Przepastnego mnie

nie znajdą w sakwojażach, walizkach,

nie odkryją zaszytego w sienniki.

stanę się zbyt wielki, nie do zmieszczenia

w skrytkach, schowkach.

 

będą mogli wejść na najwyższe drzewo w okolicy,

wdrapać się na usypaną z piachu

i gliny drugą Śnieżkę

— i co? ani skrawka. można się rozglądać,

filtrować oczami przestrzeń,

wgapiać się w zimne, rozrzedzone powietrze.

 

to właśnie jest liryka bezpośrednia! rozpełzam się

razem z tymi słowami, rozlewam po kosmicznych

zaułkach. można we mnie splunąć. grudka śliny,

zmarznięta na kamień, będzie lecieć

przez miliony lat.

 

sam też mogę, w siebie, patrzcie: kghe - tfu!

i jeszcze, na dokładkę, dorzucę śmieci. lecą

skarpety porwane na piętach, szczoteczka

do zębów, opakowania po zupkach chińskich,

zerostrzałowe pistolety z plastiku,

miecze-zabawki, fletnia Pana.

 

to jest esencja milczenia! głos staje się tak

rozrzedzony, obraz - do tego stopnia rozmyty,

że istnieje obawa, iż sam siebie nie znajdę,

nie poskładam na czas,

kiedy wreszcie otworzy się skrzyneczka

której ogrom wykracza poza wyobraźnię,

błyszcząca dłoń podniesie wieko

— będę ciągle w proszku, mniej niż instant,

niegotowy do użycia. że przeważy mnie pustka,

 

ten wielki wór, jaki codziennie dźwigam

na plecach okaże się za ciężki.

złamie mi kręgosłup.

 

nie boję się. bo czym w końcu jest człowiek?

drzazgą, kłaczkiem, pianką. za to jaka wielka

jest nicość po nim i wokół niego!

 

z każą chwilą jego istnienia replikuje się,

namnaża, rośnie, niczym

— co tu ukrywać — chwast —

liczba niewypełnionych pól

wielkiej krzyżówki bez rozwiązania.

 

oto liryka pogłębiającej się ciszy.

coraz wyraźniejszej. śmietnisko, na które

każdego dnia trafiają coraz to nowe

zawiązane szczelnie,

reklamówki z nadrukowanym logo

popularnego dyskontu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania