Przyimek.

Wciąż puchł palonymi deskami,

kiedy opadł na zeschnieta trawę, nieopodal pierwszej gwiazdy.

Za sobą wciąż słyszał śmiech i wrzask,

zza pleców dobiegały do niego kolejne dreszcze,

które prosto po nogach, przez palce - docierały jakoś do krużganku.

 

Przewrócił się na bok, rozłożył ręce żeby jak największa powierzchnia ciała,

miała styczność z pierwotną materia planet i układów,

które dotychczas przychodziło mu zbyć lekkim skinieniem.

Zmęczenie powoli brało górę nad rozsądkiem, więc tylko porastał.

Minęło pół nocy i kolejny dzień, zanim oparł się jakoś grawitacji

i pokonał centymetr, dwa, a potem skok do studni z wieżowca za rogiem.

I z powrotem.

 

Nikt go nie gonił, nie szukał.

 

Przeturlał się pod dom i zajrzał przez okno.

Przez dziurę w ścianie, z której oglądał bez, teraz stający się więcej niż drzewem.

 

Marzec, 2022.

Jagoda Mornacka.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania