Przesuchanie
Sporo. G mówi, że już niemało, a przecież wie tylko tyle, ile chcę powiedzieć.
Pierwsza nieprzespana noc, pierwszy nieruchomy dzień. Ale już koniec z uciekaniem. Pierwszy raz w życiu poprosiłem, żeby przyjechała. Recz w tym, że ja nie proszę. I tak na przykład przedszkole kojarzy mi się wyłącznie z pragnieniem. Cuchnąca woda w łazience i te dwa wspomnienia. Jak jem śnieg z murku na piaskownicy, szukam czystego, ale nawet ten czystszy niedobry. Ale jest. I ten jeden jedyny raz, kiedy babcia podaje mi przez płot napój w woreczku i komiks "Jacek i Placek". Roztropność pięciolatka, że trzeba jeszcze zwilżyć usta rurką i żeby tylko starczyło. Oczywiście nie starcza, nie na pełen uśmiech. Ale tamto wrażenie małego cudu, bo przecież nie miała skąd wiedzieć. Po wielu, wielu latach żona, która chodziła do tego samego, mówi, że tam cały czas stał wielki gar z kompotem, chochla, kubki i że hahahahahahahahahahahahahahahhahahaahahhahahahahahahahahaha wystarczyło poprosić.
A więc mówię przez sen. Piąta nad ranem.
"Mama, mama, mamusiu!"
"Co się dzieje synku?!" - przestraszona, że coś mi się dzieje.
A ja z tym moim firmowym wyrzutem, jak zawsze kiedy się mi przeszkadza, przez sen:
"Ja śpię"
Mama zła, odwracając się do ściany, pod nosem: "a ja to co, tańczę?"
I już w myślach, że "zaczyna się".
Nie mamuś. To po prostu nigdy się nie kończy.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania