Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Przenikacze - Rozdział 1

Kryspin zmęczony po długim dniu pracy marzył tylko o jednym — powrocie do domu. Chcąc skrócić drogę nieopatrznie, wkroczył w wąską uliczkę.

– Ej ty kurwa!

Kiedy zwrócił wzrok w kierunku, z którego pochodził dźwięk, zobaczył trzech łysych, podchmielonych jegomości. Każdy z nich trzymał nóż sprężynowy.

– Dawaj kurwa pieniądze! – wrzasnął dres ponownie, podkreślając swoje słowa wymachiwaniem bronią. – Dawaj kurwa pierdolone pieniądze!

Kryspin przerażony pokazem natychmiast sięgnął po portfel leżący w plecaku i drżącymi rękoma, podał jego skromną zawartość bandycie.

– No no… – jego twarz wykrzywiła się w paskudnym uśmiechu – Teraz możesz spierdalać. – Wskazał ostrzem na wylot uliczki.

– Ej! Kim ty kurwa jesteś?! – krzyknął inny bandyta.

Z drugiego końca uliczki nadchodził dziwny mężczyzna. Z białymi włosami, ciemną karnacją i niezwykłym czarnym strojem zdawał się nie pasować do otoczenia. Z każdym krokiem wydzielał tajemniczą aurę.

– Pytałem się, kim jesteś!

– Denter.

– Co to za imię?!

– Salimskie.

– Jakie kurwa?

Dresy odwróciły się w kierunku, z którego nadchodził nieznajomy.

– Ty też dawaj kasę!

– Bo?

– Bo cię zapierdolę!

– Spróbuj. Gwarantuję, że pożałujesz.

Gdy przestępca zaatakował – zdawało mu się – nieuzbrojonego przybysza ten westchnął w myślach.

W jednej chwili za Denterem pojawiły się dziesiątki wodnych macek wijących się jak stado węży. Kilka z nich złapało bandziora, uniosło go nad ziemię, by po chwili z impetem grzmotnąć nim o ścianę. Z jego kieszeni wyspały się banknoty. Nóż upadł na bruk z cichym metalicznym odgłosem.

– Ja pierdole! Potwór! – wrzasnęło dwoje pozostałych bandytów, uciekając.

– To była magia? – zapytał Kryspin z rozszerzonymi oczami.

– Jaka znowu kurwa magia? Ocipiałeś? – Denter zareagował dosyć niespodziewanie. – To jest przenikanie! Prze-ni-ka-nie.

– Emmm… A jak działa… To… Przenikanie? – Po ostatniej wypowiedzi Dentera Kryspin czuł się trochę zmieszany.

– Przenikanie to kontrola nad swoim ciałem, wyłączenie pięciu zmysłów, aby móc zobaczyć świat, jakim jest naprawdę i kontrolować energię. – Natychmiast wyrecytował.

– Niedużo mi to mów… – zaczął Kryspin.

– Nie dziwię ci się… A i chciałem ci powiedzieć, że zrobiłeś na mnie wrażenie tym, że tutaj stoisz. Jeśli chcesz, możesz zostać moim uczniem! Spotkamy się jutro w tym miejscu. Masz pozwolenie na przyprowadzenie ze sobą jednej osoby. Jednej! — podkreślił, wyciągając palec wskazujący.

Jeśli wcześniej Kryspin był zmieszany, to teraz miał kompletny mętlik w głowie.

– Że co-

– No to do jutra! – rzucił i zniknął z głośnym cmoknięciem.

Kryspin z westchnieniem podszedł do nieprzytomnego bandyty opartego o ścianę i sprawdził mu puls.

„Żyje… Jednak nie wypada zostawiać go na mrozie…”

Gdy miał już zadzwonić na numer alarmowy, spostrzegł, że koledzy bandziora – wcześniej spłoszeni przez Dentera – wracają, aby zobaczyć, co stało się z ich kumplem. Szybko podniósł banknoty porozrzucane wokół i pobiegł w kierunku swojego domu.

 

 

Kryspin podniósł się z łóżka i sprawdził godzinę na telefonie. Dochodziła dwunasta w nocy. Westchnął i stwierdził w duchu, że i tak nie zaśnie. Wybrał numer swojego przyjaciela – Damiana.

– Co tam? – Jego przytomny głos rozbrzmiał w słuchawce. Był prawdziwym nocnym markiem.

– Przyjdź jutro. Mam zamiar coś ci powiedzieć.

– A co to takiego?

– To nie jest rozmowa na telefon.

– Zostałeś foliarzem? UFO wylądowało ci w ogródku? Przenocowałeś kosmitę? Rząd USA aktualnie cię ściga?

– Emmm… Coś w tym stylu… Jeśli ci jedynie o tym opowiem, to na pewno mi nie uwierzysz… Będziesz musiał udać się ze mną w jedno miejsce…

– Spotkanie foliarzy?

– No można to tak nazwać…

– Raju… Co się z tobą porobiło? Dzwonisz o nienormalnej dla siebie godzinie i zapraszasz mnie na meetup szurów…

– Dobra… Widzimy się jutro…

– Cześć.

 

...

 

Kryspin wstał od biurka, przy którym spędził całą noc. Udał się do swojej małej kuchni; zjadł lekkie śniadanie i popił je mocną kawą. Wyszedł na krótki spacer, podczas którego rozbudził się całkowicie. Gdy wrócił do swojego mieszkania, westchnął. Do spotkania z Danielem została jeszcze godzina. Spędził ją na czytaniu xianxi.

Równo godzinę później rozległ się dzwonek do drzwi. Daniel był fiksacyjnie punktualny. Nigdy nie spóźniłby się ze swojego powodu. Kordian poszedł mu drzwi, żeby mu otworzyć.

– Hej.

– Cześć.

Daniel, ostrzyżony na krótko blondyn ubrany w bluzę adidasa i spodnie tej samej marki, dalece odbiegał od stereotypu naukowca. Był jednak odnoszącym sukcesy biologiem.

– Co z tą tajemnicą, o której nie może dowiedzieć się rząd?

– Zaraz ci o niej opowiem, wybierz tylko baterię z telefonu.

Daniel z uśmiechem spełnił polecenie Kryspina, cały czas sądząc, że to jakiś nieśmieszny rozciągnięty w czasie żart.

Usiedli przy stole w salonie. Był zadbany tak jak całe mieszkanie. Nie było na nim ani odrobinki kurzu.

– Co, jeśli powiem ci, że wczoraj uratował mnie gość z nadnaturalnymi mocami?

Daniel jako skrajny racjonalista oczywiście nie uwierzył mu na słowo.

– No naprawdę… Ten żart był nieśmieszny już wczoraj… Przestań sobie robić ja-

– Jestem poważny – przerwał mu Kryspin.

Daniel dostrzegł w jego oczach, że nie żartuje; albo jest dobrym aktorem.

– Po co mnie dalej wkręcasz?

– Nie wkręcam cię… Pozwól, że opowiem o tym, co stało się wczoraj…

Kryspin zrelacjonował mu wczorajszy napad bandytów i pojawienie się nieznajomego.

– Powiedział, że mogę przyjść jeszcze z kimś i zniknął – zakończył.

Daniel był mocno zmieszany. Rozum podpowiadał mu, że Kryspin robi sobie z niego jaja, ale był niepewny.

– No naprawdę… Jeśli to żart to skończ go teraz. Jeśli to nie żart, odstaw towar. Może ten cały Denter to iluzjonista? Nie masz czasem urojeń? – Pomimo dezorientacji Daniel sformułował kilka hipotez.

– Wiem, co widziałem.

– To ja mam być drugim uczniem?

– A kogo innego mógłbym o to poprosić?

– Pójdę! A co mi tam! Pomimo tego, że ta cała sytuacja może być tylko wytworem twojej wyobraźni.

Porozmawiali jeszcze chwilę i umówili się na spotkanie w miejscu napadu.

Gdy Daniel schodził ze schodów, westchnął w myślach.

„Jeśli to żart przysięgam, że go zamorduję”.

 

...

 

Gdy Kryspin dotarł na miejsce spotkania, skontrastował, że Daniel już tam stoi. Był kompletnym przeciwieństwem Daniela w kwestii punktualności.

– Nareszcie jesteś! No i gdzie ten twój mag?

– Tutaj – szepnął jakiś głos tuż zza jego plecami.

Daniel krzyknął z zaskoczenia i natychmiast się odwrócił.

Stał tam Denter. Za jego plecami unosiły się wodne macki.

– Taki żarcik… Kurde myślałem, że nie przyjdziesz… I co ja teraz zrobię? Może nauczę was jakichś podstaw… A! Nie wyraziłem się jasno? Jestem przenikaczem. Przeliterować ci? Wyglądam ci na badacza woli początku z czarnych bagien?

– Eeee… Nie? – Daniel osłupiał. Ta sytuacja była dla niego wprost nierealna. Jego racjonalny umysł nie mógł tego przetrawić. Nie potrafił pojąć, co się dzieje.

– Podajcie swoje zawody! – wykrzyknął niespodziewanie Denter.

– Informatyk – odpowiedział Kryspin.

– Bio- biolog – wydukał Daniel.

– Hmmmm… Informatyk jak ci na imię?

– Kryspin.

– Tak… Ty może się nadasz… Masz duże szanse opanować przenikanie… Za to biolog… Może nie dać rady… Jak się nazywasz?

– Daniel.

– Widać, że sama ta sytuacja jest dla niego szokiem… W starożytności byli co prawda technoprzenikacze, ale byli nieliczni… Właśnie! Mało, który naukowiec potrafi opanować przenikanie… Jesteś pewien, że chcesz się u mnie uczyć?

– Powiesz może najpierw, czym jest przenikanie? – Daniel zaczął powoli odzyskiwać trzeźwość myślenia. Zaintrygowała go wzmianka o technoprzenikaczach.

– Aaaa faktycznie! Dobra słuchajcie teraz uważnie! Przenikanie to ujrzenie świata, jakim jest naprawdę. Co mam na myśli? To zobaczenie umysłem tego, czego zmysły nie mogą przekazać. Wszyscy przenikacze uczą się kontroli nad kosmiczną energią i korzystania z Biblioteki Światów. Po więcej szczegółów zapraszam na moje lekcje.

– Każdy przenikacz umie się teleportować? – zapytał przytomnie Kryspin.

– Nie. To tajemnica kosmosu, którą odkryłem… Tajemnice kosmosu to potężne zdolności, do których dostępu strzeże kosmos. A już szczególnie nie lubi, gdy ktoś je zdradza. To jedno z tabu.

– Czym są… – zaczął Daniel.

– Nie! Szybka decyzja! Uczycie się czy nie?

– Tak! – odpowiedzieli zgodnie.

– Bardzo dobrze! To mi się podoba! Te podręczniki są dla was – powiedział, podając im opasłe tomiszcza, które nagle zmaterializowały się w jego dłoniach. – Opisują ćwiczenia mentalne oraz fizyczne, bez których nie macie szans na przeniknięcie. Daję wam tydzień na opanowanie pierwszej lekcji! Do zobaczenia! – rzucił, znikając.

Gdy zostali sami, Daniel pierwszy otworzył księgę i pobieżnie ją przejrzał. Westchnął z zachwytu. Szybko się pożegnał i wręcz pobiegł w kierunku domu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania