Prócz.

Szelest, który do tej pory był kołysanką,

wręcz onieśmiela.

Zatrzymuje gdzieś między półkami,

więc wpadam za nie i tykam zaledwie.

Ograniczam się do miesięcy,

skoro jesień w grzejnikach i rzygać się chce,

od tego ciepła, które usypia.

 

Może to i dobre.

 

Za mną tylko wilgoć, pleśń

i pająki.

Przede mną ty, półleżąc

podsuwasz kolana niemal pod fotel.

Zaczytujesz się w czekaniu,

w moich słuchawkach zaciągniętych na uszy.

Nie działających odkąd przepadałem

gdzieś w okolicach Vonneguta i Herberta,

którzy też przecież - tak samo jak ja, tylko dawniej.

 

Dogania cię szelest, więc zerkasz w tę stronę,

skąd odchodzą wszystkie głosy.

Nieruchomiejesz, choć przecież zdawało się,

że już jesteś martwa.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania