Przedział dla pijanych mężczyzn
Wnętrze zatłoczonego wagonu: kobieta przytula głowę do zimnej szyby. Stanie na nogach utrudnia jej duży brzuch. Obok w przedziale wszystkie miejsca zajęte. Nadchodzi kierownik pociągu. Odsuwa drzwi i zapala światło.
— Proszę ustąpić tej pani. To przedział dla kobiet w ciąży i matek z małymi dziećmi.
Z siedzenia wstaje rosły mężczyzna. Czuć od niego alkoholem. Przeklina coś pod nosem, obrzuca kobietę nienawistnym spojrzeniem. Potem siada półdupkiem na grzejniku w korytarzu. Kobieta zajmuje jego miejsce. Mija kilka chwil… Pociąg staje gwałtownie. Mężczyzna na korytarzu przytomnieje i wali pięścią w drzwi przedziału.
— Kurwa, nie spać! Ja nie śpię, to wy też nie zaśniecie!
Komentarze (43)
Tu jest jakieś ukryte dno czy zaszyfrowany przekaz, którego nie widzę?
Bywa.
Bardzo trafna interpretacja niektórych ludzi, Narratorze
Nie tyle chodziło mi o negatywny charakter jednostki, ile o sytuacje, które sprzyjają złemu zachowaniu. Gdyby w pociągu wystarczyło miejsc dla każdego, pasażerowie mogliby być dla siebie mili. Napuszczanie ludzi na siebie sprzyja konfliktom. Dziękuję za ciekawy komentarz.
Dawny savoir-vivre ustępuje pod wpływem własnych potrzeb.
Dobrze, że zwróciłeś uwage na pewne aspekty życia codziennego.
Pozdrowienia!
Cieszy mnie, że myślimy podobnie.
Siedząca pani mogła wziąć chłopca na kolana i ustąpić miejsca dziewczynie z dzieciątkiem i takie szmaty wychowują przyszłych mężczyzn, którzy nie mają szacunku do kobiet.
Za późno zauważyłam tę scenę, bo dopiero przy wysiadaniu...
Tu już mamy problem licytacyjny — czyja potrzeba jest większa, kto ma trudniej, komu się należy miejsce? W takich wypadkach najlepszym rozwiązaniem jest chyba kompromis, jak sugerujesz, choć nie dla każdego jest to łatwy wybór, ponieważ większość ludzi nie lubi tracić niczego ze swoich przywilejów.
Druga interesująca myśl w Twoim komentarzu to „takie szmaty wychowują przyszłych mężczyzn”. No, właśnie. Miłe złego początki. Skąd się ten wredny męski charakter bierze?
Dziękuję za podzielenie się ciekawymi refleksjami.
To sorry.
Bardzo dużo podróżuję i nigdy nie potrafiłabym się wykłócać o miejsce. Mnie na przykład cieszy fakt, że w moim wieku jeszcze nikt mi nie robi miejsca... czuję się taka młoda.
Pozdrawiam
Tytuł jest odwróceniem sytuacji, która wydarzyła się naprawdę. Wracałem nocnym pociągiem z Częstochowy do Warszawy. Siedziałem na korytarzu, na białym worku z grubego płótna, jakich marynarze używają na statkach. Na spodzie worka książki, z wierzchu ubranie, dlatego jechało się raczej wygodnie. Tak na oko połowa pasażerów, przeważnie mężczyzn, miała nieźle w głowie. Oczywiście przedział dla kobiet w ciąży i matek z małymi dziećmi powinien być zamknięty i udostępniany w miarę potrzeby. Ale może ktoś go sobie otworzył. Takie przedziały zamykano prostym, kwadratowym kluczem. Można je było łatwo otworzyć dwoma monetami trzymanymi równolegle do siebie. Ciekawe, że komu opowiadałem tę historię uważali ją za zabawną, nikt nie współczuł tej kobiecie. Pewnie, że lepiej mieć siły i stać o własnych nogach, aniżeli liczyć na zmiłowanie obcych osób. Ale dopóty garnek...
Dziękuję za konstruktywny komentarz.
Szczerze mówiąc, to jeszcze ten pijaczek, można powiedzieć, grzeczny. Znam takich, którzy za mniejsze zwrócenie uwagi, roznieśliby pociąg, byle, po pierwsze - zaznaczyć swoją obecność, po drugie - wymusić na innych dostosowanie się do jego wymagań i potrzeb.
Bo co taka kobieta z brzuchem pod nosem, co tam jakaś babcia z Parkinsonem, co tam inni - kiedy taki ''jaśnie pan'' w pociągu.
Pozdrawiam. 5
Masz rację, to był słaby pijak skoro tak łatwo dał się wygonić z przedziału. A że później walił w drzwi i darł się na całą japę, to pewnie rodzaj zalecania się do tej kobiety, pozostałość życia jaskiniowego.
Dziękuję za najwyższą ocenę i również pozdrawiam :)
Najgorsze, że tacy ludzie są wśród nas. Spotkać na swojej drodze takiego ''jaskiniowca'', to tragedia.
Najlepszy komentarz to brak komentarza, najlepsza ocena to wstrzymanie się od niej, żebyśmy sami nie byli oceniani :)
Pozdrawiam
Panie Józefie wtedy nie było „wyższych sfer” tylko ludzie pracy oraz bikiniarze. A historia wydarzyła się naprawdę (nadmieniłem o tym w odpowiedzi do komentarza Pasji), tylko nie potrafiłem jej przedstawić właściwie. Dziękuję za krytyczną opinię.
Piątak, bo lubię pióro Autora i już ?
Dziękuję za piątaka, wychodzi nieźle, pięć groszy za słowo, da się z tego wyżyć :)
Pomimo pozorów zła, Polak z Polką prędzej się dogadają niż Amerykanin z Amerykanką. Ustąpił jej miejsca, zresztą niewykluczone, że to właśnie z nim zaszła w ciążę podczas jakiejś prywatki. Pamiętam w roku 1980 często wyłączali prąd, co zachęcało do szybkiego, ryzykownego seksu, owocującego zwiększoną liczbą porodów.
Sumując – ciekawa migawka z czasów minionych (znów powtórzę: "mam nadzieję"), ale literacko, nawet nie leżał ten tekst obok innych Twoich.
Dobrze przynajmniej, że tytuł się spodobał, a komentarz daje wiele do myślenia :)
Bo literacko ten tekst jest zwyczajnie słaby.
Pozdrawiam serdecznie:)
Mnie się wydaje, że w Polsce alkohol to katalizator ułatwiający komunikowanie się między ludźmi, dlatego raczej należy się zastanowić jakie jest przyzwolenie dla osób niepijących. Z mojego doświadczenia abstynentom jest o wiele trudniej nawiązać znajomość.
Dziękuję za przeczytanie oraz ciekawy komentarz.
Część starszych emigrantów, mówię to na podstawie ich wypowiedzi, tak między innymi tłumaczy decyzję o niepowrocie.
Ich sprawa, nie moja, ale w kraju wiele się zmieniło.
Chyba jednak lepsi ludzie w dzikim kraju niż sztucznie się uśmiechający, kłamliwie uprzejmi. Kiedyś w Polsce ekspedientki miały minę ponurą jak chmura, ale gdy któraś się uśmiechnęła, wiedziałem, że jest to uśmiech wywołany autentycznym uczuciem, a nie obawą przed utratą pracy.
Wielu starszych z emigracji nie wraca, ponieważ ich dzieci nie są emocjonalnie związane z Polską i nie będą w stanie zapewnić im tam opieki.
Dziękuję za oryginalne refleksje.
Pozdrawiam.
Jak już wspominałem sytuacja wydarzyła się naprawdę. Byłem świadkiem wielu innych, nawet bardziej widowiskowych zdarzeń w pociągach. PKP dostarczały podróżnym rozrywki o jakiej dziś można sobie pomarzyć. Zresztą wiesz najlepiej, bo sam o tym pisałeś.
Dziękuję za wizytę i również serdecznie pozdrawiam.
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.:
Pamiętam przygodę z dzieciństwa. Miałam wtedy 12 lat, Wracałam z rodzicami z wczasów w Jastarni. Lato, ludzie mokrzy od potu, poprzylepiani do siebie w korytarzu pociągu, i przedział, w którym spała rodzinka. Trzy osoby... Luźno... Pamiętam nawet, jak byli ubrani! Tato, mama i dorastający, nastoletni syn - wszyscy w kolorowych kamizelkach z włóczki, kamizelkach w cytrynowe i seledynowe paski (naprawdę! W upał - w prawie sweterkach), I śpią, rozłożeni wygodnie, z nogami założonymi na przeciwległe siedzenia. Stopy w skarpetach. Buty na podłodze.
Co jakiś czas kolejny, przybywający, nowy pasażer, przepychający się przez tłum, otwierał ze zdziwieniem i nadzieją, że sobie usiądzie, drzwi przedziału. I natychmiast te drzwi zamykał:
- O, Jezu! Jaki smród!
- Łeee!
- Można rzygnąć!
Aż pewien pan rzeczywiście zwymiotował w korytarzu.
I tak jechaliśmy, z tym gorzkim pawiem na podłodze. Lecz smród pawia był zapewne łatwiejszy do zniesienia.
Do przedziału nikt nie miał siły wejść.
Co do pijaków, na pewno lepsi są tacy, co to jak się napiją, to zwyczajnie śpią...
Dlatego dziś mamy wagony bezprzedziałowe, familijne, żeby nikt nie chrapał, nie puszczał wiatru, tylko koniuszkiem palca dotykał ekranu, skąd napływa więcej wyobcowanej treści, jeszcze więcej bezwonnych obrazków...
Dziękuję za przypomnienie uroków podróżowania koleją, a najbardziej słynnej lokomotywy.
Ale może da się to zrozumieć?
Przynajmniej odreagował swoją frustracje i konieczność zrobienia czegoś, na co nie miał najmniejszej ochoty. Oraz mimo wszystko upokorzenia. Kiedy pan pijaczek wychodził z przedziału, zwalniając miejsce kobiecie, musiały towarzyszyć mu pełne triumfu spojrzenia innych pasażerów, mówiące: dobrze że na niego trafiło, nie na mnie, ja mogę sobie jeszcze posiedzieć, pospać, choćby w ciasnocie i to nie mnie wywleczono przy wszystkich na miejsce stojące.
Zemsta, chęć odegrania się, pokazania, że mimo iż przestawiono go jak jakąś rzecz z kąta w kąt, to ma swoją podmiotowość i potrafi zaznaczyć obecność. Tym prostackim zabiegiem i krzykiem przywrócił sam sobie i w swym mniemaniu trochę utraconej nakazem zmiany miejsca godności. Wzbudził niechęć, emocje, które go wzmocniły i już nie był popychadłem, ale kimś z kim trzeba się liczyć.
Dobra, dość, bo zrobiłem z pijaka tragicznego bohatera tamtych czasów ;)
„Tragiczny bohater tamtych czasów” — bardzo mi się podoba taka interpretacja!
Czemu nie? Każdy ma swój honor, chce być zauważany, doceniany (również na Opowi), a nie jak jakiś mebel przestawiany z miejsca na miejsce, zmuszany wykonywać polecenia urzędników. Walenie pięścią to pozostałość po pobrzękiwaniu szablą, a do tego pomaga odreagować nagromadzoną złość, zmniejsza ryzyko zawału, więc jest zdrowym odruchem.
Dziękuję za pokrzepiający komentarz :)
A teraz coś innego: w mojej prozie poetyckiej chodzi o sens wypowiedzi, stąd: interpunkcja, przerzutnia i gra słów, czasami stosuję rymy - wewnętrzne i nic w mojej prozie poetyckiej nie jest przypadkowe - jest to całkowicie świadomy układ, dam przykład z "Fake Newsa", otóż to:
"jakże znienawidzony bohater - narodu:
po prostu pan - poeta..."
Przecież mogłem napisać tak:
"jakże znienawidzony bohater narodu,
po prostu pan poeta."
Chodzi przede wszystkim o umiejętność czytania, pierwszą wersję czytamy na kilka sposobów - dzięki interpunkcji:
- "jakże znienawidzony bohater",
- "jakże znienawidzony bohater narodu",
- "narodu po prostu pan",
- "narodu po prostu pan poeta",
natomiast drugą wersję czytamy jak czytamy w oryginale, która lepsza?
Łukasz Jasiński
Tym komentarzem przypomniałeś mi o książce „Gra w klasy” argentyńskiego pisarza Julio Cortázara. Książkę można czytać na dwa sposoby: Od pierwszego do ostatniego rozdziału, po kolei lub według klucza umieszczonego przez autora, przeskakując rozdziały, tak jak dzieci przeskakują pola malowane kredą na chodniku podczas zabawy w klasy, stąd tytuł książki.
Twój styl pisania jest trudny, nie dlatego, iż jest on zagmatwany, ale dlatego, że stawia wysokie wymagania czytelnikowi, który spodziewa się czegoś standardowego. Krótko pisząc — odbiegasz od normy co jest jednocześnie i dobre, i złe. Złe, bo nie stosujesz się do zasad ogólnych, dobre, bo łamiąc te zasady, pokazujesz, że w ogóle istnieją.
Jednak nie to jest najważniejsze. Istotniejsze jest pytanie: Czy jesteś zadowolony z tego co piszesz?, a jeśli tak, to czy jesteś w stanie znieść krytykę i ataki czytelników? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, zachęcam, żebyś kontynuował publikacje swoich utworów na tym portalu bez zmian.
Narrator.
Łukasz Jasiński
Otóż publikując tutaj utwory oraz komentując utwory innych autorów, sam stajesz się przedmiotem opinii, a czasem zaciekłych ataków pozostałych użytkowników. Jest to nieuniknione: gdzie wiele blasku, tam również kryje się niemało cienia.
Jednak masz nad nimi olbrzymią przewagę — jesteś autentyczny, jesteś chyba jedynym użytkownikiem, co publikuje pod prawdziwym nazwiskiem. Nawet ja czuję się niezbyt komfortowo w rozmowach z Tobą, ponieważ ukrywam własną tożsamość, oczywiście z wiadomych względów, które przedstawiłem wcześniej.
Po drugie — masz własną, silną opinię, nikomu nie słodzisz, walisz gorzką prawdę między oczy, a to również wywołuje reperkusje, jeszcze gwałtowniejsze, bo ludzie kochają prawdę o sobie, tak samo co kobiety zmarszczki na twarzy. Zanim zaczniesz ciąć deskę piłą, powinieneś założyć okulary ochronne, czyżbyś zapomniał o podstawowych środkach ostrożności?
Jakie wyjście? Widzę dwa:
1. Przestać publikować. Podziała natychmiast, lecz w ten sposób niczego nie osiągniesz.
2. Zaakceptować komentarze. Kto mieczem wojuje... Bierz ludzi jakimi są, odrobina poczucia humoru również nie zaszkodzi. Śmiej się z tego, tak jak ja się śmieję pisząc to w tej chwili, bo życie śmiechu tylko jest warte :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania