredytowa była standardowa, a niewielka kwota, jaką brałem nie wymagała poręczycieli. Zaraz po złożeniu podpisu wypłacono mi całą kwotę i mogłem dzięki niej spełnić swoje marzenie.
Przed meczem inauguracyjnym do Euro 2012 zakupiłem nowiutki telewizor, bo stary nie odbierał sygnałów transmitowanych cyfrowo, a do niego wygodny fotel. Długo nie kibicowałem naszej drużynie, ponieważ ta szybko odpadła z rozgrywek. Musiałem zadowolić się oglądaniem meczów innych reprezentacji i tym samym życzyć wygranej komuś obcemu.
Pierwszy niepokój poczułem już przy próbie wpłaty drugiej raty, która okazała się znacznie wyższa niż ta wcześniejsza. Dlatego poprosiłem o wyjaśnienie tej rozbieżności. Uprzejmie, lecz oschle osoba reprezentująca bank w kontaktach z klientami poinformowała mnie.
- Do kwoty pożyczki doliczyliśmy dziesięć procent odsetek w skali roku, prowizję w wysokości dwadzieścia pięć procent w skali roku i trzydzieści procent tej pożyczki w skali roku, do której mamy prawo.
- Przepraszam, za co te trzydzieści procent – zapytałem.
- Proszę się zapoznać z ustawą o kredycie konsumenckim, tam jest wszystko napisane – usłyszałem w odpowiedzi.
Byłem bezradny na sprzeciwienie się tym argumentom i przepisom prawa, więc wróciłem do domu czując się jak zbity pies. Pozostało mi tylko zacisnąć zęby i pas żeby spłacić tą zasraną pożyczkę, Wtedy jeszcze pomyślałem sobie, dostałem nauczkę na przyszłość więcej nie dam się wpuścić w maliny, więc płakałem i płaciłem.
Jednak bardzo szybko rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej przerażająca gdyż raty od pobranej pożyczki zaledwie po roku wzrosły kilkukrotnie. Przyczynił się do tego wzrost kursu waluty, w jakiej brałem pożyczkę. Już od tamtej chwili na nic mi nie starczało po zapłaceniu raty bankowi. Moim zdaniem była to zwykła lichwa, choć kredytu udzielał bank, a nie firmy para bankowe.
Pozostało mi tylko szukanie sprawiedliwości na takie traktowanie przez instytucję finansową. W tym celu udałem się do prawnika opłacanego z funduszy unijnych, ponieważ byłem w puli szczęśliwców uprawnionych do korzystania z jego usług. Będąc w jego biurze przedstawiłem swój problem, argumentując go dokumentami. Prawnik wysłuchał mnie w skupieniu i odpowiedział.
- Przykro mi nie mam dla pana dobrych wieści, w podobnych przypadkach w latach dwa tysiące osiem do dwa tysiące dziesięć wymiar sprawiedliwości w dziewięćdziesięciu procentach umorzył postępowania, lub odmówił ich wszczęcia. Niestety do dnia dzisiejszego takie traktowanie pożyczkobiorcy nie uległo zmianie.
Byłem załamany słysząc te słowa, a on jeszcze dodał.
- Podam panu przykłady osób moim zdaniem pokrzywdzonych podobnie jak pan. Można stracić mieszkanie w centrum Warszawy warte pół miliona złotych za trzydzieści tysięcy złotych pożyczki. Znam pana, który pożyczył sto siedemdziesiąt złotych, bo zabrakło mu na prąd, a teraz musi oddać trzydzieści pięć tysięcy złotych. Inny przykład pani Basia myślała, że podpisuje umowę pożyczki, a sprzedała swoje gospodarstwo za dwa i pół tysiąca złotych. Bo notariusz kazał jej podpisać, mówiąc, że chodzi tylko o pożyczkę.
Podczas słuchania takich wiadomości, z każdą upływającą chwilą zapadałem się w sobie. Moje wewnętrzne ja krzyczało, gdzie jest państwo, które ma bronić pokrzywdzonych, w zamian za pobierane podatki?!
Komentarze (1)
Więc zacznę od rzeczy, które mi nie pasują. Za długie zdania, szczególnie na początku. To mi, nie wiem jak innym przeszkadza w lekkim czytaniu. Błędów raczej nie było, choć paru przecinków brakło.
Co to tekstu, strasznie prawdziwy, ukazujący nasze Państwo. Tak już jest, pożyczysz od kogoś tysiąc złotych, a później oddawaj dwa razy więcej. Moim zdaniem, kredyt jeszcze bardziej nas pogrąża. Chyba, że firma bankowa jest sprawdzona, przez bliskich. (Pomimo tego, bardzo mało jest takich banków) Cóż... bywa.
Fajnie opisane emocje bohatera, oraz też bardzo ładnie opisany jest całokształt. Z takim tematem w opowiadaniach się jeszcze nie spotkałam, plus dla Ciebie. Ode mnie 4
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania