przyjació łka

jestem własnością

przekładaną z miejsca na miejsce

to wyciągną mnie,

to znów włożą w pudło kanciaste,

nieszczęsne

 

wyciągną gdy potrzebują,

dołożą do mego pudełka

i znów pajęczyną zasnują

nie widząc, po rysach, że

pękam

 

w wolności, którą darują,

nie ma ni pół centymetra

na moją wolność

bezsilną

w bezpiecznej grubości swetra

 

który już raz

przy wyborze

czy w lewo czy w prawo się zwrócić

wiedząc, że nikt nie pomoże,

prawa chce lewą porzucić?

 

prawa srebrem mnie kusi

lewa złotem zaprosi

zimno srebra wymusi

sprzedaż złota

za grosik

 

i znów w noc pożałuję

ust otwarcia,

zatonięć

gdyby tak czas zatrzymać

i zawrócić raz po nie..

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania