Poprzednie częściPrzygody Pana Johnsona #2

Przygody Pana Johnsona #4

Oboje siedzieliśmy w bezprzedziałowym wagonie pociągowym relacji Kraków-Warszawa. Wracaliśmy z Krakowa, gdzie spędziliśmy weekend ze znajomymi Pana Johnsona. Znajomi ci byli Anglikami, którzy chcieli po raz pierwszy zwiedzić stolicę małopolski. Z racji tego, że byłem jedynym polakiem oraz że wielokrotnie zwiedziłem już Kraków, zostałem przysłowiowym “opiekunem podróży”. Trafiliśmy na wspaniałą pogodę, więc zwiedzanie okazało się krótką podróżą po historii polski. Byłem z siebie nadzwyczaj zadowolony, gdyż nie spodziewałem się, że aż tyle wiem o historii mojego kraju. Co prawda co jakiś czas chwytam za literaturę historyczną, ale co innego jest czytać o niej, a co innego opowiadać ludziom z innego kraju. Podróżni byli bardzo zadowoleni, że mogą korzystać z darmowego i przyjacielsko nastawionego przewodnika, który nakreślał im polską perspektywę historyczną. Jak sie okazało, ale temu chyba nie można się nazbyt dziwić, największą atrakcją okazał się Wawel i nagrobki ludzi, którzy tam spoczywają. Moi “podopieczni” byli bardzo ciekawi, jakie persony zasługują, aby spoczywać w uświęconym przez polskie społeczeństwie miejscu. Największe zainteresowanie wyczułem, kiedy po raz pierwszy powiedziałem nazwisko Piłsudski, gdyż to nazwisko było im najbardziej znane, tu także pojawiło się też najwięcej pytań co do Marszałka i jego biografii. I właśnie w takiej atmosferze podróży przez świat Krakowa i Polski upłynął nam ten weekend

Zmęczony, ale zadowolony z siebie siedząc aktualnie koło Pana J. w pociągu dostałem informację, że zmarł ktoś bardzo bliski mojego przyjaciela. Oczywiście od razu poczułem smutek i żal z tego powodu. Nigdy nie jest to łatwa wiadomość, kiedy dowiadujesz się o śmierci kogoś kogo znałeś osobiście. Oczywiście są śmierci wyczekiwane, a nawet uwalniające, ale ta śmierć nie miała takiego wydźwięku. Z charakterystyczną dla siebie przenikliwością Pan Johnson od razu wyczuł, że mój stan wewnętrzny się zmienił.

Aleksandrze, co się stało?

Właśnie dostałem wiadomość, że mojemu przyjacielowi, zmarł ktoś bliski. Osoba, którą i ja wiele razy widziałem w swoim życiu.

Współczuje ci, to nigdy nie jest łatwa wiadomość-odpowiedział.

Dziękuje bardzo. Martwię się o swojego przyjaciela, mam nadzieje, że poradzi sobie z żałobą.

I w tym momencie zaległa cisza na jakieś 15 minut. Pan J. czytał dzisiejszą gazetę a ja patrzyłem w okno i spoglądałem jak obraz za oknem w szybkim tempie się zmienia. Cały czas myślałem o przyjacielu o tym, co razem przeżyliśmy i o wspomnieniach, które miałem z osobą zmarłą.

Nagle Pan Johnson wypowiedział osobliwe słowa.

Ze wszystkim w życiu musimy się pożegnać.

W pierwszej chwili z powodu tego, że byłem zamyślony nie do końca te słowa do mnie dotarły.

Co mówisz Johnsonie?

Mówię, że ze wszystkim w życiu będziemy musieli się pożegnać.

Co masz na myśli?

To, że czego byśmy nie posiadali w życiu i tak będziemy musieli to zostawić.

Dobrze, może jeżeli chodzi o śmierć ludzi to tak, ale w życiu to ja decyduje co przyjmuje a co nie?

Tak masz racje, ale to nie zmienia fakt, że uczucie straty jest nieodłącznym elementem życia.

Owszem zdarzają się chwile kiedy odczuwamy stratę ale nie zgodzę się, że czujemy ją nieodłącznie. Wypowiedziałem te słowa z lekką irytacją.

Pan J. nie zwracając uwagi na moją irytację odrzekł - śmierć jest wyjątkowym aktem straty bo żegnamy się ze wszystkim, ale na co dzień też musimy się cały czas żegnać.

Żegnać z czym?

Z rzeczywistością, którą znamy.

Też mi odkrycie, że śmierć jest pożegnaniem ze wszystkim.

I znów zaległa cisza. Czułem, że ten temat nie został jeszcze zamknięty, ale i ja i Pan J. chyba czuliśmy, że to nie najlepszy moment na takie rozmowy. Byłem zbyt rozbity wiadomością, którą dostałem kilka chwil wcześniej.

Nie była to atmosfera wrogości ale raczej smutku i nostalgii (przynajmniej z mojej strony), która towarzyszyła już nam do końca naszej podróży pociągiem. Wysiadając na stacji centralnej pożegnałem się z nim i rozeszliśmy się w swoje strony. Jednak jak możecie się domyśleć to nie był koniec tej rozmowy. Ciekawe czy Pan Johnson wiedział, że powrócę do tego tematu. Szczerze mówiąc to jestem przekonany, że wiedział. W końcu to on z naszej dwójki jest geniuszem.

Jak co wtorek wieczór, znów spotkaliśmy się na wieczornej kolacji. Zawsze były to przyjemne wieczory gdzie zazwyczaj rozmawialiśmy o czymś ważnym. Nie inaczej było tym razem.

Panie Johnson chciałbym powrócić do tematu śmierci i z tym że ze wszystkim musimy się pożegnać.

Ha, wiedziałem że w końcu o to zapytasz i szczerze mówiąc myślałem wczoraj o tym co dokładnie chciałbym Ci odpowiedzieć.

Zamieniam się w słuch - odrzekłem.

Kiedyś bardzo mądry człowiek zwrócił moja uwagę, tym że dokładnie powiedział to co ja w pociągu, - “ze wszystkim człowiek musi się pożegnać”. I myślę, że w większości przypadków przychodzi nam na myśl żałoba po śmierci kogoś bliskiego. I to jest w pełni zrozumiałe, choć w tym aspekcie nie jestem ekspertem, ponieważ w swoim życiu nie przeżyłem jeszcze poważnej bliskiej śmierci. Nie wiem jakie jest to uczucie i szczerze powiedziawszy bardzo sie tego boje. Ból musi być ogromne.

Bardzo zdziwiło mnie to, że Pan J. tak otwarcie przyznaje się do tego, że czegoś się boi. Z taką łatwością odkrył swoją słabość, chodź wiem, że człowiek który jest dojrzały mówi o swoich emocjach i nie uznaje tego jako słabość, Ja osobiście miałbym chyba z tym lekki problem. To uświadomiło mi, że ja i Pan Johnson musimy być dla siebie kimś bliskim.

Ale Aleksandrze, żałoba nie musi wystąpić tylko w sytuacji kiedy ktoś bliski nam umiera. Żałoba może przybierać wiele różnych postaci. Na przykład, kiedy tracisz kontakt z kimś kto był dla Ciebie bliski. Czy nie odczuwasz straty i czyż nie potrzebujesz jakiegoś czasu, żeby się z tym pogodzić?

Jakby tak na to popatrzeć to zgodzę się z tym.

Co więcej, możemy czuć żałobę po zmianie pracy, po przeprowadzce, po utracie zdrowia i wielu innych momentach w życiu. Strata towarzyszy nam nieodłącznie w naszym życiu.

Tutaj zacząłem myśleć o mojej największej żałoby w moim życiu. I jakby na potwierdzenie słów Pana J. nie pomyślałem o tym że ktoś bliski zmarł w moim życiu a o rozstaniu z moją dawną miłością, z którą z pewnych względów musiałem się pożegnać. I przypominając sobie tamten czas faktycznie czułem się jakbym odczuwał żałobę. Przechodził przez każdy jej etap. To niesamowite ale faktycznie ze wszystkim w życiu musimy się żegnać i może jest tak, że robimy to każdego dnia no bo przecież nigdy już nie będziemy tak młodzi jak tego konkretnego dnia.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania