Przygody w nieskonczonej IKEI (poprzednio: Dziennik z nieskonczonej IKEI. To jest korekta)

Moja klawiatura nie moze pisac znakow polskich, wiec prosze o wyrozumialosc podczas oceniania mojej pracy. Jezeli ktos znajdzie jakies powazne bledy skladniowe albo cos podobnego prosze o komentarz z informacja co poprawic.

ROZDZIAL 1

 

Dzien moze byc pierwszy

Wedruje juz od tygodni i nadal nie spotkalem zadnego czlowieka, tylko te dziwne stwory bez twarzy. Zapasy jedzenia i wody mam, wiec to nie jest problem. A co problemem jest to moja psychika. Zadnej istoty rozumnej nie widzialem od dwoch-trzech tygodni. Nie wiem czy sam wytrzymam w tym piekle. Jezeli nikogo nie znajde, bede musial popelnic [USUNIETO].

 

Dzien drugi

Za jakies pol godziny bedzie noc, a ja nie mam zadnego schronienia. Ujzalem chwile temu cos w oddali i podazam w tamta strone. Musze zdazyc przed noca, inaczej te powory mnie rozszarpia na strzepy.

Zapadla noc. Jestem juz blisko tego czegos. Wyglada jak mur, ale nie bede w stanie okreslic dopoki nie bede tego dobrze widzial. Zostalo mi jakies 200 metrow do tej struktury. Tak to jest mur. Ale do czego?

Nagle uslyszalem krzyki, a po chwili dzwieki, ktore przypominaly te wydawane przez zszywacz biurowy. Zrozumialem co ten krzyk ma do przekazania. Uciekaj! Ale przed czym? Odwrocilem sie i zobaczylem 300 metrow ode mnie horde Personelu. Wszyscy w takich samych, niebiesko-zoltych uniformach, biegli jak dzikie psy w moja strone. Uslyszalem zgrzyt mechanizmow, a tuz po tym zauwazylem coraz bardziej rozszerzajacy sie otwor w murze. Pod wplywem adrenaliny zaczalem biec szybciej niz kiedykolwiek, by ratowac swoje zycie. Byc moze jest jeszcze szansa na spotkanie ludzi. Gdy tylko wbieglem przez brame, ona natychmiast sie zamknela i po chwili uslyszalem dzwiek obijajacych sie o nia cial Personelu. Zdyszany usiadlem na podlodze. Nadal nie wierzylem, ze udalo mi sie przezyc. Po kilku minutach wstalem i rozejzalem sie po miejscu, w ktorym sie znalazlem. Teraz juz wiedzialem po co sa te mury. To sa mury do miasta. Rozgladalem sie, a do moich ust pchalo sie nieme "wow!".

Od zewnetrznej strony bramy miasta odjezdzala droga, przy ktorej byly zaparkowane prowizoryczne samochody, pewnie elektryczne, melexy, ktore czasem jezdza w magazynach, oraz wozki widlowe. W niektorych miejscach zauwazylem nawet stojaki z rowerami domowej roboty. Bylo juz ciemno, wiec niewiele moglem zobaczyc. Lecz nagle, jakby na moje zawolanie, cale miasto rozblyslo setkami tysiecy swiatel. Az musialem na chwile przymrozyc oczy. W oddali zauwazylem wysokie budynki, takie jak najnowoczesniejsze nowojorskie wiezowce, ktore byly zrobione ze szkla. Dopiero teraz zauwazylem, ze czworka moich wybawicieli juz skonczyla z Personelem. Juz wiedzialem, czemu slyszalem dzwieki zszywaczy biurowych jak bieglem do bramy. W rekach mieli pistolety zrobione z przerobionych zszywaczy. Musialy byc potezne skoro poradzily sobie z kilkudziesiecioma czlonkami Personelu.

Podalismy sobie rece, przedstawiajac sie. Pierwszy byl blondyn - Carl, drugi, brunet - Chris, trzeci, szatyn - Olivier i czwarty, fioletowo-wlosy nazywal sie Ash. Ten ostatni zaproponowal mi nocleg, a poniewaz nie mialem gdzie spac, zgodzilem sie.

Po dotarciu do jego domu replika Ferrari F40, ktora rozpedzala sie do setki w okolo 3 sekundy, tylko, ze bezglosnie, zdjalem w srodku buty, wzialem szybki prysznic i poszedlem spac na kanapie.

 

Nastepny rozdzial pojawi sie za okolo dwa-trzy dni.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania