przyjació łka
jestem własnością
przekładaną z miejsca na miejsce
to wyciągną mnie,
to znów włożą w pudło kanciaste,
nieszczęsne
wyciągną gdy potrzebują,
dołożą do mego pudełka
i znów pajęczyną zasnują
nie widząc, po rysach, że
pękam
w wolności, którą darują,
nie ma ni pół centymetra
na moją wolność
bezsilną
w bezpiecznej grubości swetra
który już raz
przy wyborze
czy w lewo czy w prawo się zwrócić
wiedząc, że nikt nie pomoże,
prawa chce lewą porzucić?
prawa srebrem mnie kusi
lewa złotem zaprosi
zimno srebra wymusi
sprzedaż złota
za grosik
i znów w noc pożałuję
ust otwarcia,
zatonięć
gdyby tak czas zatrzymać
i zawrócić raz po nie..
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania