Przyjaciel
Niespokojnie przekraczam próg drzwi mojej szkoły. Pierwszy raz od 3 tygodni.
Wszyscy na około są weseli, chociaż jest to poniedziałek nikt nie wygląda tak jak ja. Rozczochrane włosy upięte w niestarannego koka "Odpierdolka", wory pod oczami, sine usta, parę syfów na czole i brodzie a dętego dochodzą moje ubrania: duża czarna bluza Chicago Bulls, czarne leginsy, stare szare niskie trampki, zniszczony czarny plecak z wielkim napisem NIKE, a na dodatek te okulary, granatowe wielkie pingle bez których nic nie widzę. Czasami je kocham a czasami wręcz nienawidzę, dziś jest ten dzień kiedy mam ochotę rzucić nimi o ścianę i na ślepo wrócić do domu.
Tak właśnie wygląda się gdy od 3 tygodni sen przerywa się płaczem a plącz martwą ciszą która trwa godzinami i znów zasypia się na parę minut jest to błędne koło które zataczając się przybiera na wielkości i powoli robi się to bez opanowania. Tak jest ze mną.
Przekraczając próg tego syfu zbiera mi się na płacz. Na chwile zatrzymuje się w dziwach, spoglądam nerwowo na korytarz, na plecak, znów na korytarz, dostrzegam moich przyjaciół idących w moja stronę (są to jedyne osoby których stan zbliżony jest do mojego), na ich widok humor automatycznie mi się poprawia a na mojej zaniedbanej twarzyczce pojawia się lekki uśmiech, ale nie na długo ponieważ z drugiej strony zbliża się do mnie Sandra ( moja była przyjaciółka z która drę koty już od 5 klasy podstawówki)
-O kto to pojawił się w szkole - zmierzyła mnie od góry do dołu - ile to będzie tydzień, dwa, trzy? - zaśmiała szturchnęła i odeszła a ja znów nerwowo spojrzałam na plecak i uciekłam do łazienki. Ręce mi się trzęsły, wbiegłam do ostatniej kabiny, usiadłam na ziemi, wyjęłam fiolkę z lekami uspokajanymi i wodę, nerwowo wyjęłam jedna tabletek, połknęłam i popiłam. Próbowałam się uspokoić, spojrzałam na prawa rękę na której mam napis
BEST FRIEND FOREVER K&A
To zawsze mnie uspokaja. Do łazienki wbiegły moje przyjaciółki Paula i Mela. Paula z hukiem otwierała każde drzwi aż dotarła do mojej ostatniej kabiny, krzyknęła:
-Kama! - Mela przepchnęła się i usiadła na przeciwko mnie, złapała moje ręce obejrzała je dokładnie, uśmiechnęła się i powiedział cicho kładąc się na moich nogach i przytulając się do nich.
-Masz szczęście…
-Wiem...- wydusiłam. Za plecami chowając fiolkę do plecaka.
Paula pomogła nam wygrzebać się z kabiny. Gdy odwróciłyśmy się zauważyłyśmy jak pani Malicka wygania Damiana i Filipa, bo ci stali w progu damskiej łazienki nie przepuszczając nikogo do środka, może nie tylko wygania bo już trzyma Filipa za plecak. Gdy mnie zobaczyła puściła go a on zaraz się otrzepał,
-To jednak Muszyński tym razem nie kłamałeś. - klepnęła go po głowie a on odraz poprawił swoja blond grzywkę - A ciebie Panno Kamilo witamy z powrotem. - uśmiechnęła się lekko i porostu odeszła.
-Właśnie Mała witamy z powrotem w tym syfie - dorzucił Damian i wszyscy przytuliliśmy się.
-Nie ma to jak powitalny misiu przed kiblem - z ironią powiedział Filip który jeszcze był wkurzony po akcji z panią Malicką a my wybuchliśmy śmiechem.
-Dosyć tego dobrego - poważny ton Meli uspokoił sytuacje - Dyru prosił żeby jak tylko mała pojawi się w szkole zgłosiła się do niego. - I całą piątką udaliśmy się do gabinetu dyra. Idąc przez szkolny korytarz czułam na sobie spojrzenia wszystkich uczniów, patrzą na mnie niektórzy z niedowierzaniem a nie którzy z ulga, no przecież nie było mnie tu tylko 3 tygodnie. Zbliżając się do gabinetu dyrektora wcale się nie denerwowałam, czułam ulega ponieważ było to jedyne miejsce w szkole gdzie chce teraz być, tak w właśnie w gabinecie dyrektora. Nie dla tego ze go uwielbiam czy co porostu daleka od wszystkich uczniów. A że przed gabinetem jak zawsze były pustki razem z całą ekipą staliśmy przed drzwiami ja z przodu za mną Mela i Paula a za nimi Filip i Damian. I gdy już miałam pukać każdy po kolei cos mi powiedział:
-Powodzenia
-3maj się
-Mała wierzymy w ciebie
-zawsze do przodu
-Jesteśmy z tobą
Glosy zlały się i nawet nie wiem kto co powiedział. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Ze środka wydobył się głuchy dźwięk:
-WEJŚĆ!
Odwróciłam się, Filip rzucił mi pocieszny uśmiech a Mela uniosła ręce imitujące trzymanie kciuków, ja pokazałam im okejka i weszłam do ciemnego pomieszczenia.
-Kamila Bawarczyk, Racot, 15 lat, IIb, 4. - to dyrektor jak zawsze wymienia wszystkie dane.
-Dzień Dobry - odpowiedziałam.
-Usiądź, proszę -gestem pokazuje na fotel przed jego biurkiem i zrobił taktowna przerwę żebym zdążyła usiąść na wyżej zaproponowanym mi miejscu - No to witamy w szkole Kamilo. Chyba nie wiele się zmieniło? - od tak zarzucił z uśmiechem. Spuściłam wzrok i próbowałam uspokoić oddech
-Dużo psze Pana...Bardzo dużo..- znów spuściłam wzrok.
-Przepraszam Kamilo, zapomniałem - powiedział cicho, pierwszy raz spotkałam się z tym żeby dyrektor przepraszał ucznia dyrektor! - I za to też przepraszam - ciągną dalej - Wiem ze to trudny temat - mówił już poważniejszym tonem - ale jak się PO TYM czujesz? - właśnie PO TYM, nosz kurna jak tak można mówić jakby TO było niczym jakby ON nigdy nie żył.
***
ON ma na imię ADAM, to znaczy miał, tak samo jak miał 15 lat tak jak ja, należał do naszej paczki i był moim najlepszym przyjacielem. No właśnie miał, był... sęk w tym ze on nie żyje już od 3 tygodni... Wszystko układa się w całość
-Moja 3 tygodniowa nieobecność w szkole
-Stany depresyjne
-Tabletki na uspokojenie
-Napis na ręce
-Wizyta u dyra
Mi po prostu bez niego trudno jest żyć...
****
Trzy tygodnie temu całą okolice obeszła wieść ze na drodze między Racotem a Chorynia wydarzył się wypadek ze skutkiem śmierci na miejscu 15-letniego Adama Michałowicza, który około godziny 22 jadąc na skuterze w stronę Choryń z również 15-letnią przyjaciółką został potrącony przez pianego Roberta K.
Tak ja byłam tam z nim. Widziałam to. ON umierał na moich zakrwawionych kolanach....
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania