Przesądy i zabobony spisywane przez "druidkę abę"
Gdy drze się puszczyk, to diabły radują. Przedrzeźniający głos puchacza „Wywiedź, wywiedź!” (na cmentarz) uważają za śmiech szatana. Puszczyk w ogóle pozostaje w bliskich stosunkach z diabłem, towarzyszy mu i służy. Sowa w mniemaniu prostego ludu powstała z czarta, dlatego nie znosi światła dziennego. Diabeł i czarownica przybierają niekiedy postać sowy.
I lud rusiński wierzy, że sowa jest ptakiem złowróżbnym. Ażeby odwrócić nieszczęście od domu, obory lub stajni, to zastrzeloną sowę przybijają na drzwiach mówiąc: Już więcej nic nie zrobisz! Gdy puchacz krzyczy na dachu, ktoś z domowników umrze. Kiedy znajduje się na strychu - padnie bydło. Puchacz towarzyszy złym duchom (Stanisławów - dawna Małopolska Wschodnia). Głos sowy lub puchacza odzywającego się kilkakrotnie na dachu domu oznajmia Czechom rychłą śmierć jednego z członków rodziny (1823). Puchacz (tuhi) wydający przeraźliwy głos wróży ponadto Chorwatom śmierć w domu, nad którym usiądzie. Niemiły krzyk sowy oraz puchacza w pobliżu zagrody, albo nad chatą tłumaczą Serbowie w Bośni jako zapowiedź bliskiej śmierci gospodarza lub gospodyni. Nie wymawiają imienia sowy (jejina), zwąc ją tak, aby uniknąć złego, wielką czarodziejką. Puszczyk jest nazywany w Niemczech ptakiem śmierci (Totenvogel), ponieważ woła tym swoim osobliwym głosem:
"Kom mit, Kom mit,
Bring Schiff und Spaten mit.
Pójdź z nami, Pójdź z nami,
Przynieś z sobą rydel i łopatę."
Sowę, zwaną trupim ptakiem, zapowiada w Dytmarskiem zgon w domu, ponad którym ona leci; podobnie jak zlatywanie się wron wokół tegoż domostwa. Szymon Grunau w Kronice z XVI wieku podaje wśród wróżb ludu pruskiego następującą przepowiednię: Kiedy puchacz krzyczy trzy razy z rzędu na jednym domu, oznacza to, że ktoś z tego domu umrze. Zbieranie się gromadne sów jest oznaką bliskiego pogrzebu (w Bretanii). Sowa na dachu krzycząca wróży śmierć także Rumunom, w Albanii natomiast istnieje podobny do naszego przesąd, że sowa siedząca na dachu przepowiada śmierć domownikom, zaś brzemiennej kobiecie - nieszczęście. Puchacz też jest u Włochów wróżbą śmierci, gdy „siadłszy na dachu odezwie się swym złowrogim głosem, to za trzy dni śmierć wejdzie w dom”. Podobnie w Mołdawii: głos puszczyka nad domem, wycie psa i wyrzucanie ziemi przez kreta zapowiada tę rychłą śmierć. I tak dalej, et caetera oraz tym podobne...
Komentarze (81)
"Spisywane", powtarzam, to "spisywane" skądś, nie wymyślone przez ową "druidkę".
Możesz być zaskoczona, ale da się splagiatować nawet przepisy kulinarne. Był o to proces.
Jeśli tekst został napisany przez kogoś innego, a ty go tylko przepisałaś, to nie podanie wyraźnie, że to cytat z czegoś cudzego jest plagiatem.
No nic, bawcie się, na zdrowie!
Idę se, bo złośliwość mi się uaktywnia...
Nie spadaj, baw się, przecież chyba po to przyszedłaś...
Moja kresowo przesądna Mama tych ptaków jednak bardzo się bała; resztę informacji przedstawiłam wyżej. W pracy naukowej, nie mówiąc o publicystyce, źródeł się nie podaje, lecz zachowuje - w miarę wierną - kopię uprzedniego zapisu, co uczyniłam niniejszym.
Te ptaki uważają, że miejscem obiektów muzealnych są specjalne budynki i pomieszczenia.
A granie chodzącej kultury i obycia wobec faktów znanych stąd oraz innych portali jest potrzebne wyżej wymienionej jak kurwie majtki.
Bo nie wszyscy są tu mądrzy, ale ślepych raczej nie ma.
Niektórzy się tylko uśmieją z politowaniem na tę enuncjację naszej skromnisi, a niektórzy zapłaczą nad takowymi "elytami"
Wracając do wymienionej anonimowo putany: "k***y" proszę jej nie mylić z prostytutką, ponieważ ta pierwsza nosi wielce ekskluzywne figo stringi, druga również [posądzam]. Bo ten zawód identycznie wymaga swoistego rodzaju BHP.
Zostałeś zablokowany na innym portalu, to pienisz się teraz niczym jakie szumowiny w rzeczce o nieustalonej klasie czystości... :-D
Przynajmniej przysporzyłeś sobie oraz dla siebie dodatkowy głos na miotanie pałami, znaczy: jedynkami :p
U skromnej b_d_c - szczególnie!
Tutaj mnie ruszasz, to tu odpowiadam hrabiance.
To ty mnie tu zaczepiłaś (a nie odwrotnie), bo akurat twoja osoba najmniej mnie interesuje i nic mnie nie obchodzi.
Na każdym portalu.
Prosił cię ktoś, kapuściana głowo?
Weź jakieś leki, bo masz wiecznie problem na portalach z biegunką.
Komentowałem cię gdzieś?
Nie, czyli dostałaś sraki za moją oceną twoich głupot na innym portalu.
Zajmij się wreszcie wizerunkiem ideologicznym smoka wawelskiego, bo pewnie zionie na czerwono, czy życiem płciowym Kościuszki w kontekście jego stosunku do religii.
Od Sowy sie odpiernicz.
Nie mogłeś mnie, pójdźko komentować, bo tam cię zablokowałam, wobec tego ulałeś siłą własnego rzygu na "Opowi".
Jakbyś miał więcej dystansu wobec opisanych zachowań ptaków, z którymi się w jakimś sensie identyfikujesz, to teraz ci przypomnę jeszcze cudowny wiersz Leopolda Staffa pt. "W drodze":
Niepokój płodny, jak twórczy dreszcz ziemi,
Codziennie nowej szuka we mnie zmiany.
Idąc gościńcem o kiju pątniczym,
Tłukę dni przeszłe, jak gliniane dzbany.
Po drodze źródła omijam ochłody,
Płonąc wiecznego pragnienia zarzewiem.
Czuję jedynie, że stawać się muszę.
Bóg chce uczynić coś ze mną? Co? Nie wiem.
Wszystkim pozoru złudom towarzyszę.
Którymi wabi słoneczna godzina.
Zbyt szybko minie dzień. Sowa Minerwy
Lot swój dopiero o zmierzchu zaczyna.
A tu ciebie komentowałem, że tu o mnie piszesz?
A gdzie tu mi się ulało?
Zaczepiłem ciebie tutaj?
Weź w końcu na wstrzymanie, bo to żenada.
Weź się za Kościuszkę :)))
Żebyś ty mury UJ przegryzła, to pozostaniesz tania fasadą inteligencji i klasy.
Czy te oczy mogą kłamać chyba nie
Czy ja mógłbym serce złamać i te pe
Kiedyś to zrozumiesz sama to był błąd
Czy te oczy mogą kłamać ależ skąd
https://www.youtube.com/watch?v=BhyWaqud_Ec
Raz Dwa Trzy
"Relacja została od razu zawarta w tytule, bowiem ja, czyli b_d_c do sów jako sów nie miałam żadnych zastrzeżeń aż do momentu, gdy zetknęłam się z jednym portalowym osobnikiem ;)"
Sówkę przypomina też kicia mojej Przyjaciółki - perska kotka z nadanym jej przez nas imieniem "Gapcia" albo "Zgaga", bo nie chce mała [czasami] żryć, rozmowną jest za to bardzo. Gapcia [imię rodowe "Akira"] ma ogromne złote [sowie] jak dukat oczy.
A z dzieciństwa, kiedy je sobie przypominam, to jedną z moich najulubieńszych książek był "Czar Wielkiej Sowy" Marii Kędziorzyny, natomiast od ładnych paru lat posiadam pularesik z aplikacją sowy, zaś w nim - różaniec-decymkę :-D
Relacje jak relacje w wirtualnym świecie, jakoś się trzeba przystosować ?
André Perreault
PUBLIKACJI
0
KOMENTARZY
11
i wszystkie, bez wyjątku, wycelowane w "druidkę abę" z dawnego "Echa Krakowa", jakby innych Użytkowników na "Opowi" nie było :p
Bogumił raz dostał za to bana.
U niego albo plagiaty, albo kompilacje z kilku źródeł.
Komu by sie chciało szukać po źródłach jakie fragmenty zrzyna, albo lekko retuszuję.
Plagiatem jest publikacja nieswojego tekstu bez zaznaczenia. Relacjonowanie swoimi słowami to co innego. Na uniwersytecie student dostałby niezaliczenie za taką pracę.
"Opowi" jest portalem amatorskim, i naprawdę, dałabym sobie uciąć głowę, iż tę całą - rzekomo plagiatową - aferę rozpętał znany mi z autentycznego imienia oraz nazwiska Użytkownik, którego mocno dziabnęły przytoczone w tekście przesądy i zabobony na temat ptaków, z którymi on w jakiś sposób się utożsamia.
Na ostatek przytoczę definicję dotyczącą kradzieży intelektualnej własności, która w niniejszym przypadku tym przywłaszczeniem nie jest:
"Jest to wytwór pracy twórczej człowieka, który ze względu na swoją unikatowości i dużą doniosłość ekonomiczną/gospodarczą/rozwojową zasługuje na ochronę. Wszystko to co wytworzy człowiek przy użyciu swojego intelektu, a co jest nowatorskie, dotychczas niespotykane, nazywamy własnością intelektualną. Są to w szczególności utwory (np. słowa piosenek, limeryki czy muzyka), patenty czy znaki towarowe."
Tu natomiast mamy do czynienia z kompilacją odpożyczoną przez przedwojennego felietonistę z Ilustrowanego Kuriera Codziennego, a później odnotowaną przez ową "druidkę abę".
W publicystyce archaizowany język bywa dopuszczalny, niemniej w zwykłej pracy seminaryjnej już nie, ponieważ sprawia on wtedy wrażenie obcego ciała w strukturze prezentowanego tekstu.
Prawo autorskie (ustawa z 4 lutego 1994 r. tekst jednolity z 2016 r.) nie definiuje pojęcia plagiatu, ale w artykule 115, stwierdza że:
Art. 115.
1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
Czym jest plagiat? Co go różni od inspiracji, a co od tzw. utworu zależnego?
Na podstawie powszechnie dostępnej wiedzy można pokusić się o stwierdzenia, przy wyraźnym zastrzeżeniu, że każda ocena naruszania bądź nienaruszania praw autorskich wymaga dogłębnej, indywidualnej analizy fachowców.
Plagiat tzw. jawny to dosłowne przypisanie sobie całości lub części czyjejś wypowiedzi. O ile przejęcie całości jest niewątpliwym, bezdyskusyjnym przypadkiem plagiatu, to należy zaznaczyć, że umieszczanie choćby fragmentu cudzego tekstu plagiatem jest też, jeśli ów fragment pozbawiony będzie cudzysłowu, ewentualnie zapisu kursywą i koniecznego odnośnika identyfikującego autora i tytuł.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że nawet cytując, mamy obowiązek przestrzegania proporcji między naszym tekstem a cudzym, czyli niedopuszczalna jest przewaga fragmentów utworu/utworów cytowanych nad tekstem własnym. Trudno bowiem w tym wypadku mówić o utworze stricte własnym.
Plagiat tzw. ukryty to dokładne odwzorowanie treści cudzego utworu za pomocą własnych słów. Często ten zabieg nazywamy fałszywą parafrazą. Oczywiście omówienie cudzej pracy jest dopuszczalne, ale koniecznie musimy podać informacje: kogo i co parafrazujemy. Brak podania danych odwzorowanego źródła czyni nasz tekst plagiatem ukrytym.
W świetle prawa, jak stwierdził SN, idea nie podlega ochronie autorskiej, ale już jej obudowa – tak. Można zatem przejąć czyjąś myśl, ale rozwijać twórczo własnymi, oryginalnymi treściami.
I tym samym dochodzimy do inspiracji, czyli sytuacji, gdzie cudzy utwór jest dla nas źródłem natchnienia, takim literackim bodźcem do chwycenia za pióro. I możemy śmiało wykorzystać cudzą myśl, która popchnęła nas do pisania, ale musimy ująć ją wyłącznie w naszej oryginalnej treści. Bywa, że wykorzystanie idei/myśli wymaga powtórzenia np. imion, nazw, ale już nie fraz, metafor itp.
Wniosek: cudzy tekst rozwijamy twórczo, nie kopiując językowych fragmentów utworu, który był inspiracją dla naszego.
Tu uwaga: styl, a więc pewne utarte sposoby wypowiadania się, w tym składnia, nie są objęte ochroną praw autorskich. Stąd wszelkie stylizacje (np. pisanie pod Mickiewicza, Wiecha) nie podpadają pod plagiat.
Na koniec słów kilka o tzw. utworze zależnym. Jest nim tekst będący opracowaniem cudzego utworu (pierwotnego) pod postacią widocznej w odniesieniu przeróbki, tłumaczenia, adaptacji.
Oczywiście można swobodnie uprawiać twórczość zależną, ale prawo autorskie nakłada na twórcę utworu zależnego obowiązek umieszczenia na egzemplarzu i w wersji wirtualnej: tytułu oraz imienia i nazwiska autora utworu pierwotnego. Utwór zależny ma prawo do ochrony autorskiej jak utwór pierwotny.
___________
Może warto ten ciekawy tekst o sowach opatrzyć cudzysłowem?
Pozdrawiam.
sama kiedyś walcząc z wiatrakiem, czyli słynną swego czasu autorką [?] "Kalendarzy Babci Aliny" niemiłosiernie przepisującą od wszystkich, co tylko jej by się przydało [pani red. jest z wykształcenia prawnikiem!] nie raz i nie dwa podpytywałam naprawdę kompetentnych publicystów [oraz filologów-literatów] jak sobie w takich przypadkach radzić?
Dziennikarze za wiele nie powiedzieli, odsyłając do własnej intuicji, ale śp. moja Promotorka - Pani Prof.dr hab. Olga Dobijanka-Witczakowa wskazała - zwłaszcza w przypadku tzw. "motywów wędrownych" , to jest uniwersalnych - żeby od razu zasugerować w samym temacie-tytule, iż nie jest to mój oryginalny "produkt" a. relacja / kompilacja / opracowanie / opisanie / opowiedzenie o...
Jak do tej pory wyżej zaprezentowana forma sprawdzała się idealnie, dopiero teraz pacyna-awanturnik zaczął dochodzić autorskich praw dotyczących książki wydanej 87 lat temu, która tym autorskim prawom zresztą już nie podlega.
Pozdrowienia odwzajemniam :)
A tu mamy spisywanie (raczej kopiowanie) cudzego tekstu, ale naznaczonego przeróbkami własnymi, czyli oczywiście cudzysłów odpada.
Nie jest Twój tekst tekstem literackim, pierwowzór też nie. Już kiedyś ów pierwowzór w części był przedwojennym artykułem prasowym (na który się powołujesz, ale dopiero w komentarzu), a teraz powzięłaś informację o autorze całości i tytule publikacji: "Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego" - Biegeleisen, Henryk.
Nie jestem fachowcem od wyrokowania co z tą wiedzą zrobić. Na pewno Twoja Pani Promotor wiedziała lepiej.
Ja jednak, również z powodu specyfiki miejsca tej publikacji, pod zmodyfikowanym tekstem podałabym informacje o pierwowzorze. Tytuł bez wiedzy, kim jest druidka, mnie zmylił. Msz, Befano, króciutkie posłowie czy mini wstęp na pewno by nie zaszkodziły.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wyjaśnienie.
Nie jestem etnografką, lecz bardziej domową "etnolożką", o czym kilkakrotnie sugerowałam w ostatnich odkomentarzach, gdyż ludowe przekazy stanowią własność ogólną.
Ciekawa jestem do czego by zakwalifikował awanturnik-pacyna te wszystkie zamieszczane w kalendarzach tekstowych, informacje? Nie mówiąc o kalendarzach kartkowych, z których można się dowiedzieć naprawdę bardzo ciekawych historii?
Tak, śp. Pani Profesor Olga Dobijanka-Witczakowa doskonale wiedziała, co mówi, ponieważ była wyczuloną na wszelkie odgapiania, w tym z prac magisterskich, z których niejeden czynił sobie tematy do własnych artykułów.
Raz jeszcze sprawdziłam tytuł: "druidka aba" została ujęta w cudzysłów, befana_di_campi zabawiła się w jej echo, natomiast awanturnik-pacyna ze swoimi refluksami wszczął portalową burdę, chowając za niby następnego zbulwersowanego "Andre Perreault". Podobnie jak niegdyś pewna "kurkuma", która po ratlerkowych ujadaniach oraz nadszarpywaniach za spódnicę befany zapadła się w jakowąś norę głębiej niż kret.
"Uźródłowić", ach, cóż za naukowiec, który czytuje wyłącznie skromną b_d_c! Dlatego trzeba było napisać na ten priv, gdyż dyskusja [rzetelna] jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła. Podobnie jak szczera, bezinteresowna modlitwa w intencji tych, którzy działają nam na nerwy...
Ja pamiętam tylko jak babcia mówiła o złej wróżbie, gdy pójdźka gdzieś blisko w "obejściu" krzyczała. Bo ona wołała "Pójdź tu! Pójdź tu! I wiadomo było, że komuś się zejdzie.
Nie dziwota, że sowy wywoływały niepokój. Nie dość że to nocne, bezszelestne drapieżniki, to jeszcze potrafią wywołać ciarki swoim głosem (albo obrotem głowy). Dla mnie najbardziej przejmująco woła puszczyk. Fascynująco - straszny to śpiew.
A co do przesądów jeszcze, to kojarzę, że oprócz sów taką sławę miały lelki kozodoje. Oprócz zdolności opróżniania kozich cycków ;), złe moce przypisywano temu niesamowitemu ptaszkowi.
Fajny tekst!
Natomiast agresja sama w sobie upokarzając swoim zachowaniem tzw. przeciwnika, to automatycznie - niejako z rozpędu / marszu - go obraża.
Różne bywają przesądy, dotyczące różnych zwierząt.
Dondi np↔to aligator. Ale nie wiem, czy coś na jego temat stoi w księgach:))↔Pozdrawiam:)↔%:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania