Promień
Pamiętam to jak wczoraj, byłaś niczym światło
Co w sercu mym gościło i długo nie gasło
Ciepło twego wzroku co topiłoby lodowce
Nie zaznałem do tej pory tego rodzaju miłości
Jako dwunastolatek w sali od polskiego sam
Nie poznałem żadnej panny co by lśniła taki blask
Byłaś starsza o dwa lata i gościłaś w moich snach
A promienie słońca na mej skroni odebrały smak
Potrzebny byłby kask, by uchronić przed udarem
Parę chwil zajęło jednak gdy się całkiem zakochałem
Byłem skryty, cichy, słaby, nie umiałem nic powiedzieć
Bo kompleksy mego ciała przysłaniały mi tak ciebie
Koło teatralne było furtką do świetności
Jako aktor byłem znany choć to występ amatorski
Szkoła kpiła z mej osoby, gdy klaskali całkiem miło
Jak wiadomo wielu takich było co mi źle życzyło
Nagradzany byłem za to na występach teatralnych
Czułem się więc taki fajny, coraz bardziej popularny
Mimo faktu, że spełniałem się w dziedzinie tak przypadkiem
Nie umiałem się odnaleźć rozmawiając tak ukradkiem
Brakowało słowa aby opisać co u mnie
Nie patrzyłem w twoje oczy choć na co dzień patrzę dumnie
W głowie mętlik który produkował wobec mnie kalumnie
Z perspektywy czasu sądzę, że to było takie durne
Byłaś Galadrielą z Rings of Power, wówczas jej nie znałem
Życie w mej młodości było wiecznym karnawałem
Śniłem ciebie mimowolnie, w głowie miałem kakofonie
Nie mówiłem nic o sobie co robiłem dobrowolnie
Byłaś drobna, smukła, piękna niczym malowany pejzaż
Włosy białe niczym śniegi syberyjskie, krótkie jednak
Głos tak cichy i spokojny, byłby lekiem na insomnie
W młodym mózgu mej osoby zakotłował tak potwornie
Popularność w tamtych latach nie dodała mi odwagi
Żyłem tylko twardo wówczas ukrytymi marzeniami
Przez to wszystko obchodziłem się z różnymi problemami
Nastolatek z burzą uczuć nie dał rady z emocjami
Przez rok szkolny tylko raz porozmawiałem z tobą dłużej
Gdybyś mnie nie zaczepiła, to bym milczał jak zatruty
Byłem logiem w tamtych latach naszej teatralnej grupy
Choć nie chciałem być aktorem każdy chciał wejść w moje buty
Nie pragnąłem twej uwagi czując że nie zasługuje
Nie mówiłem nic do ciebie w strachu przed tym co poczujesz
Nie odkryłem tej odwagi, która mogłaby coś więcej
Po trzynastu latach już zamknąłem całkiem swoje serce
Wszystkie inne mi wadziły, bo nie były tobą w końcu
Uciekałem w stronę mroku jak wilk w Wilku i Zającu
Mijał pierwszy rok w gimnazjum prędko miesiąc po miesiącu
Nie cieszyłem się z wakacji, bo nie miałaś tu powrotu
Były noce nieprzespane, smutek, żal i wielka rozpacz
Jak dziewczyna tej figury mogłaby mnie w ogóle kochać
Mimo że słów tego wiersza w życiu swoim ty nie poznasz
Nie ma mowy, abym znowu takim trudom musiał sprostać
Można śmiało stwierdzić że to wcześnie na miłości
Dziecko w końcu lat dwanaście, by nie było nieścisłości
Przesiąknięty tym uczuciem byłem aż do białej kości
Może właśnie temu teraz towarzysze samotności
Wieńcząc tą historię dodam, że to wszystko już minęło
Brak odwagi oraz moje wrogie sobie alter ego
Światło bijące jak w baśni od druidzkiego kostura
Zgasło w głębi mego serca i została tylko dziura
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania