Przechadzka przez Morię
Pomyślałem, że dziś zaszaleję i dodam dwa teksty. Bo tak.
Życzę miłej lektury!
Promienie słońca zapewne dobijały się już do okna mojego mieszkania. Przestało to robić na mnie jakiekolwiek wrażenie w dniu, w którym zdecydowałem kupić rolety, więc wyciągnąłem się leniwie na rozkopanej pościeli i ziewnąłem przewlekle. Przyjemny dreszcz rozszedł się po całym moim ciele sprawiając, że mimo godziny dwunastej, która właśnie wybijała na zegarze w przedpokoju, poczułem nieodpartą potrzebę pozostania w łóżku jeszcze przez przynajmniej kilka minut.
W tej chwili rozległo się jednak pukanie do drzwi i chcąc nie chcąc musiałem wstać. Założyłem pierwsze lepsze leżące na ziemi majtki i narzuciłem na siebie szlafrok, zawiązując go niedbale. Przechodząc przez przedpokój, spojrzałem jeszcze przelotnie do lustra i kilkoma szybkimi ruchami doprowadziłem włosy do porządku. Jeden tylko uparty kogut nie chciał ustąpić ale dałem mu za wygraną, kiedy usłyszałem kolejne pukanie do drzwi.
- No idę, do kurwy!
Kiedy otworzyłem drzwi, mym oczom ukazali się dwaj mężczyźni. Pierwszego nie znałem, drugi miał na imię Filip i był naprawdę denerwującym człowiekiem, którego wysyłało wydawnictwo, kiedy zbyt długo nie oddawałem do druku żadnego nowego tekstu.
- Witaj, Tadeuszu.
- Dzień dobry. Czego chcesz? Przecież mam jeszcze tydzień do oddania tekstu.
- Znów nic, tylko pijesz. Termin minął tydzień temu, ale ja nie w tej sprawie. Wydawnictwo ma wobec ciebie inne plany.
- A ten goryl to tutaj po co?
- Dla towarzystwa. To co, nie wpuścisz nas?
- Nie.
W tej chwili wysoki mężczyzna postąpił do przodu i przepchnął mnie w progu tak mocno, że zatoczyłem się aż do kuchni, żeby się nie przewrócić.
- Przynajmniej wytrzyjcie buty o wycieraczkę! – krzyknąłem, poprawiając szlafrok, który spadł z mojego lewego ramienia wskutek interwencji goryla. Oczywiście nie posłuchali, wchodząc po prostu do salonu, wciąż spowitego przez mrok żaluzji.
- Korzystając z tego, że jesteś w kuchni, zrobisz nam po kawie? – zapytał Filip, rozsiadając się na moim łóżku.
- Nie. Mów, czego chce wydawnictwo i wynoś się. Muszę pracować.
- Widzisz, wydawnictwo ostatnio cienko przędzie. Sam wiesz, że w dzisiejszych czasach nikt nie czyta książek…
- Do czego zmierzasz?
- Widzisz, jest pewien sposób, żeby chociaż na pewien czas polepszyć sprzedaż twoich książek.
W czasie tej wymiany zdań wróciłem, powłócząc nogami, do pokoju i stanąłem w progu, opierając się o framugę. Goryl usiadł przy biurku, na którym stał wyłączony komputer, i bawił się we wciskanie kolejnych klawiszy na klawiaturze. W chwili, kiedy ani ja, ani Filip nic nie mówiliśmy, w całym mieszkaniu słychać było jedynie szalenie irytujące: stuk, stuk, stuk. Szybko skojarzyło mi się to z dudnieniem, które słyszała drużyna pierścienia podczas przechadzki przez Morię.
- Czy mógłbyś, do cholery jasnej, przestać? Ja pierdolę, chwili nawet spokoju! – wrzasnąłem, nie zważając na zamieszkujących pode mną sąsiadów. Byli starszym, ale bardzo miłym małżeństwem… czasem myślę, że to tylko dlatego, że byli głusi, nie poszli jeszcze do zarządu osiedla ze skargą.
- Uspokój się. Może usiądziesz? Przyjemniej będzie się prowadziło konwersację.
- Komu przyjemniej, temu przyjemniej. Mów, czego chcesz i wynoś się. Ty i twój goryl.
- Widzisz… masz dwadzieścia siedem lat.
- Też mi odkrycie. Jeśli przyszedłeś tutaj na moje urodziny, to się spóźniłeś o dwa miesiące.
- Jimmy Hendrix, Jim Morrison, Kurt Cobain.
- Nie wkurwiaj mnie.
- Wiesz, co ich łączy? Wszyscy umarli, mając dwadzieścia siedem lat.
- Jak to się niby ma do mnie? Nie wybieram się jeszcze do grobu.
- I właśnie w tym rzecz, mój drogi. Gdybyś zginął, wydawnictwo mogłoby rozkręcić świetną kampanię reklamową i wznowić wydanie twojego ,,Portalu”.
- Zaraz, zaczekaj. Czy ty, do kurwy, proponujesz mi samobójstwo?! Co ja jestem, bohater Konwickiego?!
- Spójrz prawdzie w oczy. Jesteś pisarzem jednej książki. Każda kolejna jest coraz gorsza. Z tobą jest coraz gorzej… Albo inaczej. Widzę dwa wyjścia z tej sytuacji. Albo zabijesz się teraz i pozwolisz zarobić przynajmniej wydawnictwu, albo przez kolejne trzydzieści lat będziesz umierał w tej zgniłej dziurze, nie przynosząc chwały, ani pieniędzy, sobie i wydawnictwu.
- Chyba cię pojebało… Pojebało was wszystkich… Wypierdalać stąd. Powiedz wydawnictwu, że zrywam umowę. I że dzwonię po prawników.
- Mój drogi… ale to nie była prośba.
Roześmiałem się na głos, chcąc wyrazić, co czuję na myśl o tej niedorzecznej propozycji, ale w oczach Filipa nie było ani pół iskry rozbawienia. Oczu goryla nawet nie widziałem, bo były skryte w cieniu wytwarzanym przez szczelne żaluzje. Nie powiedziałem już ani słowa, odwróciłem się tylko, żeby jak najszybciej dotrzeć do drzwi i wyrwać się z tego szaleństwa, ale kiedy biegłem przez przedpokój, poczułem przeszywający ból, który zaczął się nieco na prawo od kręgosłupa i utknął gdzieś w płucu. Padłem na ziemię, kątem oka widząc tylko, że moje lustro zostało zachlapane czymś czerwonym. Chciałem powiedzieć tym dwóm matołom, żeby po sobie pościerali, ale nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa.
Usłyszałem tylko stłumiony głos, który musiał należeć do goryla.
- Mam go dobić?
- Nie. Popełniający samobójstwa nigdy nie strzelają dwa razy.
- Nie strzelają też sobie w plecy.
- Tak. Ale to ty zepsułeś robotę, więc teraz pozwól, że ją naprawię.
- Co?!
- Co byś powiedział na zabójstwo przez psychofana? Jak dla mnie to brzmi nieźle.
Po chwili usłyszałem tylko, jak coś ciężkiego pada na ziemię, nieopodal mnie.
- Teraz tylko upozorować… - zanucił śpiewnie pod nosem Filip. Co jak co, ale śpiewał nieźle.
Komentarze (8)
"nie chciał odstąpić" - ja bym napisała "ustąpić", ale Ty jesteś autorem, więc...
"Oczów" - chyba oczu, tak mi się wydaje
Fajne opowiadanie, takie z humorem. Troszku czarnym, ale zawsze. Najbardziej spodobał mi się ten fragment:
" - Widzisz… masz dwadzieścia siedem lat.
- Też mi odkrycie. Jeśli przyszedłeś tutaj na moje urodziny to się spóźniłeś o dwa miesiące. "
W sumie nie wiem czemu, ale czy muszę wiedzieć wszystko? 5
,,Promienie słońca zapewne dobijały się już o okna mojego mieszkania" - dziwnie mi jakoś brzmi, żeby dobijać się o coś, jak to wynika z tego zdania, raczej do czegoś, nie wiem, czy to literówka, czy tak zamierzałeś napisać...;
,,Założyłem pierwsze lepsze, leżące na ziemi majtki" - bez przecinka;
,,Przechodząc przez przedpokój (przecinek) spojrzałem jeszcze przelotnie do lustra";
,,Jeden tylko uparty kogut nie chciał ustąpić i dałem mu za wygraną, kiedy usłyszałem kolejne pukanie do drzwi" - to może nie jest jakiś błąd, ale średnio pasuje mi tu zdanie łączne, zamiast niego, wybrałabym raczej przeciwstawne (ze spójnikiem "ale"), ale zrobisz, jak będziesz uważał;
,,Kiedy otworzyłem drzwi (przecinek) mym oczom ukazali się dwaj mężczyźni";
,,który spadł z mojego lewego ramienia na wskutek interwencji goryla" - ,,na skutek" albo ,,wskutek";
,,Mów (przecinek) czego chce wydawnictwo i wynoś się" - to zdanie pojawiło się dwa razy;
,,Goryl usiadł przy biurku, na którym stał wyłączony komputer (przecinek) i bawił się we wciskanie kolejnych klawiszy";
,,W chwili, kiedy ani ja, ani Filip nic nie mówiliśmy (przecinek) w całym mieszkaniu słychać było";
,,czasem myślę, że to tylko dlatego, że byli głusi (przecinek) nie poszli jeszcze do zarządu osiedla";
,,Jeśli przyszedłeś tutaj na moje urodziny (przecinek) to się spóźniłeś o dwa miesiące";
,,Wszyscy umarli (przecinek) mając dwadzieścia siedem lat";
,,Albo zabijesz się teraz i pozwolisz zarobić przynajmniej wydawnictwu, ale (albo) przez kolejne trzydzieści lat będziesz umierał w tej zgniłej dziurze (przecinek) nie przynosząc chwały, ani pieniędzy, sobie i wydawnictwu" - bez przecinka przed "ani";
,,chcąc wyrazić (przecinek) co czuję na myśl o tej niedorzecznej propozycji";
,,kiedy biegłem przez przedpokój (przecinek) poczułem przeszywający ból";
,,Po chwili usłyszałem tylko (przecinek) jak coś ciężkiego pada na ziemię, nieopodal mnie" - bez przecinka przed "nieopodal". 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania