Prawie umarliście, a ja...?
Nic nie będzie tak jak kiedyś,
wszystko w proch się obróciło.
Wczoraj ciepła w głowie myśl,
a dziś wszystko się ugasiło.
Było szczęście nad nieboskłonem
i choć uciekliśmy przed tym zgonem,
nic nie wróci, tak jak było.
Wczoraj, choć skłóceni trochę,
w spokoju trzymaliśmy się za dłonie.
Dziś z ukrytym krzykiem, szlochem
szukamy sensu, gdy każde z nas tonie.
Mieliśmy cały świat, bo mieliśmy siebie
- cały świat upadł, a my?
Czy jeszcze kiedyś będzie jak w niebie?
Czy jeszcze kiedyś powrócą słodkie sny?
Czy jesteśmy skazani na poczucie winy
i ciągły strach o każdy oddech?!
Ta bezradność i brak siły...
Było szczęście, a dziś pech?
Czy mam radość, czy mam smutek,
kiedy widzę, jak żyjesz w niedoli?
Czy istnieje dla Ciebie lek,
gdy tak serce i dusza boli?
Widzę, że oddano mi na złotej tacy
wszystko co było możliwe,
lecz ja wiem, że nie podołam tej pracy.
Zawiodę wszystkich i zginę.
Nie takim kosztem i sposobem
chciałam osiągnąć szczyty.
Oddałabym wszystko, aby moim domem
powrotnie rządziła szczęśliwość.
Waszych łez mam już dość,
a i mój szloch w ciemnicy ukryty...
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania