Preludia czerwcowe

I.

 

Wcale nie musiało lato

wiosny drzwi otwierać.

Były już dawno otwarte

 

na żywą zieleń. Na złotawo

ogorzałą sianem pachnącą. Podciętą

(niczym żyły) - trawą

 

Z twarzą do wiatru

wystawione. Moczy - jak stopy -

cienie na głowach stojące

 

W wodotrysków basenach płowych.

W niebieskich odblaskach wody.

W przestrzeniach migocących

 

II

 

Zdało się - bezpowrotnie

zaginął pogórza krajobraz

imitacją miasta przegnany

 

Lecz nie dała się - zieleń

wygryźć ani przesłonić - brzemienny

upałem (niezapominajkowy) firmament

 

Sauną poci się ziele i w biegu

dokwitają tawuły za drzew

parawanem (nie do końca) schowane

 

A czerwiec - słodki jak zawsze - pachnie

leśnym storczykiem białym. I Czarnym

kwiatem paproci - wodą Chanel No 19

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania