Przyjaciel
Nie chcę się rozpisywać za bardzo o czasach mojego przedszkola, ale... znalazłem na strychu Misia. Tak, misia. Od razu mi się spodobał. Postanowiłem, że będę go codziennie przynosić do przedszkola, ale nie dlatego, że chcę się popisać przed kolegami, po prostu… lubiłem go. Mama pozwoliła mi go przynosić do przedszkola, pod warunkiem, że będę grzeczny. Tak też robiłem. Widziałem po minach chłopców, że mi zazdrościli. To przez nich, właśnie, stała się tragedia…
Jak zwykle, wracałem z mamą, i z misiem, uśmiechnięci wszyscy razem, za rączkę wzięci. Nagle zobaczyłem tego chłopca, jeden z tych grubasów co mi zazdrościli. Widzę, stracił troszkę na nawadze. Ale nie przejmowałem się nim. Jedynie zaczynałem się wkurzać, jak za mną zaczął chodzić. Co się dzieje? Widzę kolejnego grubasa. To jakiś zamach na mnie? Pomyślałem. Już zaczynałem się wkurzać, gdy…
Jeden z grubasów mnie popchnął, miś poleciał i… został przejechany. Ze złości złamałem temu durniowi rękę, i dobrze, należało mu się. Później był jakiś sąd… ale ja martwiłem się misiem, starym dobrym przyjacielem. To on przeżył ze mną, jak córeczka się rodzi, to on przeżył ze mną moje urodziny, mamy… nie mogłem przestać o nim myśleć. Przestałem oglądać jakieś komedie, w ogóle nic nie robiłem tylko rozmyślałem… mama chciała mi kupić podobnego misia, ale nic z tego. On był wyjątkowy. Cały czas prosiłem mamę: ,,może da się jakoś tego misia poskładać?” ale nic z tego. Fuchy po nim są już na strychu, i dobrze… wrócił na swoje dawne stare miejsce…
Komentarze (11)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania