Prolog /Cienka granica

11 grudnia, 2013

 

Brooklyn

 

 

Po raz setny w ciągu minuty spoglądam na zegar, chociaż wiem, że od poprzedniego razu minęło zaledwie kilka sekund. W całym korytarzy jest niemal całkowita cisza. Jedyne co ją zagłusza, to kroki pielęgniarek, chodzących tędy co jakiś czas. Mimo że moje powieki ze zmęczenia same zaczynają mi opadać, robię wszystko, aby nie usnąć.

 

Znów patrzę w stronę zegara. I tym razem godzina niewiele różni się od tej, którą widziałam tam przed chwilą. Przez moment zastanawiam się, czy nie pójść po kawę z automatu, jednak szybko odrzucam ten pomysł. Nie wydaję mi się, aby picie sześciu kaw dziennie było zdrowe.

 

Kiedy znów chcę zerknąć na godzinę, drzwi do sali operacyjnej otwierają cię. Chociaż jestem naprawdę zmęczona, podbiegam do lekarza, który właśnie wyszedł.

 

Ten patrzy na mnie jakby niepewny. Jego mina ani trochę mi się nie podoba.

 

- Co z nią? - pytam, kiedy pan Thompson się nie odzywa.

 

Wzdycha cicho i proponuje, żebyśmy przeszli do jego gabinetu. Zgadzam się, kiwając głową.

 

Kiedy siedzę już na krześle, lekarz kładzie ręce na biurku i patrzy na mnie, jakby zastanawiał się, od czego zacząć. To sprawia, że mam złe przeczucia i jeszcze bardziej zaczynam się bać.

 

- Na początku musi pani pamiętać, że pani matka miała bardzo groźny wypadek i z trudem udało nam się przetransportować ją do szpitala.

 

- Czy ona... - jąkam się, ponieważ nie jestem nawet w stanie wypowiedzieć na głos tego, czego najbardziej się obawiałam.

 

- Nie – zaprzecza od razu. - Pani matka żyje, przed chwilą skończyliśmy ją operować. Jak tylko tu dotarła przewieziono ją na blok operacyjny. Kiedy ją do nas przywieziono miała rozległy krwotok wewnętrzny, złamane żebra, silny wstrząs mózgu...

 

- Dość – przerywam mu, ponieważ czuję, że dłużej nie wytrzymam.

 

Przecieram dłońmi twarz i przełykam gulę, rosnącą w moim gardle. Z trudem biorę parę głębokich wdechów. Lekarz daje mi chwilę na przyswojenie informacji.

 

- Rozumiem, że to dla pani trudna sytuacja, jednak musi pani wiedzieć o czymś jeszcze – mówi, uważnie obserwując moją reakcję. Podnoszę na niego wzrok i czekam, aż będzie kontynuował. - Już od początku wiadome było, że pani matka doznała urazu kręgosłupa. Rdzeń kręgowy został uszkodzony, wskutek czego istnieje możliwość, że pani Samantha nie będzie mogła poruszać niektórymi kończynami. Nie jesteśmy jeszcze wstanie stwierdzić, jak poważny jest uraz, ponieważ, jak już mówiłem, kiedy tylko tu trafiła musieliśmy zająć się obrażeniami wewnętrznymi. Jak najszybciej zrobimy odpowiednie badania i wtedy wszystkiego się pani dowie. Na chwilę obecną nie możemy być niczego pewni.

 

- Czyli będzie żyła? - Chcę się upewnić.

 

- Miejmy nadzieję. Miała wielkie szczęście, że w ogóle udało jej się przeżyć, ale myślę, że kilka najbliższych dni będzie najważniejszych.

 

Kiwam smutno głową i wstaję krzesła. Szybko jednak przekonuję się, że nie był to najlepszy pomysł, ponieważ kręci mi się w głowie Pan Thompson zauważa to i pomaga mi z powrotem usiąść. Odchodzi ode mnie na chwilę i wraca po chwili, podając mi wodę i tabletki.

 

- To tabletki uspokajające. Proszę je wziąć, to normalne, że po tym, czego się pani dowiedziała, jest pani zdenerwowana.

 

Biorę leki i popijam je wodą, po czym oddaje lekarzowi szklankę.

 

- Pójdę po pielęgniarkę, żeby się panią zajęła – informuje mnie.

 

- Nie trzeba – zatrzymuję go. - Już jest w porządku, po prostu trochę zakręciło mi się w głowie. To nic poważnego.

 

- Jest pani pewna?

 

Przytakuję tylko i wychodzę z jego gabinetu. Kiedy jestem przed drzwiami, słyszę jeszcze jego głos:

 

- Jutro będę mógł powiedzieć o stanie pani matki więcej, więc w razie czego zadzwonię do pani.

 

- Nie trzeba, będę w szpitalu.

 

Widzę, że nie podoba mu się to, jednak nic nie mówi Zamykam drzwi do pomieszczenia, w którym siedzi lekarz, i siadam na jednym z plastikowych krzeseł. Opieram łokcie o kolana i chowam twarz w dłoniach. Dopiero wtedy po policzkach zaczynają spływać mi słone łzy. Ścieram je rękawem bluzy, jednak okazuje się to zupełnie niepotrzebne, ponieważ moje policzki znów stają się mokre. Pociągam nosem, a mój cichy dotąd płacz w znacznie głośniejszy szloch. Płaczę tak długo, że aż zaczynam się trząść. Kilka razy przez korytarz przechodzi pielęgniarka, jednak jedyne co robi, to zerka na mnie kątem oka.

 

Jestem tak wyczerpana fizycznie i psychicznie, że nie zauważam nawet, kiedy zasypiam.

 

 

____

Opowiadanie znajdziecie też na Wattpadzie: https://www.wattpad.com/story/77411303-cienka-granica

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • dainty 25.09.2016
    Trafiłaś w moje klimaty :) fajnie byłoby, jesli rozdziały byłyby nieco dłuższe - to tylko moja sugestia ;) bardzo mi sie podoba, ocenie jak bedzie sposobność :) w wolnej chwili zapraszam do mnie
  • Misiaczek 27.09.2016
    Cudownie piszesz. Będę czytała twoją twórczość.

    Zapraszam do siebie
    http://lovesmydreams.blogspot.com/

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania