Praca na spotkanie z psycholog
"Strach, lęk, rozpacz. Reagowanie na każdy bodziec docierający zza drzwi, łzami lub drganiem ciała. Strach, tak wielki strach, rozpierający młode ciało, które nie zaznało nawet w najmniejszym stopniu smaku świata. Nie pamiętała kiedy było dobrze, czyżby to całe zło ciągnęło się od początku jej istnienia? Miała tego wszystkiego serdecznie dość. W jej głowie krążyły pytania pozostające bez odpowiedzi: Dlaczego to robią? Dlaczego on to robi? Dlaczego mnie to spotyka? Dzieciństwo spędzone na strachu i terrorze psychicznym. Spowodowany poprzez jednego człowieka, tego, który powinien dawać przykład. Niezliczone przekleństwa docierające do jej uszu, ton głosu, który był słyszalny zapewne nawet na podwórzu. Dlaczego dziecko, które ma niespełna 4 lata? 5 lat? Już zna wszystkie przekleństwa? Dlaczego ogląda jak małżeństwo rzuca się na siebie, niczym zwierzyny walczące o przetrwanie. Dlaczego może polegać tylko na matce? Dlaczego kiedy zwróciła się do ojca o pomoc o banalne zadanie z podstawówki została zastraszona pasem i krzykiem? Ponieważ zamiast liczyć po kolei liczyła dwójkami? Dlaczego szczęśliwa wracając od swojej jedynej przyjaciółki musi zastawać wybitą szybę w drzwiach i brata z krwawiącą ręką? Bała się, tak cholernie bała się każdego powrotu do domu, przepełniała ją frustracja, dlaczego on to robił? Czy on ją naprawdę kochał? Czy chociaż przez moment przez jego głowę przemknęła myśl jak ona się czuje? 17 lat terroru psychicznego, odbijającego się na jej wrażliwej psychice. Niszczyło ją to kompletnie, spokoju jednak zaznać i w szkole nie mogła. Szydzenie rozpoczęte już w 4 klasie podstawówki ze względu na jej wygląd. Chciało jej się wyć, brak poczucia własnej wartości doprowadził ją do samookaleczania. Niby niepozorne i delikatne, jednak przynoszące ulgę. Czuła się wtedy obłudnie bezpieczna, spokojna, a może i nawet spełniona? Matka zauważająca, że z jej jedyną córką coś złego się dzieje nie reagowała. Kolejne kreski zdobiły jej lewą rękę, spoglądała na nie z przyjemnością, przypominając jej chwilową wewnętrzną ciszę. Kiedy zaczęła się stawiać? Jeszcze wtedy chodziła na taniec towarzyski. Jedyne miejsce, w którym mogła się wyładować. Po ciągłym czepianiu, a raczej wyolbrzymionych wyrzutach w jej kierunku z powodu nie pościelonego łóżka mogła wyładować się na zajęciach i o tym zapomnieć. Jednak dnia kiedy się postawiła została skrzyczana i niemal uderzona, wytargana za ucho przy okazji pozwalając kilku jej włosom zostać pozbawionych żywota poprzez wyrwanie. Niby nie chcący jednak i tak z złym zamierzeniem. Pomimo przeciwności i braku chęci zawieziona na zajęcia, zapłakana z czerwonymi oczami. Wstyd, wstyd ogarnął jej całe ciało. Chciała stamtąd uciec. Schować się. Pytania koleżanek co się stało też nie pomagały. Nieraz widziała kiedy to brat rozdzielał jej rodziców by się nie pobili, nieraz i ona to robiła. Jednak została sama. Sama ze swoim problemem, przytłoczona, niczym zgnieciona. Została sama… Coś powoli się w niej łamało, próbując walczyć o swoje życie. Coraz odważniejszy bunt i malejący z czasem strach. Jednak do dzisiaj wewnętrzny niepokój gości w jej sercu na każdym kroku. Obecnie, jest lepiej. Jednak czy to nie lada obłuda? Bańka mydlana, która zaraz pęknie? Nienawidzi tego osobnika. Nienawidzi tego jak jej matka jest jemu uległa, że nie żywi do niego urazy, a sytuację sprzed kilku lat, dni, uważa za naszą łączną winę. Tak, winę dziecka. Kiedy ojciec próbuje się do niej przymilać lub drażnić z nią odczuwa obrzydzenie, obrzydzenie jego osobą. Nie chce z nim rozmawiać, dotykać, mieć cokolwiek z nim wspólnego. Zakończyła swoje samookaleczanie, jednak nie na długo. Bodajże 2 miesiące temu ponownie nie wytrzymała. Zaczęła ranić swój nadgarstek, delikatne rany i tak się pojawiały pomimo jej tchórzostwa. Bała się zrobić sobie krzywdę zarazem jej pragnąć. Czuje się nadal dobrze. Pragnie tylko więcej i głębiej. Ostatnio również po jej głowie krążą czarne myśli. Może by łyknąć tabletki? Zakończyć to w czym nie widzi już dalszej przyszłości. W swej rozpaczy. Nie może oglądać zadowolonych rodziców, milących się do siebie, czując obrzydzenie. Tak wielkie obrzydzenie, że nie ma ochoty mieć z nimi jakiegokolwiek kontaktu. Relacja jaka łączyła ją z matką zaczyna powoli zanikać. Mniejsze zainteresowanie nią zaczyna ją ponownie delikatnie przygniatać. Pytania, rozkazy, krzyki, nawet ze strony tej ukochanej osoby w kierunku jej ranią ją. Czy to wszystko musi się dziać tylko przez to, że się nie uczy? Jedyny temat na jaki ostatnio rozmawia ze swoją rodzicielką to szkoła. Krzyki, wyrywanie przedmiotów z rąk, dlaczego? Ponieważ nie chce oddać telefonu, który jest jej ostatnią nadzieją na światełko w jakże ciemnym tunelu. Znalazła znajomych. Tych, którzy nie patrzą na nią krzywo pomimo swoich dziwactw. Prawdziwych, nie fałszywych, mówiących o niej źle za plecami, nie obrażających jej. Jednak ona tego nie może zrozumieć. Jest szczęśliwa, że może z kimś porozmawiać oprócz tematu szkoły. W jej sercu jarzy się mała iskierka, którą podtrzymują właśnie te osoby. Pomimo prawdę mówiąc jej nie znając akceptują ją i starają się zrozumieć. Jako jedyni. Jednak czując, że chce jej się to zabrać traci ciepło w sobie. Które może w końcu zgasnąć. Jej życie jest oparte na ciągłym bólu, odebranie jej przyjaciół, szydzenie z jej wyglądu, brak zrozumienia ze strony rodziców, ignorowanie tego, że coś się z nią dzieje, poczucie tego, że jej własna matka się za nią wstydzi, pokazanie tego, że nikt tak naprawdę jej nie słucha. Przekonanie do tego by wykonać wyniki, z powodu jej złego samopoczucia trwającego już bodajże więcej niż rok było nie lada trudem. Przymuszenie by udać się do psychiatry, mając nadzieję na przepisanie jakiś psychotropów, które zwalczą w niej niechęć do życia lub wewnętrzny stres. Przeżyła wiele, przynajmniej tak jej się wydaje. Jest bardzo wrażliwa, a jej psychika prawdopodobnie delikatna.
Szkoła? Podchodzi do niej bez wielkich emocji. Wzbudza w niej niechęć. To samo otoczenie zaczyna ją przygniatać. Wszystko stało się takie szare… Odpychające."
- Praca na spotkanie z psycholog, podczas napadu depresji. Czas- mniej więcej przełom lutego/marca 2015r.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania