Przesyłka
Opowiadanie z cyklu Niepowtarzalny Styl z Opowi.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Dzień zapowiadał się frasobliwie, od rana siąpił deszcz, mnie rozkładało grypsko, a i dzieciaki były jakieś niemrawe. Patrzeć, który pierwszy dostanie gorączki. Z naszej czwórki tylko Agnieszka jakoś się trzymała, jakby dostała w darze ponadludzkie siły.
Dopijając gorącą herbatę z malinami spojrzałem przez okno i ciężko westchnąłem na myśl, że musimy opuścić ciepłe rodzinne gniazdko, by udać się na pogrzeb mojego ojca.
Staruszek miał już swoje lata, ale był w bardzo dobrej kondycji psycho-fizycznej. Do zeszłego lata, kiedy zdarzył się ten nieszczęśliwy wypadek, po którym nie był już tym samym człowiekiem. Rozbiegane oczy, zciszony głos, stany lękowe, zupełnie go nie poznawałem obawiając się, że jego zachowanie może mieć głębsze podłoże kładąc się cieniem na kolejne pokolenia.
– Marek? Jesteśmy gotowi. – Agnieszka podała mi marynarkę.
W kościele zjawiło się kilka osób, a żadnej z nich nie znałem nawet z widzenia. Mimo swojego wieku stali wyprostowani z białymi różami w dłoniach. Czułem na sobie ich spojrzenia i przyznam, że było mi nieswojo. Po mszy przeszliśmy na pobliski cmentarz, ale żadnej z tych osób już nie było. Ojciec był ekscentrykiem, ale ci ludzie byli, co najmniej osobliwi.
Patrzyłem na końcową pracę grabarzy sięgając pamięcią do rzadkich chwil z ojcem, kiedy podszedł do nas mężczyzna i cichym głosem powiedział:
– Nazywam się Robert Wanz i jestem adwokatem pana ojca. Hm, byłem. Mam dla pana przesyłkę od niego. Od dzisiaj z jego polecenia zostałem pańskim adwokatem. W środku jest moja wizytówka.
Mężczyzna wręczył mi pakunek i odszedł szybkim krokiem. Skonsternowani poszliśmy do samochodu, włączyłem ogrzewanie, Agnieszka nakryła chłopców kocami, wyjęła termos z herbatą i upieczone poprzedniego dnia drożdżówki. Po degustacji poczuliśmy się znacznie lepiej, chłopcy po kilkunastu minutach zasnęli, a ja siedziałem na fotelu z paczką i nie wiedziałem, co dalej robić. Poczułem na ramieniu dłoń żony dodającej mi otuchy, więc delikatnie rozpakowałem paczkę. W środku była czarna, głęboka, prostokątna szkatułka ze srebrną głową śmierci. Obejrzałem pudełeczko ze wszystkich stron szukając mechanizmu otwarcia, ale nie znalazłem. Zrezygnowany chciałem odłożyć pudełeczko i zająć się nim w domu, gdy niechcący nacisnąłem wypukłość na aplikacji czaszki. Usłyszeliśmy dźwięk mechanizmu i szkatułka lekko rozwarła nie pokazując całej zawartości. Odchyliłem wieczko i krzyknąłem. Spojrzałem na żonę, ona na chłopców. Byliśmy przerażeni tym, co ukazało się naszym oczom. Wcisnąłem pedał gazu z impetem ruszając z miejca.
Nie było chwili do stracenia musieliśmy spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechać. Natychmiast. Niezwłocznie.
Komentarze (27)
Chcę jeszcze.
Lubię Twoje poczucie humoru :)
Dziękuję za czytanko.
Pozdrawiam!
Panie władzo z DEA, nie znam określenia "25kg", a jedynie z czym mi się kojarzy to warchlaczek z jabłuszkiem w ryjku...
Dziękuję.
Trzy Cztery, a wiesz, że
na Liternecie pisałaś komentarze z inną energią.
Niby M.S. a jednak tylko w trzy czwartej tożsame.
Może kiedyś napiszę cd, ale trochę mam obawy, że nie dla niektórych może być rozczarowaniem.
A jaki był charakter moich komentarzy? Co zapamiętałaś? Zapamiętałaś jakiś konkretny? To ciekawe.
Ja zapamiętałam np. jak kiedyś skomentowałaś mój wiersz o futrze białego niedźwiedzia, w którym każdy "włos" to była rurka, na której grał wiatr i niedźwiedź zamienił się we fletnię.
Napisałaś wtedy coś o Greenpeace.
Nie pamiętam każdego, napisanego przez siebie, komentarza. Ale nie dziwi mnie wstawka o Greenpeace xd
Pozdrawiam uprzejmie i do przeczytana...
?
I też - w sposób wyjątkowy: za pośrednictwem innej osoby:)))
Ta osoba, B.K., o pięknym awatarze (kobieta w białej sukience podąża za spacerującym krukiem), napisała do mnie prywatny list:
"Małgorzato, Gniduś poprosiła, żeby Ciebie przeprosić w jej imieniu za ten Greenpeace..."
Oczywiście - nie gniewałam się za ten komentarz, lubiłam Twoją postać i wszystkie awatary, ale - dlatego zapamiętałam ten komentarz:
Z powodu przeprosin.
Dziwnych przeprosin.
Za pośrednictwem.
:/
:)
Więcej nie wspominam:)))
?
Niesamowite, że wspominasz B.K. xd, to może wspomnij jeszcze CL hahahaha hahahaha hahahaha
Nie pamiętam, żebym ciebie przepraszała, a już na pewno nie przez komucha B.K. hahahaha
Dla mnie Liternet był niesamowitym przeżyciem.
I nic ani nikt tego wrażenia nie zepsuje.
Choćby się posrał.
???
xd
Przebij mnie.
hahahaha hahahaha hahahaha hahahaha hahahaha hahahaha hahahaha hahahaha
Dobra, już nie pisz, bo stoję przy garach i nie mam czasu.
Serdecznie pozdrawiam!
Dziękuję za porównanie klimatu opka do obrazów Mistrza.
Łatwiej pisze się z anonima.
Dziękuję za czytanko.
Pozdrawiam!
Po drugim pierwszym po pierwszym, zakończenie jest: super, bo można zupełnie popuścić wodze fantazji:)
Np choćby tak:↔Na dnie szkatułki, cztery otwarte maciupkie trumienki, a w nich jeszcze mniejsze trupki:
tego co otworzył , jego żony i dzieci,
A na maleńkim katafalku, tańczący ze śmiercią↔szkielecik tancerki w sukience z prochu:))
Pozdrawiam:)↔%
O matko, jaka straszna wizja, która zobrazowała mi się w głowie!
Brrrrr...
Ratunku, nie chcę tego oglądać!!!
I właśnie o tym niedawno pisałam, że nie mam fantazji Dekosia :)))
Dziękuję za czytanko.
Pozdrawiam!
Te bałabuchy (dziękuję za nowe słówko) zostały upieczone z myślą o podróży, więc nie mogły zostać na świeżo zjedzone.
Dziękuję za czytanko.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania