Przeznaczenie

Marek był zdesperowany. Jego żona zmarła w wypadku samochodowym, a on sam przeżył cudem. Nie mógł się pogodzić ze stratą i szukał pocieszenia w wierze. Postanowił udać się na pielgrzymkę do Częstochowy, aby prosić Matkę Bożą o łaskę i przebaczenie.

 

Wyruszył pieszo z Warszawy, mając przy sobie tylko plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami i Biblię. Nie chciał nawiązywać kontaktu z innymi pielgrzymami, którzy szli tą samą trasą. Wolał być sam ze swoimi myślami i modlitwą.

 

Pierwszego dnia nic niezwykłego się nie wydarzyło. Marek szedł spokojnie, odmawiając różaniec i czytając fragmenty Pisma Świętego. Zatrzymał się na noc w małym pensjonacie przy drodze, gdzie zapłacił za pokój gotówką. Nie rozmawiał z nikim i szybko zasnął.

 

Drugiego dnia zauważył, że ktoś go obserwuje. Był to mężczyzna w czarnym garniturze i okularach przeciwsłonecznych, który jechał za nim samochodem. Marek poczuł niepokój, ale starał się nie zwracać na niego uwagi. Może to jakiś dziennikarz albo prywatny detektyw, pomyślał. Nie mam nic do ukrycia.

 

Trzeciego dnia sytuacja się powtórzyła. Tym razem Marek postanowił zmienić trasę i skręcić na boczną drogę, która prowadziła przez las. Liczył na to, że w ten sposób zgubi śledzącego go mężczyznę. Jednak po kilku minutach zobaczył go znów w lusterku wstecznym. Samochód nadal jechał za nim.

 

Marek przyspieszył kroku i wszedł głębiej w las. Zauważył małą leśną kapliczkę i postanowił się tam schronić. Może tam będzie bezpieczny, pomyślał. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi na klucz. Usiadł na ławce i zaczął się modlić.

 

- Boże, co się dzieje? Kim jest ten człowiek? Dlaczego mnie śledzi? Czego ode mnie chce? Proszę Cię, ochron mnie przed złem i daj mi spokój - szeptał Marek.

 

Wtem usłyszał stukanie do drzwi.

 

- Otwórz! To ja! - rozległ się głos mężczyzny.

 

Marek zamarł ze strachu.

 

- Kim jesteś? Co chcesz ode mnie? - krzyknął.

 

- Jestem twoim przyjacielem. Chcę ci pomóc - odpowiedział głos.

 

- Nie wierzę ci! Zostaw mnie w spokoju! - zawołał Marek.

 

- Nie mogę tego zrobić. Muszę ci coś powiedzieć. To bardzo ważne - nalegał głos.

 

- Co takiego? - spytał Marek.

 

- Twoja żona nie umarła w wypadku - oznajmił głos.

 

Marek poczuł, jak krew opuszcza mu twarz.

 

- Co ty mówisz? To niemożliwe! Widziałem jej ciało! Pogrzebałem ją! - krzyknął Marek.

 

- To była mistyfikacja. Twoja żona żyje. Jest agentką wywiadu i musiała zniknąć, aby wykonać ważną misję. Ja też jestem agentem i mam za zadanie ci to wyjaśnić - wyjaśnił głos.

 

Marek nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. To musiała być jakaś okrutna żartobliwa. Albo koszmar.

 

- To nieprawda! To kłamstwo! Nie wierzę ci! - krzyczał Marek.

 

- To prawda. Mam dowody. Otwórz drzwi, a ci je pokażę - prosił głos.

 

Marek nie wiedział, co zrobić. Czy miał otworzyć drzwi i zmierzyć się z tajemniczym mężczyzną? Czy miał zostać w kapliczce i czekać na pomoc? Czy miał uciekać przez okno?

 

Wtedy przypomniał sobie cytat ze świętego Ignacego Loyola, który czytał tego ranka w Biblii:

 

"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie."¹

 

Marek podjął decyzję. Wstał z ławki, podszedł do drzwi i otworzył je na oścież.

 

- Pokaż mi te dowody - powiedział stanowczo.

 

Na progu stał mężczyzna w czarnym garniturze i okularach przeciwsłonecznych. Trzymał w ręce teczkę z napisem "Tajne".

 

- Witaj, Marek. Nazywam się Adam. Przepraszam, że musiałem cię tak przestraszyć, ale to było konieczne - powiedział mężczyzna.

 

- Nie obchodzi mnie twoje imię ani twoje przeprosiny. Pokaż mi te dowody - powtórzył Marek.

 

- Dobrze, dobrze. Spokojnie. Oto one - powiedział Adam i otworzył teczkę.

 

Marek spojrzał na zawartość teczki i poczuł, jak serce mu staje.

 

Były tam zdjęcia jego żony żywej i zdrowej, ubranej w mundur wojskowy i trzymającej broń. Były tam też dokumenty potwierdzające jej tożsamość jako agentki wywiadu o pseudonimie "Anioł". Były tam też raporty z jej misji w różnych częściach świata, w których brała udział w tajnych operacjach i walce z terroryzmem.

 

- To... to jest niemożliwe... - szepnął Marek.

 

- To jest prawda - powiedział Adam. - Twoja żona jest jedną z najlepszych agentek naszej agencji. Jest bohaterką narodową, choć nikt o tym nie wie. Musiała zniknąć z twojego życia, aby chronić ciebie i wasze dziecko przed niebezpieczeństwem. Nie mogła ci nic powiedzieć, bo byłaś pod ścisłą kontrolą. Ja też musiałem cię śledzić, aby upewnić się, że jesteś bezpieczny.

 

- Dlaczego mi to teraz mówisz? Co się zmieniło? - spytał Marek.

 

- Twoja żona jest w niebezpieczeństwie. Została porwana przez terrorystów i przetrzymywana w tajnym obozie w Afganistanie. Musimy ją uratować, zanim będzie za późno - powiedział Adam.

 

- Co? Jak? Dlaczego? - pytał Marek.

 

- Nie mam czasu na szczegóły. Musimy działać szybko. Maszyna czeka na nas na lotnisku. Wsiadamy do samolotu i lecimy do Afganistanu. Tam spotkamy się z naszym zespołem i rozpoczniemy akcję ratunkową - powiedział Adam.

 

- Ale ja nie jestem agentem! Nie umiem strzelać! Nie wiem nic o Afganistanie

 

Nie martw się. Nauczę cię wszystkiego, co musisz wiedzieć. Nie masz wyboru. Twoja żona potrzebuje ciebie. To twoja szansa, aby ją zobaczyć i uratować. Nie możesz tego zmarnować - powiedział Adam.

 

Marek poczuł, jak serce mu bije szybciej. Nie wiedział, czy wierzyć temu, co słyszał, czy uciekać jak najdalej. Był przerażony i zdezorientowany. Ale też czuł, że gdzieś głęboko w sobie tliła się iskra nadziei. Może to wszystko było prawdą? Może jego żona żyła i czekała na niego? Może to był cud?

 

- Dobrze - powiedział Marek. - Zrobię to. Pójdę z tobą.

 

- Świetnie - powiedział Adam. - Nie pożałujesz. Wierz mi.

 

- Ale mam jedno pytanie - powiedział Marek.

 

- Tak? - spytał Adam.

 

- Jak się nazywa nasza agencja? - zapytał Marek.

 

Adam uśmiechnął się tajemniczo.

 

- To jest tajemnica - powiedział. - Ale mogę ci powiedzieć jej motto:

 

"Nie bój się niczego, bo Bóg jest z tobą."

 

Koniec

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania