Prędkosz.
Wybuchasz jak słońca, odlegle.
Najpierw jest euforia, szybkie zakorzenienie,
które postępuje proporcjonalnie
do przebytych rozmów.
Potem dopiero jest czas na refleksy,
ślizgające się po szkłach okularów powodując ślepotę,
niemożliwość patrzenia chociażby na własny nos.
I to jest piękne, bo skutecznie leczy z nepotyzmu.
To jest jak skok do wody,
z czterdziestu siedmiu pięter, wprost na stopy.
Potem dopiero nogi odmawiają posłuszeństwa,
usta pieką bólem fantomowym
i nagle okazuje się, że to ja byłem tą galaktyka,
ktora wybuchła obok ciebie, przestała istnieć.
Wybuchasz zatem jak słońca,
choć wypalasz się jak węgiel.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania