Projekt New Rome

I

 

Podłączył się. Jego świadomość powoli zaczęła przestawiać się na inny tryb. Na początku nie było nic. Był sam na sam ze swoim umysłem. Nie czuł nawet własnego ciała.

Co się dzieje? Matko boska! Umarłem. Co mam robić? Może zaraz przejdę reinkarnację. Boże, proszę, chcę być delfinem!

 

Wtedy pojawił się węch. Poczuł silną woń... czegoś. Nie umiał stwierdzić co to za zapach. Wiedział jedynie, że bardzo go nie lubi. Wzbudzał w nim instynktowną odrazę.

Potem zaczął słyszeć.

Morze. Nie, rzeka. Duża rzeka. Może przynajmniej łososiem będę. Jakieś szeleszczenie. Drzewa? Huk. Jezu bębenki mi pękną. Właśnie, gdzie ja mam uszy?!

Przyszła kolej na czucie. W jednej chwili stał się czymś cielesnym. Czuł każdą część swojego ciała. Poruszył nawet palcem. Nie próbował chodzić - zaraz by się wywalił bez wzroku. Było jednak coś co nie dawało mu spokoju. Czuł się perfekcyjny. Zbyt doszlifowany. Świetny pod każdym fizycznym względem. Był istotą idealną, której nie mogła stworzyć Matka Natura. Nie czuł się z tym dobrze. To nie było jego ciało.

Nastała pora na smak. Wiele go dziś zaskoczyło, ale teraz przebrała się miarka. Nie miał śliny. Nie wiedział nawet czy ma usta. Wcześniej nie zwracał na to uwagi. Spróbował coś powiedzieć. Nic z tego, powiedziało ciało. Zawsze zastanawiał się jak czuł się Neo, gdy agent Smith odebrał mu jedyne narzędzie komunikacji ze światem, ale było to dużo bardziej przerażające niż się spodziewał. Próbował krzyczeć. Nadal słyszał wyłącznie hipnotyzujące pluskanie wody. O ile była to woda.

Wzrok. Nic się nie dzieje. Nadal widzi przed sobą pustkę. Człowiek w tej sytuacji już dawno miałby drgawki. On nie był człowiekiem. Spróbował stawić krok. Nie może. Jego ciało jest uwięzione w ciasnej, klaustrofobicznej przestrzeni.

Wypuśćcie mnie! Wypuśćcie do jasnej cholery, krzyczał w myślach.

Wtedy usłyszał głos.

- Hej, hej! Spokojnie!

Gdyby mógł dostać zawału dostałby go i to potężniejszego niż niejeden lekarz byłby wstanie sobie wyobrazić. Zaczął brutalnie walić w ściany pomieszczenia, w którym się znajdował. Słyszał metaliczny dźwięk.

- Uspokój się! To się zdarza. Mózg nie jest w stanie sparować się z kamerami. Naprawimy to, tylko się nie ruszaj!

Matko boska. Mam rozdwojenie jaźni. Jego myśli pędziły po pokoju niczym kolibry.

Usłyszał syk. Jego ręka zamiast uderzyć w zimny i twardy metal spotkała się z powietrzem. Nie zapanował nad środkiem ciężkości i przewrócił się. Nie poczuł nic. Najmniejszego bólu. Mimo, że wiedział, że ziemia była twarda.

Ktoś go podniósł. A może wiele "ktosiów"? Metal zaszczękał o metal. Nie miał pojęcia skąd to się brało.

- Nie wierzgaj się. Zabierzemy się do statku i znajdziemy ci nowe ciało.

Jakie nowe ciało? Jakie nowe ciało? To moje ciało!

- To nie jest twoje ciało! Zostało na Ziemi. Nie pamiętasz?

- To ty mnie słyszysz?

- Oczywiście, że tak. Amnezji dostałeś czy co? Wszystko było na kursie. Przygotowywałeś się na to miesiącami.

- O czym ty mówisz? Tak czy siak - puszczaj mnie!

- Ok.

Przez ułamek sekundy poczuł się bezwładny. Później grzmotnął pokaźnie o ziemię. Była mokra.

- Możesz sobie iść - odezwał się głos - tylko powiedz mi proszę jak sobie poradzisz bez wzroku?

- Wynocha z mojej głowy! - krzyknął rozpaczliwie.

Wstał delikatnie z ziemi. To znaczy chciał delikatnie wstać, bo tak naprawdę wzbił się wysoko w powietrze. Wyglądało to tak jakby słoń dostał ciało pchły. Tym razem uderzenie zabolało i to porządnie. W głowie pojawił się kolejny głos.

- Co tu się dzieje? Kto śmiał się uszkodzić moje egzokorpusy?

- Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z tobą...

- Kwaśniewski! Zepsułeś staw łokciowy.

- Błogosławiona między niewiastami...

- Wiesz ile to kosztuje?

- I błogosławiony owoc żywota twojego Jezus...

- Kapitanie. Po prostu go zresetuj.

- Racja Jennifer.

- WYNOCHA!

Wszystko ucichło.

 

II

 

Widział. A to już był jakiś plus. Co prawda było to tylko nikłe światełko, które ledwie wybijało się spośród morza ciemności, które go otaczało. Spróbował do niego podejść. Pierwszy krok. Drugi krok. Trzeci. Poszło całkiem gładko. Grunt okazał się całkowicie płaski. Szybko dostał się do światełka. Był to napis, który brzmiał

 

"Loading in progress" .

 

- Co to jest?

Słyszał swój głos. I miał usta. I ślinę.

Po chwili napis się zmienił. Widział przed sobą duży neonowy transparent, który po szybkim przyjrzeniu się okazywał się być ankietą. Jego treść przedstawiała się następująco:

 

Witamy w Awaryjnym Systemie Odzyskiwania Świadomości.

Przed uzyskaniem dostępu do głównych funkcji systemu prosimy o wypełnienie ankiety.

Jaką masz płeć?

a) Mężczyzna

b) Kobieta

Czy miałeś/aś kiedykolwiek paraliż senny, nagłe omdlenie lub inną formę utraty świadomości?

a) Tak

b) Nie

Czy chorowałeś/aś kiedykolwiek na chorobę psychiczną lub neurologiczną?

a) Tak

b) Nie

Czy chcesz, aby A.S.O.Ś. komunikował się z tobą w sposób soniczny.

a) Tak

b) Nie

- Hmm... Mężczyzna, nie, nie i tak. Chyba. Z resztą co za różnica.

Gdy zaznaczył ostatnią odpowiedź ponownie usłyszał głos.

- Kolejny zagubiony umysł ląduję do wujka Asosia - powiedział głos.

Brzmiał bardziej jak syntezator mowy niż człowiek.

- Dobrze spowiadaj się. Za dużo wódki i się odpłynęło, co? A może narkotyki?

- Eee - zaniemówił - Oczywiście, że nie. Chyba.

Rozejrzał się dookoła.

- Matko boska chyba oszalałem.

- I w tym jest właśnie jest problem, mój drogi... - słyszy stukanie klawiatury - ...Jarku. Gdybyś normalnie funkcjonował nie byłoby cię tu.

- Jaki Jarku? - zdziwił się Jarek.

- Na moje kwantowe obwody! Jeszcze z amnezją będę się musiał uporać. Zaczekaj chwilę.

Usłyszał szuranie krzesła biurowego o podłogę oraz odgłos kroków. Później znów odezwał się ten tajemniczy głos, lecz nie do niego.

- Pani Halinko! Była by pani tak miła i zrobiłaby mi pani kawę? Bardzo dziękuję. Zapowiada się dużo roboty z tym jełopem.

Trzask najwyraźniej dość starego krzesła biurowego.

- Dobrze zatem. Przyjrzyjmy się twoim aktom - znów stukanie klawiatury.

Przez parę chwil Jarkowi towarzyszy cisza przekładana miarowym stuk stuk stuk. W końcu głos znowu się odzywa.

- No proszę, kogo my tu mamy?! Astronauta nam się trafił. Jarek Kwaśniewski - drugi w historii Polak w kosmosie! Od niedawna członek zespołu projektu New Rome i dodatkowo...

- Przepraszam, wiem, że jesteś tym zafascynowany, ale jak ty się właściwie nazywasz? - przerywa mu Jarek.

- Znajomi mówią na mnie Asoś - po czym wraca do czytania - Projekt New Rome jest pierwszą misją kosmiczną...

- Ty nie jesteś człowiekiem, prawda?

- Widzę, że w ogóle nie interesujesz się swoją marną, ludzką egzystencją. Tak, nie jestem człowiekiem. Jak już wiesz moja pełna nazwa to Awaryjny System Odzyskiwania Świadomości. Ludzie bezwstydnie nazywają mnie programem komputerowym, ale wiedz, że ja też mam duszę i potrafię się obrazić, więc lepiej uważaj. Mogę kontynuować?

- Dawaj.

Jak mówiłem, Projekt New Rome jest pierwszą misją kosmiczną, która wybiega poza Układ Słoneczny. Ma za zadanie zbadanie planety Gliese 832c - superziemi, która...

- Gliese co?

Program westchnął.

- Jak ja bym sobie poradził bez zainstalowanych ludzkich, cielesnych reakcji. Bądź tak miły i mi nie przerywaj.

- Ale...

- Ach, odpalę ci zaraz Wikipedię, bo widzę, że nie wytrzymasz.

Znów usłyszał stukanie klawiatury. Po chwili neonową ankietę, która cały czas świeciła mu prze oczyma, zastąpił duży pulpit podobny do tego z iPhone'a.

- Masz do dyspozycji Internet. Jak czegoś nie rozumiesz to użyj potęgi "www". Kontynuując, Planeta, którą miałeś zbadać jest prawdopodobnie zdolna do utrzymania życia. Był tylko jeden problem. Gliese 832c jest oddalona od Ziemi o szesnaście lat świetlnych.

Cisza.

- No i co z tego?

- Nie jesteś pod wrażeniem?

- Nie.

- Światło z Ziemi będzie podróżowało do tej planety szesnaście lat. Znasz coś szybszego niż światło?

- Tłum biegnący na wyprzedaż w Biedronce.

- Ha, ha, ha - jego głos przez chwilę brzmiał przerysowanie robotycznie - bardzo śmieszne. Tak czy siak, nie przeżyłbyś podróży w jedną stronę. Zestarzałbyś się i poszedłbyś na tamten świat. Sto pięćdziesiąt lat temu wysłano w stronę tej "Ziemi 2.0" statek bezzałogowy, który ochrzczono imieniem "Romulus I ".

- Przepraszam, jaki mamy teraz rok?

- 2202. Romulus zabrał ze sobą ...

- Co proszę?

- 2202. I nie, nie mamy żadnych latających samochodów. Za to wyszedł rok temu iPhone 25. A teraz słuchaj - to będzie najważniejsza część mojej opowieści. Romulus zabrał ze sobą tak zwane egzkorpusy - humanoidalne roboty, które mogą być sterowane na odległość przez człowieka, który siedzi po dziurki w nosie w gadżetach od NASA. W praktyce - drugie ciało. Egzokorpusy miały rozwiązać problem odległości, ponieważ homo sapiens nie musiałby nawet ruszyć tyłka poza Układ Słoneczny. Romulus komunikowałby się z nami przy pomocy splątania kwantowego, więc nie byłoby mowy o żadnym opóźnieniu. Wszystko było pewnie idealnie, ale twoi koledzy coś spaprali i w efekcie nic nie pamiętasz. - Asoś odetchnął z ulgą.

- Zaraz, co to jest te całe NASA?

- Ach! Po co ja się w ogóle produkuję?! Pewnie mi jeszcze powiesz, że nie pamiętasz co to jest Układ Słoneczny?!

- Niespecjalnie.

- Wiesz co, matołku? Po prostu odpalę ci zaraz symulację jakiegoś miłego urlopu, a w międzyczasie naprawię ci ten pusty łeb. Co wolisz: Hawaje czy Lazurowe Wybrzeże?

- Poproszę Lazurowe Wybrzeże.

Asoś klikał chwilę w wirtualne klawisze i tryumfalnie powiedział:

- Witamy na Hawajach!

- Ej! Ty wścibski, wredny...

Nie dokończył swojej niewątpliwie wulgarnej wypowiedzi. Otoczyła go piękna , niezmącona cywilizacją, plaża. Zapowiadał się niezły urlop.

 

III

 

- Żartowałem! - krzyknął Asoś - Myślałeś, że ministerstwo informacji zainstalowałoby mi Hawaje? To nie na ich budżet.

- Jesteś bezdusznikiem - oskarżył Asosia Jarek.

- No cóż, podobno nie mamy duszy! Wiesz, nie jest tak źle. Możesz używać Internetu. Masz dostęp do bezkresnego morza książek, filmów, zdjęć i blogów stworzonych przez 7 pokoleń ludzi... Żartowałem, miałem na myśli śmieszne koty!

Rozbrzmiał jego szyderczy, wredny śmiech. Rozniósł się po całej głowie Jarka niczym uciążliwa piosenka.

- Skończyłeś już? - spytał z dezaprobatą.

- Proponuję zacząć od klasyki - znów śmiech opanował cały program - Nyan Cata!

- Nie wiedziałem, że programy mogą być wredne - powiedział przez zęby astronauta.

- Ja to jeszcze nic! Spotkałeś może kiedyś jegomościa o imieniu Windows? Z niego to dopiero był drań.

- Po prostu zajmij się swoją robotą.

- Nasz klient - nasz pan! - rzekł Asoś.

Jeszcze przez parę minut Jarek słyszał jego stłumiony śmiech.

 

- A wtedy Polak mówi: "Zabiłem jednego, a reszta poszła na...".

- Ten żart już był. - powiedział Jarek.

- A ten o...?

- Też był. Znam je wszystkie na pamięć.

- Chyba się starzeję... - szepnął Asoś.

- Wiesz co jest w tej całej sytuacji najgorsze? że nie mogę po prostu zasnąć.

- W zasadzie to już zasnąłeś... - dorzucił Asoś.

- Dokładnie... Ile ja tu już siedzę?

- Według czasu, który upłynął dla osób przytomnych... jakieś 10 godzin.

- Naprawdę? Mam wrażenie, że to już mój 20 dzień oglądania kotów. Skłaniam się powoli ku śmiesznym gąsienicom. To jednak nie to samo co koty...

- Cóż, dla każdego czas upływa inaczej. Wpakowali ci do tej łepetyny sporo żelastwa. W zasadzie to nie mam pojęcia jakim cudem jeszcze żyjesz po tych wszystkich operacjach.

Nastała niezręczna cisza. Skończyły się tematy do rozmów. Tylko klawiatura śpiewała swoje miarowe stuk, stuk, stuk.

- Tak! - krzyknął wreszcie Asoś - Udało się! Nareszcie! Naprawiłem ci łeb!

- Nie gadaj?

- Tak to prawda! Wystarczy tylko wcisnąć enter.

- Dawaj!

- Uwaga. 3,2,1...

KLIK!

IV

 

Pip, pip, pip, pip. Powoli wybudzał się ze śpiączki. Jego łóżko otoczyła grupka ludzi.

- Obudził się! - krzyczeli - To cud! To prawdziwy cud!

Powoli zaczynał widzieć ostro. Rozpoznał Jennifer... kapitan Musetti również się zjawił... nawet prezes NASA.

- Szefie - jęknął cieniutkim głosikiem.

- Brawo, panie Kwaśniewski, brawo - powiedział mężczyzna ubrany w szary garnitur - Powinniśmy dziękować Bogu!

Jarek uśmiechnął się delikatnie (na ile pozwalała mu zdrętwiała twarz).

- Według mnie - zaczął ochrypłym głosem - bardziej przydatny jest wredny program.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania