Przejście
[Wchodź po linii, jak ustawiła. Jeśli mokre — licz kroki.]
Jeszcze nie zdążyło wyschnąć po Królowej. Podłoga świeża. Tafla stoi nisko przy listwie, ciągnie światło jednym połyskiem. Przez korytarz idzie żółto-czarna taśma — nie dekor, tylko zakaz. Jej pas już zrobiony; ten bliżej drzwi jeszcze mokry. Zapach środka siedzi nisko, pod listwą. Żółty odbija się w mokrym jak cienka żyła. W prześwicie jej cień — patrzy, czy nie wejdę w mokre.
Podeszwa na moment staje nad krawędzią. Ciężar wisi, sprawdza, czy przyjmie.
— Nie tą stopą.
Prawa zjeżdża o włos w stronę mokrego — łapię równowagę biodrem. Na mokrym zostałby zaraz półksiężyc, rozszedłby się w połysk, popsułby linię.
Z lewej suchy fragment, matowieje szybciej. Krok bierze właśnie to miejsce, omija taflę o dwa palce. Kroki schodzą: dwa — dwa — cztery, po suchym. Drżenie trzyma się taśmy jak paznokcia. Jedna kropka z podeszwy kapie na mokre — syczy krótko. Jej wzrok od razu tam idzie.
— Cofnij o włos.
Cofam o włos — ślad się spłaszcza, ale zostaje.
Bokiem idę dalej, wzdłuż suchego. Pod stopą zmiana: z połysku na mat. Tu już jej temperatura. Palce Królowej wygładzają brzeg taśmy tym samym ruchem, którym przed chwilą ściągała wodę; taśma siada równo.
Na suchym zostawiam mały znak z podeszwy, już świadomie, nie z przypadku. To moje. Widzi.
— Tyle. — dwa słowa i koniec.
Palcem dociąga róg taśmy — milcząco. Taśma zostaje napięta. Granica też. Podłoga schnie w jej porządku, z moim jednym śladem na brzegu.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania