Prezent w prezencie cz.1

— Pre z e nt, prezent! — Wydusił stłumione spod papieru dźwięki.

— Prezent! — Kolorowe opakowanie szeleściło, łapało powietrze, zasysało wydechy.

Sznurek zacieśniał uścisk.

— Co masz zrobić, kiedy walnę cię w łeb, aż uszy opadną na skronie? — Przyglądał się z deską w ręce siedzącemu zawiniątku.

— Udawać, że jestem martwym misiem. — Zdławiony głos, pomrukiwał w niezadowoleniu.

— A kiedy cię otworzy, to!?

— Krzyknę, zabijania, niespodzianka! — Zachichotał.

Skrzat podrapał się po brodzie. Mechanizm wewnątrz brzucha zabawki wystukiwał rytm serca. Musi bić, ale nie tak.

— Szefie mamy problem! — Biegł przez długi korytarz do biura.

Wychudzony człowieczek bujał się na wiklinowym krześle. Fajka wypuszczała obłoki, rozmarzony przebijał oponki, które oblewały się lukrem.

Stukot drewniaków roznosił się długim echem po tym, jak zniknął za drzwiami gabinetu osobliwości.

— Aha, diabeł tasmański, tak. — Staruszek z opadającymi na kościsty nos okularami słuchał uważnie przejętego ludzika.

— Szefie i on nadal ma kły na wierzchu, co z niego za pluszak, wszystkie misie wydaliśmy w zeszłym roku jako zastaw na dalsze prace, kryzys, sam wiesz.

Na regałach pomiędzy słoikami z łakociami siedziały stare myszy. Kiwały głowami, notowały w maleńkich dzienniczkach uwagi i wymachiwały ogonami. Sznurkowe końce zwierząt oblepione były klamerkami z przypomnieniami o planowaniu wszystkich świat, łącznie z dniem zmarłych.

— Nie dociągnę do emerytury, przychodzi coraz częściej w szlafroku, bo zgubiła płaszcz, tłumaczy mi jak to będzie, kiedy przyjdzie po mnie, a ja kiwam potulnie głową, aż mi łupież leci na jej wyglancowane buty i ona wpada w szał.

A wiesz dlaczego? Bo pytają ją, czy zapomniała założyć majtki, że ma łupież na butach.

— Kości się jej kruszą. — Zasłonił usta, kiedy stanęła w progu.

— Ekhem. — Wyprostowana niczym kij od kosy wbijała puste oczodoły w wytrzeszczone ze strachu staruszka.

— Skrócić metrykę mogę jednym cięciem, panowie. Akty zgonu, czyli przepustki do grobu są już prawie wypełnione.

— Nie, nie, ależ skąd! — My mamy jeszcze dużo pracy. Rozejrzyj się po okolicy, wejdz do zakładu, zobacz jak tam idą przygotowania, a ja dokończę tym czasem zlecenia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi 17.11.2020
    Zerko→Bardzo zmyślny i fajny tekst. Całość jak najbardziej, lecz szczególnie o myszach, łupieżu i śmierci
    Taki w Twoim klimacie, w sensie stylu i treści:))↔Pozdrawiam:)↔5
  • Dekaos Dondi 17.11.2020
    Gdy zerkłem drugi raz, to tak nieco stylem ''Mrocznego'' przypomina→zdaniem mym:)
    Jeno nie potrafię określić↔w czym dokładnie?
  • 00.00 20.11.2020
    Dekaos Miało być podszyte specyficznym humorem.
    Mroczny jest poważny, tutaj miało wywołać odwrotny efekt, chociaż wiem, że płakać ze śmiechu by się nie dało. ?
    Poczekam na głupawkę i dopisze dwójkę.
    Dzięki. :)
  • Dekaos Dondi 20.11.2020
    Rzecz jasna, chętnie przeczytam. U mnie wywołało. Może przez to, owe skojarzenie:))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania