Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Proroctwa
– Słyszałeś pan? – zapytał starszy z papierosem w ustach.
– No, słyszałem – odparł młodszy, chudy, jakby zabiedzony. Także popalał i człapał w miejscu z zimna.
– Ludzie to się przyzwyczają. Pewnie, trochę się wkurwią. Co pan myślisz, sam jak wczoraj powiedzieli, to się o mało nie zakrztusiłem. Pomyślałem se: „A żeby tych skur…” – zamilkł chwilowo, po czym rozejrzał się, czy choć nikt nie podsłuchuje – No, ale tak to już jest. Są kryzysy, są wzrosty. Uch, zimno jak diabli.
– Zimno. – potwierdził drugi – Ciężko będzie, ma pan rację.
– No, no, ciężko. Ale mówię, ja już swoje przeżyłem, trochę ten świat znam. Trzeba było to i przebiedowałem. Młodziaki będą źli, to na pewno. Już słyszałem na ulicy, szepczą, klną. Twarze posmutniałe. Ee tam – rzucił niewyraźnie i zaciągnął się.
– Tego się właśnie boję, proszę pana – odparł młodszy i zapatrzył się w dal.
– Ee, panie, mówię, da się żyć. A może i zdrowiej wyjdzie, hę?
– Ale ja nie o jedzeniu myślę.
Starszy spojrzał na niego krzywo.
– A o czym?
Młodszy zadumał się, dopalił papierosa, rzucił go na śnieg i zgniótł.
– Ja się, proszę pana, boję, żeby tu tylko do żadnej tragedii nie doszło.
Stary parsknął i machnął ręką.
Gdańsk, 13 grudnia 1970.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania