Prawdziwa historia

Opowiadanie, które napisałam, nie jest kolejnym wymyślonym przeze mnie. Jest to prawdziwa historia pewnego człowieka. Chciałabym abyście nie kończyli czytać w połowie, bądź też nie zaczynali wcale. Chciałabym żeby każdy przeczytał i pomyślał, może doszedł do jakiś wniosków.

Mam nadzieję, że nie zanudzę Was :)

 

Historia, którą Wam opowiem, może wydawać się banalna, głupia, możecie w nią nie uwierzyć. Możecie powiedzieć również, że takie rzeczy się zdarzają, możecie szukać logicznego bądź naukowego wytłumaczenia. Jednak to wszystko na nic. Wytłumaczenie jest tylko jedno.

 

Łukasz Wieczorek "Wieczny" pochodzi z Radomia. Nic szczególnego nie wyróżniało Go spośród tłumu dzieciaków. Był szczęśliwym dzieckiem, kochanym przez rodziców, lubianym przez rówieśników. Dobrze się uczył. Nie jeden człowiek mógłby mu zazdrościć. Czemu więc piszę o szczęśliwym dziecku, które miało fajne życie? Ponieważ, gdy przyjrzymy mu się bliżej i przejdziemy w Jego dalsze życie, zobaczymy prawdę.

W połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy Łukasz miał około dwanaście lat, zaczął swoją przygodę z rapem. Początkowo go tylko słuchał, jednak słysząc Liroya, sam zaczął to robić. Powstały wtedy Jego pierwsze utwory.

No tak, ale przecież w rapie nie ma nic złego. Bohater nadal był normalnym dzieckiem z marzeniami i planami na przyszłość..

Tragedia zaczęła się w wieku piętnastu lat. Na początku było niewinnie. Imprezy, koledzy, koleżanki i parę piwek. Ilu ze współczesnych nastolatków mogłoby się w tym momencie uosobić z bohaterem? Ile zaczyna w ten sam sposób, wmawiając sobie, że nad wszystkim panują, że mają kontrolę nad piciem? Ile razy można usłyszeć te popularne słowa "Nie jestem uzależniony, mogę przestać kiedy tylko chcę". Lecz na hasło "W takim razie nie pij" zaczynają się schody. Nie da się. Alkohol jest jak magnez. Przyciąga. A jak przyciągnie, nie sposób się od niego oderwać. Słowa, że panujemy nad tym to bzdura. Największa bzdura na świecie. To nie człowiek panuje nad alkoholem, tylko alkohol nad człowiekiem.

Tak samo było z Łukaszem. Od paru piw, poporzez wódkę, po trunki niewiadomego pochodzenia. Na tym polegało Jego życie. Wszystko kręciło się wokół picia. W głowie była tylko jedna myśl "pić dalej". Przez nałóg, stoczył się na samo dno. Żebrał, terroryzował ludzi, tylko po to żeby zdobyć pieniądze na dalsze picie. Wymuszał je nie tylko od obcych, ale także od rodziców, dziadków. Ci najbliźsi nigdy nie widzieli Go trzeźwego. Wynosił cenne rzeczy z domu, po to aby sprzedać i przepić wszystko. Wszędzie miał pełno długów.

Od chłopaka pełnego marzeń, stał się wrakiem człowieka bez celu w życiu. Pił całymi dniami, tygodniami, miesiącami. Nałóg nie pozwolił skończyć mu studiów. Przerwał je żeby pić. I pił. Zalewał się w trupa, budził się w różnych miejscach. Brudny, pijany, obrzygany... Leżał gdzie popadnie. Nie zwracał na to uwagi. Ludzie pokazywali Go sobie palcami, gardząc nim. No bo kto mógłby powiedzieć dobre słowo o takim człowieku? Kto by chciał mu pomóc? Ludzie wolą omijać takie osoby szerokim łukiem i zająć się swoim, jakże "doskonałym" życiem. Wolą gardzić takim kimś, obrażać Go, wywyższać sie, zamiast po ludzku podać mu rękę, zaproponować pomoc i powiedzieć "wszystko będzie dobrze, pomogę Ci". Takie przypadki nie zdarzają się zbyt często.

w Pewnym momencie, Łukasz powiedział stop. Znalazł pracę i przestał pić. Fajnie, prawda? Niby wszytsko wróciło do normy. Jednak, gdy znów przyjrzymy się bliżej, po raz kolejny zobaczymy, jak było naprawdę.

Łukasz rzeczywiście nie pił. Jednak tylko przez cztery dni, w które pracował. Od piątku znów się zaczynało. Pił jeszcze więcej. Pił, potem wstawał, a później znowu pił.

Każda próba zerwania z nałogiem, kończyła się tym, że w efekcie było jeszcze gorzej. Pojawiła się nawet próba samobójcza. Na szczęście, ktoś Go uratował. To był zank, że ma żyć dalej.

Nadchodzą takie momenty w życiu człowieka, że postanawia on się zmienić. Odejść od swoich nałogów, przyzwyczajeń, problemów. Te momenty to ślub lub narodziny dziecka. Ile jest przypadków, że kobieta lub mężczyzna dla siebie samych i potomstwa zmieniają całe swoje życie?

A jak było w przypadku Łukasza?

Nic się nie zmieniło. Narodziny dziecka, w dodatku niepełnosprawnego, nie wpłynęły na niego. Pił dalej, staczał sie coraz niżej. A przecież był tak młodym człowiekiem! Podczas gdy rodzina Go potrzebowała, on pił. Gdy Jego córka chciała mieć tatę obok, on pił. Ilu ludzi w tym momencie również może uosobic się z Łukaszem? Mnóstwo. Ludzie, nad którymi nałóg zapanował i jest ważniejszy od rodziny jest pełno. Można ich spotkać w wielu miejscach. NIby im współczujemy mówiąc "Biedny człowiek", ale z drugiej strony czujemy do nich wstręt, a nawet nienawiść, uważając, że tacy ludzie niszczą Nasze społeczeństwo. No bo jak tak można? Jak można tak żyć?

Przełomowym momentem w życiu bohatera była śmierć Jego kolegi. Kolegi od kieliszka. Zdrowy, dwudziestosiedmioletni chłopak, nie miał problemów ze zdrowiem. Jednak umarł. Przyczyna? Alkohol. Umarł po prostu z przepicia. Wtedy w Łukaszu coś pękło. Nie chciał skończyć tak jak kolegoa. Tak idiotycznie. Szukał pomocy w Islamie, Buddyźmie, w różnych religiach. Nic nie pomagało. Nawet terapie na które chodził na nic się nie zdały.

Zabawne, że bohater nigdy nie pomyślał żeby poszukać ratunku w kościele katolickim. Mimo, że Jego rodzice byli ludźmi wierzącymi, on nigdy nie był związany z kościłem katolickim, ani żadnym innym. Z katolików śmiał się nazywając ich "Katolickie barany". Pewnego dnia, koleżanka powiedziała mu o mszy z modlitwą o uzdrowienie. Zaproponowała żeby poszedł tam i zobaczył. Zrobił to. Jednak nie dlatego, że wierzył, że tam znajdzie rozwiązanie swoich problemów i ratunek. Poszedł, żeby udowodnić, że to nic nie da.

Mylił się. Podczas podniesienia Najświętszego Sakramentu poczuł niewyobrażalną miłość. NIe da się tego opisać zwykłymi słowami.

Mimo, że Łukasz w swoim życiu zrobił mnóstwo okrponych rzeczy, skrzywdził wiele osób, swoją rodzinę, a najbardziej niepełnosprawna córkę, miłość którą poczuł była niesamowita, nieoskarżająca. Padł na kolana płacząc i zaczął pierwszy raz w życiu przepraszać Boga za wszystko co zrobił.

Wychodząc z kościoła był już innym człowiekim. Miał inne spojrzenie na świat. Jednak nie przestał pić bo to wcale nie było takie proste. Mimo to, modlił się o swoje uzdrowienie, tym razem włączając w to Boga.

Gdy nadszedł czas świąt Bożego Narodzenia, Łukasz obiecał sobie, że w te święta będzie trzeźwy. Miała przyjść Jego córka, więc chciał zrobic to dla niej.

Jak powiedział, tak nie zrobił. Przepił całe święta. Pił jeszcze gorzej niż wcześniej. Był tylko jeden moment w którym się ogarnął - moment kiedy przyszła Jego córka. Jednak zaraz po jej wyjściu, dalej zaczął pić. Nie robił tego, dlatego że chciał. Wręcz przeciwnie. Nie chciał tego, ale musiał. Idąc kupić alkohol płakał i nie chciał tego robić.

Następnego dnia czyli dwudziestegosiódmego grudnia 2010r., wypił dwa piwa na kaca i dostał delirium. Cały drżał i trząsł się. Leżąc na łożku pomodlił się słowami "Boże, jeśli teraz mi nie pomożesz i mnie nie uzdrowisz, to nigdy tego nie zrobisz".

Od tamtego momentu nie pije. W ciągu jednej nocy, Jezus Chrystus przyszedł i zabrał mu cały alkoholizm, który więził Go przez trzynaście lat Jego życia!

Łukasz już nie pije. Może przebywać wśród osób pijących. Kiedyś nawet próbował się napić. Alkohol stracił dla Niego samak. Nie czuje już tego ciągu, tego przymusu, który kazał mu pić. Tego nie da opisać się słowami. Ale właśnie w ten sposób działa Bóg.

Łukasz działa we wspólnocie Święty Dobry Łotr w Radomiu, jest animatorem, ewangelizuje ludzi.

Wrócił do rapowania. Jak sam twierdzi "To nie ja wybrałem rap, to on wybrał mnie".

Początkowo miał nagrać tylko jedną płytę w podziękowaniu Bogu za nawrócenie. Jednak uświadomił sobie, ze chce to robić dalej, że chce rapować o Bogu. Tworzy rap o swoim życiu, a Bóg jest w nim numerem jeden.

Poprzez muzykę, chce uswiadomić ludziom, że Bóg jest. Nie gdzieś tam, tylko tu obok. Że interesuje się wszystkimi i każdym z osobna.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Niezłe. To dotyka myślę z 30% młodych. Połowicznie mój życiorys, ale są wyjątki. Nie z alkoholem miałem problem to raz, dwa, mimo iż jestem bardzo wierzący, nigdy nie pójdę śladami religii kierowanej przez innych ludzi. To jak z polityką, kusi żeby użyć do własnych celów. I tak też robią. Na potrzeby swojej duchowości po prostu wierzę, nie nadając Mu imienia. Jakkolwiek się nie nazywa, nie patrzy na to ile razy byłem w świątyni, ale ile razy kogoś skrzywdziłem, a ile pomogłem. Prosty bilans dobra i zła. Tak czy siak, kto wie, może ktoś się zastanowi, po przeczytaniu tego tekstu, aczkolwiek żeby z tego wyjść, trzeba chcieć, i mieć cel, oraz siłę, żeby do niego brnąć. Większość poza pierwszym z wymienionych, nie ma dwóch pozostałych. Niezłe, dam uczciwe 4, bo mam pewne zastrzeżenia, ale to pozostawię sobie, sorry ;P Pozdrawiam
  • BreezyLove 23.03.2015
    Jakie zastrzeżenia jeśli mogę wiedzieć? :) Jeśli odnoszą się do tego, jak tekst jest napisany to chętnie posłucham :)
  • Katerina 23.03.2015
    Wow... Jestem w szoku. Było bardzo poważnie, opowiadanie daje do myślenia. Sama mam kilku dobrych kolegów, którzy są takimi ,,Łukaszami", choć mam nadzieje, że nie skończą aż tak drstycznie. Historia bardzo realna, lekko się ją czytało. Jestem oczarowana ;) Jeśli chodzi o rozwiązanie sprawy przez religię... Wychowałam się w katolickiej rodzinie, przeszłam okres buntu, podczas, którego byłam ,,agnostyczką", a teraz jestem katoliczką, choć dość słabo praktykującą. Nie uwarzam jednak, żeby wiara miała aż taką siłę. Ale to moje osobiste spostrzeżenie i nie każdy musi się z nim zgadzać. :) Opowiadanie było bardzo przyjemne i daje do myślenia, jak już pisałam. Dam 5, aczkolwiek nie zupełnie zgadzam się z niektórymi przesłaniami zawartymi w opowiadaniu
  • Nie chodzi o stylistykę, ortografię czy interpunkcję. Były pewne małe błędy, ale kobyły to ja zostawiłem w swoim opowiadaniu, więc nie miałem prawa się przyczepić do kilku pomniejszych niedopatrzeń, zdarza się.
  • BreezyLove 23.03.2015
    Wiesz Katerina jeśli chodzi o siłę wiary to każdy to odbiera inaczej. Jedni wierzą mocniej, drudzy słabiej. Łukasz jest jednak człowiekiem, który był na samym dnie i prawdę powiedziawszy to, gdyby nie pomoc Boga, dziś mogłoby Go nie być już między Nami. Ale rozumiem każdy ma swoje zdanie, które szanuje nawet jeśli się z nim nie zgadzam ;) No i dziękuje za opinię ;)
  • NataliaO 23.03.2015
    Z przymusu leżenia przeczytałam Twoje opowiadanie na telefonie, co bardzo mnie denerwowało małe literki. Więc jak już wstałam przeczytałam raz jeszcze na komputerze. I za każdym razem jak przeczytałam było poważnie. Dla mnie nie była to lekka czy przyjemna historia. Każdy chyba zna takich Łukaszów. Ja osobiście mam kilku kolegów, którzy nie tylko piją ale uzależniają się od innych używek. Pomagam im ale nie na siłę, Sami muszą chcieć, a nawet gdy im się uda znów wpadają w to samo uzależnienie co przed dwóch miesięcy, sprzed roku lub tygodnia... Ale wróćmy do Twojego opowiadania ja takim ludziom nie współczuję, w historię którą opowiedziałaś wierzę bo jest takich na tym świecie podobnych opowieści. Przekazałaś ją w ładny, a czasem swoimi zdaniami w dość interesujący i nie banalny sposób. Ale ja nie wierzę, że tacy ludzie wychodzą z nałogu, i to z pomocą Boga. Wiara, sama wiara nie uzdrawia. To pewne. Bardziej może uzdrowił się sam gdy zobaczył swój stan, a wiara była dodatkiem.
    Opowiadanie świetnie napisane, jak zawsze. Podoba mi się, bo ma w sobie dużo mądrości. Oj wybrałaś ciężki temat, a każdy ma inne podejście. 5:)
  • BreezyLove 23.03.2015
    Co do tego, że uzdrowił się sam, to owszem próbował. Ale za każdym razem było gorzej. Rozumiem, że w to nie wierzysz - każdy ma swoje zdanie, szanuje je, jednak nie mogę się z nim zgodzić. Na własnym przykładzie przekonałam się, że wiara czyni cuda. Jeszcze dwa lata temu byłam osobą naprawdę wredna, nie lubiłam ludzi ciągle tylko ich obgadując. W Boga co prawda wierzyłam i modliłam się tylko jak czegoś chciałam. W kościele też za często nie bywałam. Sytuacja zmieniła się gdy poznałam swojego chłopaka. Jest z rodziny bardzo wierzącej i pod Jego wpływem i ja taka się stałam. Najpierw robiłam to dla niego a potem po prostu tego potrzebowałam. Od tamtej pory jestem naprawdę innym człowiekiem. Nie czuje niechęci do ludzi. Przeciwnie. Staram się ich bronić nawet gdy popełniają straszne błędy. I jeszcze jedno. Od bardzo dawna miałam problem typu "jestem za gruba" choć wszyscy mówili, że to nie prawda. Ja jednak nie mogłam na siebie po prostu patrzeć. Gdy patrzyłam w lusterko chciało mi się płakać dosłownie bo tu mam za dużo tłuszczu i tam... Pewnego dnia zobaczyłam chłopaka na wózku. Wtedy zachciało mi się naprawdę płakać. Zrozumiałam ze podczas gdy ja tylko narzekam, że mam takie grube nogi, on swoich nie może użyć. Wtedy zrozumiałam, że byłam głupia. Zaczęłam dziękować Bogu za te moje "grube nogi" i za wszystko co mam. Po prostu za to, że żyje. Zaczęłam modlić się o samo akceptację. Nie wiem nawet w którym momencie wszystkie złe myśli po prostu odeszły. Teraz patrząc na siebie widzę normalną dziewczynę. Nie grubą ani chudą. Tylko normalną. Dobrze mi z tym jak wyglądam i nie uzalam się już nad sobą. Wiem, że Bóg maczal w tym palce bo wiele razy postanawilam, że od dziś już nie będę na siebie narzekać, jednak nigdy nie umiałam sobie sama z tym poradzić.
  • NataliaO 23.03.2015
    Pięknie napisałaś. Gratuluję takiego szczęścia. Widzisz ja byłam bardzo wierzącą osobą, wiary i miłości nauczyła mnie Babcia. Nauka nie poszła na marne. Bo stałam się, byłam sama od siebie i dla siebie dobrym człowiekiem. Zmieniło mnie wiele rzeczy, zdarzeń i ludzie, którzy tak mi dopiekli, że tyłek do dziś mnie boli. Zmieniłam się. Dziś jak tak patrzę na siebie to nie wierzę, że byłam taka głupia, naiwna, że kochałam ludzi, którzy na to nie zasługiwali. Nikogo teraz nie staram się bronić na siłę gdy popełniają gafy. Nienawidzę kłamstwa i obłudy z ich stronny.Choroba jak mnie dotknęła, zabawne Mama i rodzina myśleli, że zmieni mnie znów w kochaną Gosię. Pomyłka mój charakter jest bez zmian. Współczuję chorym i potrzebującym, ale nie alkoholikom, złodzieją który powie miałem źle w domu i musiałem kraść.. Rozumiem Cię i Twoje podejście, cieszy mnie, że odnalazłaś szczęście, bo to ważne.
    Wiesz co po dzisiejszych historiach, które czytałam i rozmowach z wami jest tak jakoś miło i lżej na duszy, nie ma jak to pogadać z kimś kto coś rozumie i przeszedł.
    Życzę, że byś zawsze już była taka szczęśliwa :*
  • NataliaO 23.03.2015
    PS. co do wyglądu to powiem Ci, że jeśli to Twoje zdjęcie na opowi to nie wiem co nie odpowiadało Ci ładna i taka miła widać z Ciebie dziewczyna :)
  • BreezyLove 23.03.2015
    Dziękuje :) a co do tego rozmawiania o przeżyciach to chyba sprawka Burtona :) on pierwszy chyba zaczął pisać o sobie bardziej osobiste rzeczy. Ale to dobrze. Fajnie, że tak jest bo wtedy czuje się jakąś więź, zrozumienie z użytkownikami tutaj ;)
  • NataliaO 23.03.2015
    Dokładnie. Jego sprawka. Też uważam, że fajnie. :))
  • BreezyLove 23.03.2015
    Miło mi :) tak to moje zdjęcie, ale zawsze uważałam siebie za tą "gorszą" bo nie byłam idealna jak dziewczyny z telewizji, gwiazdy, teraz jednak wiem, że to głupie podejście bo piękno człowieka to nie Jego twarz, ciało tylko serce i to co ma w środku ;)
  • Kobiety.... Zawsze się zgadają i na najbliższego samca zwalą >_< opowiadałem na pytanie, i tak się zaczęło
  • NataliaO 23.03.2015
    Każda dziewczyna ma tak, niestety. Racja piękne to jest wnętrze, uroda przemija a charakter zostaje na zawsze.
  • NataliaO 23.03.2015
    Każdy facet tak mówi. To nie moja wina, po prostu tak się zaczęło hehe :)
  • BreezyLove 23.03.2015
    Nikt nie ma do Ciebie pretensji Burton, wręcz przeciwnie ;)
  • NataliaO 23.03.2015
    Wszyscy są zadowoleni. Nie zmieniaj Burton tematu, podziel się tym co napisałeś:)
  • BreezyLove 23.03.2015
    Właśnie Natalia ma rację, wstawiaj swoje dzieło ;)
  • NataliaO 23.03.2015
    to na razie znikam, jak wrócę to mam nadzieję że coś zastane :)
  • BreezyLove 23.03.2015
    Ja również, znikam - Burton liczymy na Ciebie ;)
  • NataliaO 23.03.2015
    nie ma nic

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania