Przykro mi, folk umiera...

Właściwie nie uważam tego opowiadania za dobre, ale chciałem w poruszyć temat ,,śmierci" niektórych gatunków muzycznych. To smutne, że kiedyś ludzie nie słuchali nic innego, a dziś nikt już nie słucha ich.

Jeśli przy okazji komuś się spodoba, będę bardzo zadowolony!

Miłej lektury! :D

 

 

Kiedy drzwi windy się zamknęły, Louisa Stephensona otoczyła uspokajająca muzyka, tak charakterystyczna dla tych metalowych skrzyń. Uśmiechnął się, w jednej ręce trzymając gitarę w pokrowcu, a drugą gładząc swoje wąsy.

Zmierzał właśnie na przesłuchanie w jednej z amerykańskich wytwórni muzycznych. Był czerwiec tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego roku, a on jeszcze nie podpisał umowy o żadną płytę. Nie tak to miało wyglądać we wstępnych planach.

Pokój o numerze czternaście osiemdziesiąt trzy znajdował się na tyle wysoko, żeby Louis zdążył zapalić w windzie papierosa, dla uspokojenia nerwów. Jeśli i ta wytwórnia nie wypali, nie będzie miał już pieniędzy na kolejny bilet. Pozostanie mu włóczyć się po podrzędnych barach i dawać niewielkie koncerty, za śmieszne sumy, żeby uzbierać dość pieniędzy na zimę.

Kiedy drzwi windy znów się otworzyły, oczom Louisa ukazał się długi i szeroki korytarz. Podłogę przykrywał czerwony dywan, a na ścianach wisiały najlepiej sprzedające się winyle w historii wytwórni. To oznaczało, że traktują go poważnie. Gdyby było inaczej, przesłuchanie odbyłoby się w jakiejś podrzędnej salce na parterze.

Jego krok stał się pewniejszy, kiedy wyszedł z windy i zostawił za sobą spokojną muzykę. Przecież nie robił tego po raz pierwszy, nie powinien się niczym stresować. To miało być tylko kolejne przesłuchanie…

Stanął przed drzwiami, na których widniało wielkie, czarne ,,czternaście osiemdziesiąt trzy”, poprawił marynarkę i zapukał. Odpowiedział mu szorstki głos:

- Wejść! – Kiedy Louis otworzył drzwi, pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, były pomalowane na naprawdę ciemnobrązowy kolor ściany. Wewnątrz panował gęsty półmrok.

- Dzień dobry… - powiedział, stojąc w progu.

- Właź wreszcie. Cierpię na światłowstręt, więc zamknij te cholerne drzwi.

- Tak, oczywiście. – Louis szybko zatrzasnął je za sobą.

- Zamknij, nie trzaskaj, baranie!

- J… jasne, przepraszam… - wydukał Stephenson.

- Nazywają mnie tutaj Ciemny Joe, miałem posłuchać, jak grasz.

- Louis Stephenson, bardzo miło i pana poznać. – Muzyk podszedł do biurka, za którym siedział mężczyzna i podał rękę.

- Zabieraj to! Nie masz nawet pojęcia, jak wiele zarazków żyje na dłoniach! Dobra, skończ marnować mój cenny czas i zagraj coś.

Louis skinął głową i usiadł na krześle stojącym przed Ciemnym Joe. Otworzył futerał i wyciągnął instrument. Była to stara gitara akustyczna, należąca wcześniej do jego ojca, który to nauczył go grać, wydając tym samym na syna wyrok bycia ,,folkowym muzykiem bez domu”.

- Ten kawałek nosi tytuł ,,Noc po dniu, w Wyoming” – zapowiedział, po czym zaczął grać. Kiedy otworzył usta, żeby zaśpiewać, Ciemny Joe krzyknął:

- Miałeś grać, durniu! Nie prosiłem cię o zawodzenie!

- Ale… ja jestem muzykiem folkowym… bez śpiewu folk jest…

- Martwy. On umiera, chłopcze, dlatego albo nauczysz się tylko grać i podczepisz pod jakiś zespół, albo wyjedź na prowincję, znajdź sobie przytulny bar i graj w nim każdego wieczora. Na folku nie zrobisz już kariery, spóźniłeś się o dekadę. Dzisiaj sprzedaje się Elvis…

- Ja… nie potrafię robić nic innego. Umiem tylko folk…

- W takim razie, jak już mówiłem, to nie jest miejsce dla ciebie. Dobrze ci radzę, wyjedź z miasta i zaszyj się gdzieś. Folk umiera, a ja nie chcę, żebyś umarł razem z nim.

Louis Stephenson zamilkł, wpatrując się w podłogę. W rękach dalej ściskał gitarę, jakby cały czas w gotowości do podjęcia przerwanej piosenki. Jeśli Ciemny Joe coś do niego mówił, nie zarejestrował tego. Jego życie właśnie ulegało powolnemu rozpadowi. Nic nie było tak, jak zaplanował.

- Na pewno nic nie da się z tym zrobić? – zapytał w końcu. – Nie wydacie żadnej płyty?

- Przykro mi, młody… Gdybyś chociaż miał jakąś renomę… a tak jesteś całkiem zielony. Wytwórnia na tym nie zarobi… Jeśli chcesz, mogę cię polecić jednemu mojemu znajomemu. Prowadzi bar w Texasie…

- Nie… dziękuję. Pójdę już, do widzenia.

Louis schował gitarę do pokrowca i wyszedł z pokoju. Ciemny Joe nie powiedział już ani słowa. Kiedy muzyk zamknął za sobą drzwi, stał przez chwilę w miejscu i zastanawiał się, co powinien zrobić, gdzie się udać?

Ostatnią osobą, która widziała go w wytwórni, była starsza sprzątaczka. Opowiadała, że młodzieniec z gitarą wyszedł z budynku pewnym krokiem, z uśmiechem na ustach.

Wiele lat później jego piosenki można było usłyszeć na każdym kanale radiowym w kraju. Niestety, on sam tego nie dożył. Na nagrobku napisano: ,,Umarł, razem z folkiem".

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (31)

  • KarolaKorman 29.01.2016
    Bardzo podobał mi się ten tekst. Taki hołd dla czegoś niedocenionego, 5 :)
  • A więc jednak znalazł się ktoś kto go polubił :) Dzięki bardzo :)
  • KarolaKorman 29.01.2016
    Nie ma za co :) Jeżeli coś jest warte wysokiej oceny, zawsze chętnie ją wstawiam :)
  • Rasia 30.01.2016
    "pierwszym, co rzuciło mu się w oczy były" - przecinek po "oczy"
    "ciemno brązowy" - ciemnobrązowy*
    "usiadł na krześle, stojącym przed Ciemnym Joe" - bez przecinka
    "Noc, po dniu" - bez przecinka
    "Na pewno, nic nie da się z tym zrobić?" - tu też
    "i zastanawiając się, co powinien zrobić, gdzie się udać?" - i zastanawiał się*, bo obecne zdanie wygląda na niedokończone :)
    "która widziała go w wytwórni była" - przecinek po "wytwórni"
    "Wiele lat później, jego piosenki można było usłyszeć na każdym kanale radiowym w kraju" - bez przecinka
    Bardzo mi się spodobał ten tekst. Widzę, że kiedy Ty piszesz, że coś Ci nie wyszło, to mnie to najbardziej przypada do gustu :) Podoba mi się sposób, w jaki ubierasz takie historie, jest bardzo autentyczny i taki naturalny. Zostawiam 5 :)
  • Błędy poprawione, dziękuję bardzo :)
  • Beznadzieja 30.01.2016
    Jak zawsze twoje opowiadania z czymś mi się kojarzą. Tym razem jest to historia
    Sixto Rodrigueza
  • Beznadzieja 30.01.2016
    Zjadło mi koma. Temat umierających gatunków muzycznych, bardzo przypadł mi do gustu. Czyta się lekko, płynnie i przyjemnie. Większych błędów nie wyłapałam, zresztą zostały one już wypisane. Zostawiam, więc 5 :)
  • Beznadzieja dziękuję bardzo za ocenę i opinie. Mam tylko pytanie, kim był Sixto Rodriguez? To o nim jest Sugar Man? :D
  • Beznadzieja 30.01.2016
    Szymon Szczechowicz Tak, to o nim :)
  • Beznadzieja słyszałem, że to dobry film. Warto go zobaczyć? :D
  • Beznadzieja 30.01.2016
    Szymon Szczechowicz Mi się podobał :-D Ciekawa historia i dobra muzyka. Chociaż wydaje mi się to tak nieprawdopodobne, aż dziwne, że prawdziwe. Jeśli lubisz taką muzykę to napewno warto, jeśli nie, to warto dla samej historii :)
  • Beznadzieja to zapewne sięgnę po ten film w najbliższym czasie :D Dzięki! :)
  • Beznadzieja 30.01.2016
    Szymon Szczechowicz Do usług ;)
  • Jared 30.01.2016
    Chciałem już rano dodać komenta, ale moja komórka to koreańskie gówno. - - " Ja osobiście słucham folk metalu i jak zdarzy mi się spotkać kogoś, kto ma świadomość co to jest Korpiklaani, Finntroll albo Tyr, to mi kopara opada ze szczęścia. Nie tylko folku dotyka ten spadek, wszystkie gatunki niszowe wymierają. Populizm jest teraz wszędzie od muzyki, przez branżę filmową, aż do polityki. I nic się z tym nie zrobi, bo ludzie nie lubią płynąć pod prąd. Dam 4.

    Eh, wtedy to chociaż był Elvis, a teraz? ;_;
  • Zaiste masz rację, że ta sytuacja dotyczy wielu gatunków muzycznych... niestety nie byłem w stanie zawrzeć ich wszystkich w tym opowiadaniu. Cóż, może to jednak jakiś pomysł na serię opowiadań o gatunkach, które umarły?
    Dzięki za ocenę i koma :D
  • Karo 30.01.2016
    Tekst przypadł mi do gustu (nie lubię robić długich komentarzy, gdyż uważam, że wystarczy ocena, która mówi sama za siebie ;) ) 5!
  • Dziękuję bardzo! :D
  • Haru 30.01.2016
    O matko, genialny! Bardzo klimatycznie napisany, okropnie przypadł mi do gustu. Oczywiście oceniam na 5! :')
  • Bardzo się cieszę, że Ci się spodobał! Dzięki za ocenę! :)
  • D4wid 30.01.2016
    Nie czytam wiele opowiadań gdyż jakoś nie mogę się wczuć w tekst, ale tym razem było jakoś inaczej. Jak dla mnie tekst nie jest za długi i nie ma zbędnych opisów przez co czyta się go przyjemnie. Teraz poszperałem na YT o tym gatunku muzycznym no i jeżeli się nie mylę to trochę taka muzyka ludowa.
  • Karo 30.01.2016
    Nie trochę, lecz całkiem muzyka ludowa ;)
  • Dawid, dzięki za opinię dotyczącą opowiadania. A folk jest całkowicie ludową muzyką :D
  • D4wid 30.01.2016
    Szymon Szczechowicz No, a nie byłem pewny bo trochę tego znalazłem na YT, ale niektóre piosenki ludowe mają to coś czego brakuje tym dzisiejszym.
  • D4wid właściwie w tym opowiadaniu można by używać wymiennie określenia folk i country, bo o ten tym folku dokładnie mi tutaj chodziło.
  • Lucinda 30.01.2016
    Od razu mówię, że uwielbiam teksty o muzyce, z wątkami muzycznymi, no po prostu wszystko, gdzie występuje muzyka (z resztą świadczy o tym jedna z moich serii, której jest głównym bohaterem). I chociaż najbardziej przypadają mi do gustu muzyka klasyczna bądź zbliżony do niej trochę jazz, to innych również chętnie słucham, choć wiedza czasami przeszkadza mi w zagłębieniu się w interpretację, bo raczej rzadko pomaga. Od razu powiem też, że żadnych uwag dotyczących poprawności tym razem nie wypiszę (choć na coś tam chyba trafiłam) bo mój telefon raczej nie jest do tego stworzony (mam nadzieję, że się na mnie o to nie obrazisz :D). A więc wracając do tekstu... Naprawdę mocno do mnie trafił. To okropne, że gatunki, które dawniej były tak popularne, na których podstawie ludzie rozpoczynali tworzyć nowe typy, zostają zapomniane, nikt się nimi nie interesuje, nikt ich nie rozwija i tak po prostu pozwala się im umrzeć. A ci, którzy jeszcze o takiej muzyce pamiętają, których ta muzyka interesuje, są uważani czasem za dziwaków albo osoby zacofane, nie z tej epoki, tak jak właśnie Joe ocenił bohatera. I to właśnie najbardziej mnie smuci. Dla tego mężczyzny muzyka, którą nosił w sobie od lat dziecięcych, była dla niego bardzo ważna i chciał się nią dzielić z innymi, szczęściem, jakie ona mu daje, a wytwórca najzwyczajniej w świecie podcina mu skrzydła, dając do zrozumienia, że jego muzyka, te emocje, jakie może ona budzić, są nieważne. Ale dlaczego? Bo czasy się zmieniły. Teraz ważny jest zysk, zarobek na tum, co popularne, a nie to, co dawniej ceniono w muzyce. Przecież przez wieki wykształcenie muzyczne było czymś na porządku dziennym zwłaszcza w wyższych sferach, ale to po prostu miało świadczyć o kulturze w domu, rozwijała wyobraźnię, a ta popularna, żywsza, służyła do zabawy. Mówię tu oczywiście cały czas o muzyce ogólnie i na przestrzeni epok, czym jednak trochę się zapędzam. Wracam więc do tekstu. Końcówka była smutna, ale było w niej też coś pięknego. Za życia niedoceniony, po śmierci jego twórczość znalazła uznanie. Zadziwiające, że to właśnie śmierć bywa czasami jedynym sposobem na zwrócenie czyjejś uwagi na coś już od jakiegoś czasu zapomnianego. Na tym chyba zakończę swój komentarz (pewnie jest długi, alw jak bardzo, na telefonie mi ciężko stwierdzić :D). Dodam tylko, że z chęcią przeczytałabym o innych takich gatunkach, gdybyś zdecydował się o nich napisać. Zostawiam oczywiście 5:)
  • Dziękuję za kolejny wspaniały, długi komentarz :D Niestety, jak zauważyłaś, dzisiaj na przykład w szkołach (doznawałem tego na każdym etapie edukacji) osoby, które słuchają ,,innej" muzyki (rocka z lat 70 i 80, muzyki klasycznej, nawet współczesnej muzyki filmowej) są w pewnym stopniu dyskryminowane przez resztę, słuchającą szeroko pojętego popu. Tak być nie powinno, chociaż z drugiej strony to świadczy tylko o śmiejących się, nie o wyśmiewanych :D
  • Lucinda 30.01.2016
    Szymon Szczechowicz, no tak, coś w tym jest. Ja osobiście dużo bardziej lubię tę już niepopularną muzykę, jwj klimat:)
  • Lucinda ja tak samo. Ma w sobie dużo więcej przekazu, według mnie :D
  • Nazareth 06.04.2016
    Ilu to artystów skończyło podobnie, wyprzedzając swą epokę bądź żyjąc w minionej i ginąc nim ich sztuka zaczynała na dobre żyć. Przygnębiający tekst ale mocny...
  • Naz, dziękuję bardzo i polecam Ci film ,,Inside Llewyn Davies" braci Coen, który też traktuje o tym problemie :)
  • Nazareth 06.04.2016
    Szymon Szczechowicz postaram się obejrzeć w wolnej chwili

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania