Prasa w jałowym biegu wstecznego

Nie przekręcaj moich słów do diabła i cholery.

Ludzie tacy nie mają sumienia, ni poczucia humoru.

Sztyfciki w uszach, to błysk rozpoznania kim są.

Mam zamiar przejść na tamtą stronę, przez mosty

wiszące i te wyimaginowane też.

 

Nie przedostaniesz się, ktoś szedł tamtędy (wtórują)

 

Toć to chwila drogi pieszo i kilka minut jazdy?

ONI wiedzą o czym myślę, nie chcą mi pomóc.

Nie jestem ich.

Wiesz, że muszę kogoś uratować, to już potwierdzone.

Wokół ludzie z klasztornym wychowaniem

lub z socjalistycznego nadania.

Przechodzień chce się tylko upewnić, czy po drugiej stronie

znajdzie punkt oparcia, bezpieczny brzeg.

 

Jeśli przejdziesz i nie wrócisz, to przyjdą po ciebie.

 

Lepiej usiądę na kamieniu i przemyślę wszystko.

Włączę system wczesnego ostrzegania i przygotuję się

jakbym strzegł bram oświecenia.

Bo na szlaku pielgrzyma, trudno spotkać człowieka

tylko ślady demona.

Oddalanie się, oznacza powrót, czyli przemijanie

już zaczyna się w chwili narodzin.

Wystarczy przełknąć ślinę, żeby nie zesztywnieć

przedwcześnie.

Można krążyć w tę i z powrotem, wymachując rękami

psiączyć na biurokratów, że kazali przyjść jutro.

To wszystko jest symboliczne.

 

Kultyści próbują manipulować wpatrzeni w gwiezdne niebo

by napełniać bólem i strachem. Błogosławią zaklęciami

i ceremonią.

 

Twoja droga prowadzi tylko do bóstw opiekuńczych

Inna będzie bezużyteczna.

 

Zręcznie łączą znane mozaiki, w pasma ludzkich niepokojów.

Wszakże, nie jestem godzien, nie jestem jednym z was.

Wołać mogę z własnego cienia i mam zaklęcia ochronne.

 

Taka mnie dziś krnąbrność nawiedziła i płynie złotymi

myślami pod sufit. Napełnia go czułością i obawami.

Sufitu nie przebiję.

Coraz mniej rzetelnej prawdy. Moją wylewność można

przystroić sztucznymi kwiatami. Jedynie to coś trwałego.

Wpadam w półsen i próbuję sobie przypomnieć chwilę

gdy ją ujrzałem pierwszy raz:

 

Ubrana była w granatową suknię i biały kapelusz.

Ty się we mnie podkochujesz?

Zniżyła głos melodramatycznie i spojrzała roziskrzonymi

figlarnie oczami.

 

To był początek. Magnetyzm. Potężniejszy niż przyciąganie

księżyca do wód oceanów.

Znów od początku trzeba zaczynać coś .

Od rzeczy, detali. Czy warto?

Może nie warto?

 

Zakończę klasykiem.

 

https://www.tekstowo.pl/piosenka,edward_stachura,czy_warto.html

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Grain 7 miesięcy temu
    Wynurzeń kilka fraglesa z mydlanej bańki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania