Przyjaźń składa się z początku. Kilka refleksji po lekturze opowieści Narratora
Napisałam kiedyś wiersz z taką frazą w puencie: „miłość składa się z początku” . I o tych słowach pomyślałam znowu, akurat dzisiaj, po przeczytaniu opowiastki Narratora „Czekając na Roberta”.
W opowiastce – a może nawet opowieści – znalazłam potwierdzenie słów z wiersza. Dodatkowo troszkę te słowa sparafrazowałam: „przyjaźń składa się z początku”.
„Przyjaźń składa się z początku”
W „Czekając na Roberta” znalazłam wspomnienie tego początku, który stanowi istotę przyjaźni, historię wspólnego głodu w czasach studenckich, wzajemnego „ratowania się” jabłkami, orzechami, wyprawami do miejsc z jedzeniem, a też wspomnienie wspólnej wyprawy łodzią na jezioro i szczęśliwej ucieczki przed burzą, ratunku przed utonięciem i śmiercią. Znalazłam też opis osamotnienia. Osamotnienia w przyjaźni, która nie składa się „ze środka”, ani „końca”. „Środka” tej przyjaźni nie ma, jest tylko jej „początek”. „Końca” też nie ma. Bo jest „początek”.
Lecz czy sam „początek” może kiedykolwiek wrócić? Tego powrotu czasem byśmy chcieli.
Historia czekania na powrót „początku” jest smutkiem. I ten smutek mnie ogarnął. Lecz samo istnienie „początku” jest światłem, nadzieją. I tę nadzieję można znaleźć w najważniejszych relacjach między ludźmi, w przyjaźni i miłości.
„Nadzieja też jest potrzebna. Czekałem długo, zaczekam do samego końca” - podsumowuje opisane zdarzenia Narrator.
Czy Robert przyjdzie?
Czy wraz z Robertem wróci „początek”?
„Zmienia ludzi życie...” - mówi obecny w opowieści kolejny jej bohater, Czesiek. Aż chce się dopowiedzieć: Życie zmienia nasze przyjaźnie i miłości. Życie nie może zmienić tylko jednego: początku. Tego, co w nas zostało jako najsilniejsze wspomnienie.
Mój wiersz, do którego wróciłam po lekturze opowieści Narratora wygląda tak:
kobieta z dłonią na klamce
na tej fotografii
(tylko do połowy)
jesteś taka silna
mocna
jak pomnik
a tutaj taka słaba
twoje nogi jak haczyki fasoli
miękkie i ugięte
nie zmieściły się w kadrze
dłoń na klamce
biała
bo kobieca
albo
bo zaciśnięta do kości
żeby się człowiek nie osunął
na ziemię
lecz na tej fotografii
(tylko do połowy)
wyglądasz na silną
mocną
i gotową
by uwierzyć
że miłość
składa się z początku
W wierszu ważne są dwa obrazy. Obraz kobiety silnej i kobiety słabej. Silna jest ta, która podejmuje decyzję i za chwilę naciśnie na klamkę. Słaba jest ta, która stoi w miejscu. Silna jest na fotografii, a słaba w tej części siebie, która nie zmieściła się w kadrze.
Nie wiadomo jednak, po której stronie drzwi kobieta stoi. Czy chce odejść, lecz nie ma na to siły? Czy – wręcz przeciwnie – chce wrócić, i – dokładnie tak samo – nie ma na to siły?
Może w wierszu nie ma żadnej silnej kobiety?
W opowieści Narratora Krzysztof, który pragnął spotkać się po latach ze swoim przyjaciem Robertem, też przedstawiony jest w niejakim rozdarciu. To rozdarcie widać w zakończeniu tekstu, gdy zawiedziony bohater odjeżdża pociągiem, wybierając inną trasę, żeby „nie zawracać, nie patrzeć wstecz, przeć na przód”, ale przecież, jednocześnie: „stojąc w drzwiach wagonu rzuca okiem na przejście pod torami, gdzie jeszcze kilka godzin temu wystawał z taką nadzieją”.
Narrator, opisując istotę przyjaźni, szczególnie skupił się na opisie jej początku. Przedstawił też ogromną tęsknotę za tym początkiem. I – kreśląc (ach, szkoda, że nie „przekreślając”) niemożność powrotu do przeszłości, zaserwował opis zasmucającej przemiany. Jest to malarski, przepiękny opis starej łodzi.
Ta „bezuzyteczna łajba” jest tu na pewno ważnym symbolem przemiany, jaka następuje w czasie, a wzmianka o nieszczęśliwym życiu Roberta, czy też o stanie psychicznym Cześka (depresja, izolacja, dystans i zwątpienie), to też dowód na działanie czasu, na gorszą stronę tego działania.
Możliwe, że oprócz czasu na obraz degradacji mają wpływ i inne okoliczności. Chociażby miejsce, w którym żyjemy. Ktoś wyjechał, ktoś został... Albo – charakter człowieka. Czesiek, teść Krzysztofa, zamknął się w sobie, w świecie depresji, tymczasem jego żona, mimo trudów życia, okazała się być wciąż pełną sił, szykującą „stół zastawiony po brzegi półmiskami”.
Po lekturze ogarnął mnie smutek podobny smutkowi opisanemu przez Jerzego Zawieyskiego, w książce „Kartki z dziennika 1955-1969: „Wielkie wrażenie wywiera na mnie sztuka Becketta En attendant Godot. Ogromny tragizm, który zmierza ku pesymizmowi. Rzecz jest abstrakcyjna i symboliczna, dzieje się wszędzie i nigdzie, na jakiejś pustej drodze, na której rośnie jedno drzewko. Dwaj włóczędzy, nędzarze, oczekują jakiegoś pana Godot. Gdy przyjdzie, wszystko się odmieni, będzie lepiej. On zbawi nędzarzy…”
W połowie silni, w połowie słabi.
Czekający na dopełnienie, które „kiedyś-gdzieś” pokazało swoją istotę: „początek”.
A być może – uciekający przed „dopełnieniem ostatecznym”.
Włóczędzy i nędzarze.
Wciąż po którejś stronie drzwi.
(„Twoje nogi jak haczyki fasoli/ miękkie i ugięte/ nie zmieściły się w kadrze”).
Komentarze (23)
Z kości. Składa siẹ przyjaźń.
To ogromny zaszczyt być inspiracją do napisania tylu ciekawych refleksji, o których sam nigdy bym nie pomyślał, jak choćby ta w tytule: że zdarzenia mają jedynie początek, bo nawet gdyby wrócić do tego samego punktu, pobiegną inną koleiną, tak jak spadająca ze stołu szklanka za każdym razem rozsypie okruchy szkła w innym kierunku. A mimo to pragniemy wracać (i to jest ta siła, o której piszesz), a jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że taki powrót to gonitwa za wiatrem (i to jest słabość, jakże jednak pożyteczna). W rezultacie stoimy w miejscu, nie mamy na nic wpływu i tylko mierzymy upływ czasu.
Kobieta na wpół silna, na wpół słaba to piękny i poruszający wiersz, który powinnaś opublikować w osobnym miejscu, gdyż sam w sobie przemawia i olśniewa.
Mam nadzieję, że już niedługo będę miał okazję przeczytać coś równie wspaniałego Twojego autorstwa.😊
Chyba tak trochę jednak "od czapy" napisałem. Tekst skłania do wielorakich przemyśleń:)
Pozdrawiam😊:)
Chociaż czasem bywa jak w powiedzeniu: "Miłe złego początki", to powiedzenie to nie dotyczy z pewnością ani miłości, ani przyjaźni!
Myślę, że sam fakt pojawienia się na świecie ("zdarzenia się") kolejnej prawdziwej, głębokiej relacji zawsze ubogaca świat. Nieodwracalnie. I - "nic dwa razy się nie zdarza". Więc każde "coś" jest cenne.
Jedynie czego zazdroszczę facetom to ich męskiej przyjaźni, kobity nie potrafią się przyjaźnić, chyba instynkt nakazuje im odbijanie partnera psiapsióły w myśl udowodnienia, że jest się lepszym. Lepszym od kogo? Od ostatniego podleca?
Wróciłaś? 😊
Czy wróciłam? Nie. Raczej - nie odeszłam ostatecznie, hahaha! Czasem tu zaglądam, ale przez długi czas nie czułam potrzeby pisania. Kilka dni temu taki impuls się pojawił. Zadziałało powiadanie Narratora. Chyba opis męskiej przyjaźni, o której wspominasz w komentarzu, jej losów, był tą iskrą. że można się do kogoś odezwać, choćby żył na antypodach, i być wysłuchanym. Że można pokonać setki kilometrów, żeby się z kimś zobaczyć, i zrozumieć, że nie mógł, czy też nie potrafił przybyć na spotkanie. Możliwe, że to jest tylko męskie oblicze przyjaźni. Chociaż połowa mnie mówi: Nie!
Inna sprawa - miejsca, którym chce się poświęcać więcej czasu, zmieniają się. Jedne zastępują drugie. Teraz więcej przyjemności czerpię z życia w realu.
Ano tak, było się związanym, dziś jakby mniej, też więcej czasu spędzam w realu, bo mi ten wirtualny jad chyba szkodzi 😁
Oj, jeszcze nie myślę o śmierci, jeszcze nie dopięłam wszystkiego na ostatni guzik, jak dopnę, to wtedy zejdę sobie na życzenie jak moja mama.
Najlepszego i miej się dobrze ✌
/Osamotnienia w przyjaźni, która nie składa się „ze środka”, ani „końca”. „Środka” tej przyjaźni nie ma, jest tylko jej „początek”. „Końca” też nie ma. Bo jest „początek”./ - Wszystko zaczyna się chwilą i zależy od nas samych, czy będzie dalej, czy bliżej. Jedna iskra może podpalić albo spalić oczekiwania. A gdzie jest środek? Nie ma, jak zauważyłaś. Bo przyjaźń nie jest mierzalna na kawałki.
/Lecz czy sam „początek” może kiedykolwiek wrócić? Tego powrotu czasem byśmy chcieli./ - Nic nie wraca i początek też. Bo każda chwila jest początkiem czegoś i zarazem końcem. Tu i teraz, tam nie ma.
Przekrojenie myśli fotografią, wspomnieniem tylko na papierze jest udokumentowaniem chwili uchwyconej w jednym kadrze. Co przed i po było i stało się? Nie wiemy. Tytuł doskonale określa wahanie kobiety… drzwi i klamka… otwarcie czy zamknięcie… siła czy niemoc? Fotografia nie oddaje jej całej, nie oddaje twarzy tej drugiej, wbudowanej w naszą osobowość. Tylko po twarzy jesteśmy w stanie odnaleźć odbicie jej stanu. A może to ustawka? i wtedy zawoalowane są pewne obrazy. Pamięć ludzka jest taką fotografią początku, która nigdy nie wraca, ale nigdy się nie kończy. Chociaż na starość ponoć dziecinniejemy
Zastanawiałaś i zatrzymałaś chwilę. Wiersz dopełnia początek egzystencjonalnej klęski siebie w sobie. Bo to my nadajemy bieg początkowi, ale nie do końca jesteśmy w stanie go poprowadzić do końca… bo go nie ma, albo niekiedy wszystko schrzanimy po drodze. Najgorzej, kiedy czekamy na znak drugiej strony.
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam również!
Cieszę się, że dzięki Twojemu wpisowi przeczytałam piękny tekst Narratora, który wcześniej przegapiłam... A teraz Twój, który będąc dopełnieniem tamtego, jest jednocześnie czymś zupełnie nowym. Jakbyś wyciągnęła nitkę z materiału i utkała z niej swoje. Poruszasz temat, nad którym nieraz debatowaliśmy na imprezach wspomnieniowych. Że znajomości, przyjaźnie zawarte w czasach szkolnych, studenckich są namocniejsze. I teraz, gdy dodam do tego Twoje myśli, powiem, że najmocniejsze, bo mają ten fundament Początku. Można by tu snuć w różne strony. Bo sam Początek pięknie baśniuje związek. Początek który nie stał się środkiem, nie naraził na prozę życia, nie poddał próbie zwykłości, pozostaje piękny, nienaruszony, idealny. Widać, że jego siła jest wielka nawet po latach i dużo może udźwignąć. Pozostawia nadzieję, że zawsze można do tego początku wrócić. No chyba że życie zmieni za bardzo... Ale i tak będę wierzyć, że można.
Wiersz wydał mi się znajomy i faktycznie! — odnalazłam go w tomiku. Teraz wracam do niego z nowym spojrzeniem, by stwierdzić, że wiersze powinno się czytać wielokrotnie. Bo inaczej wyglądają rano, inaczej zimą i całkiem inaczej przy wieczornej lampce. I my sami się zmieniamy, oczy patrzą różnie.
Kobieta z Twojego wiersza uchyliła rąbka tajemnicy albo raczej uchyliła drzwi, za którymi czeka nieodkryte.
Świetnie mi się rozmyślało przy Waszych (Twoim i Narratora) tekstach.
I - rzeczywiście - wyciągnęłam nitkę z tkaniny utkanej przez Narratora i zrobiłam z niej taki mały szaliczek, czy skarpetkę, czy serwetkę. Cieszę się, że zajrzałaś tu i tam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania