Praca

Praca to poważna sprawa. Najpoważniejsza. Z tym nie ma żartów. Nie powiem, w życiu czasem trzeba się pośmiać, ale nigdy w pracy. Praca to praca. Robota lekceważona to robota bylejaka. A bylejakość jest niewybaczalna. Niestety, nie wszyscy to wiedzą i mało kto pracuje, jak należy. Raz przyszedł do nas, do zakładu jakiś nowy, od razu tak go nazwaliśmy: "Nowy", bo widać było, że to takie nieobeznane, zahukane, prawie dziecinne, chude jakieś. I nie bardzo umiał czy chciał robić na robocie. Tylko się uśmiechał, jakiś taki cichy, skromniutki. Szef mówi, żebyśmy go przyuczyli roboty, ale weź tu takiego naucz... "Idź z dziećmi na ryby, nałowisz żab" - jak to się mówi. Jedyne co, to kazaliśmy Nowemu, żeby robił kawę. I niedługo wyszła na jaw jego małpia natura: ktoś widział, jak złośliwie wsypywał nam piasek do kawy! Kto wie, jak długo to robił i ileśmy tego piasku wypili z tą kawą i co to był za piasek! Ale prawda wyszła na jaw - nie dość, że nieuk to jeszcze taki szkodny! Te młode to jednak są złośniki wyższego rzędu - żeby tak piachu do kawy ludziom dosypywać?! Po tym wszystkim nikt się nawet do niego nie odzywał i on wiedział, o co chodzi. Raz wyglądało na to, że spadła na niego kara - maszyna rękę mu zmiażdżyła! Ale co to za kara, jak rentę za to dostał? Niektórzy nawet mówili, że specjalnie sobie tę rękę maszyną obciął, żeby nie musieć nic robić, a forsę brać. Ja w to nie wierzę. Jednak ręka to ręka.

Szef wziął na jego miejsce drugiego, też młodego. Wiadomo, młodzi wszyscy są podobni jeden do drugiego, jakby z tej samej linii fabrycznej zeszli: wysokie to, cienkie, niemrawe. Dobrze, że ten chociaż z kawą nic nie kombinował. Uczciwy był, ale co z tego, jak robić też nie chciał i nie umiał. Tylko czekał, żeby brać zwolnienia albo urlopy. Długo nie napracował, zaraz go wywalili. Potem przyszedł jakiś trzeci. Też młody, ale jakiś cwańszy, magisterek czy coś. Chciał u nas dorobić, to znaczy, że był łasy na każdy pieniądz. I on nawet czegoś się nauczył. Mówił, że jest "ciekawy". Pracował nieźle, ale stale się chwalił. Opowiadał, czego to on nie studiował, nie widział, gdzie nie był, że ze spadochronem skakał czy coś tam. Raz ktoś podrzucił mu mysz do plecaka, a on, jak ją zobaczył narobił wrzasku, cały przerażony! Podrzucenie tej myszy nie było ładne, ale dało mu dobrą lekcję - tak się wymądrzał, że: "Widział cały świat", a dopiero u nas, w robocie poznał prawdziwe życie.

Człowiek musi lubić pracę, jak chce coś mieć.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Cain pół roku temu
    Całkiem, całkiem, choć zabrakło energii by było dobre.
  • costam pół roku temu
    Masz rację. Dziękuję za przeczytanie i komentarz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania