Poprzednie częściPrzynależna || Chapter 1

Przynależna || Chapter 2

Zaniósł ją aż przed ścianę z obrazem czarodzieja, tam się zatrzymali

- Żelki Malinowe - obraz otworzył się - To hasło, nikt nie może go poznać jasne?

- Ma się rozumieć. Możesz mnie postawić? - wszedł z nią do środka i ostrożnie pomógł stanąć.

- Czego chcesz Malfoy - zaraz za nami do pomieszczenia weszła brunetka z długimi, falowanymi włosami, ubrana w czarną szatę ze znaczkiem lwa i bordowo-żółtym szalikiem owinietym wokół szyji - za 15 minut jest mecz Quidicha a ty grasz, wiec powinieneś się zbierać...

- Granger, problem jest w tym, że muszę pilnować Jej - skinął na mnie - mogłabyś na czas meczu...

- Ale przez miesiąc nie nazywasz mnie Szlamą

- Niech ci będzie - i zniknął w jednym z pokoi

- Jestem Hermiona Granger, Gryffindor

- Katarinè.. nie jestem z tąd. Czekam aż Dyrektor przejrzy moje wspomnienia..

- Rozumiem - uśmiechnęła się przyjaźnie - Nie obraź się, ale.. jesteś strasznie brudna.. dam Ci ręcznik i się wykąpiesz..

- Dziękuję - jak brunetka powiedziała, tak zrobiła, dała blondynce bordowy ręcznik i wskazała łazienkę, wcisnęła jej jeszcze komplet ubrań i zostawiła.

Łazienka była wyłożona na ścianach białymi płytkami, a na podłodze czarnymi, po środku była wbudowana okrągła wanna, która pomiesciłaby 5 osób i jeszcze by zostało miejsca.. napełniła ją gorącą wodą i dolała olejku o zapachu stokrotek. Rozebrała się przed lustrem i ze smutkiem stwierdziła, że ma jeszcze więcej blizn, które i tak już wcześniej "zdobiły" jej ciało. Z cichym westchnieniem weszła do wanny i zanurzyła się po szyję. Nie pamiętała już kiedy ostatnio brała chociaż ciepłą kąpiel. W drodze nie było na to czasu i cieszyła się, jeśli miała okazję, by zażyć kąpieli w zimnej rzece. Po pół godzinie wytarła się i ubrała w otrzymane ubrania, które były o dziwo idealnie w jej rozmiarze. Opuściła pomieszczenie i rozejrzała się po salonie. Podłoga z ciemnego drewna, ściany pomalowane na zielono i bordowo, dwie czarne, dwuosobowe sofy, jedna z zielonymi poduszkami, na których wyszyto srebrnego węża, druga z bordowymi poduszkami z wyszytym złotym lwem. Na jednej ze ścian znajdował się kominek, a nad nim wisiały trzy gobeliny: zielono-srebrny z wyszytym znakiem, na którym był wąż i bordowo-żółty z wyszytym znakiem jak ten na szacie dziewczyny, pomiędzy nimi był jeszcze jeden, czarny, a na nim były obydwa te symbole i jeszcze dwa inne

- To symbole domów w Hogwarcie - brunetka znalazła się obok

- Domów?

- Tak. Widzisz Hogwart miał 4 założycieli, od których nazwisk pochodzą domy. Był Godryk Gryffindor, Rovena Ravenclaw, Helga Huffelpuff i Salazar Slytherin. Tak więc można trafić do Gryffindoru, Ravenclawu, Huffelpuffu i Slytherinu.

- Jak to działa?

- Tiara przydziału ocenia twój charakter i wybiera ci dom. I tak:

Krukoni mówią: zrobię coś, żebyśmy oboje wyszli z tego cało.

Puchoni mówią: Zginiemy razem

Gryfoni mówią: Zginę za ciebie, a

Ślizgoni mówią: Zabiję dla ciebie.

- Jestem ciekawa do jakiego domu bym trafiła... ty jesteś z Gryffindoru, prawda?

- Tak.

- A Draco?

- Draco jest ze Slytherinu. Nasze domy od wieków się nietolerują. A dochodzi fakt, że jestem Mugolaczką.

- Kim?

- Moi rodzice to Mugole. Wiesz, zwykli ludzie.. Malfoy nazywa mnie przez to Szlamą.. to.. boli.

- W moich stronach jest podobnie. Część Czystokrwistych uważa się za lepszych, bo ma magię. Zabijają Prostych, ktorych nazywają Zepsutymi.... - Ktoś zapukał do drzwi

- Idź do mojego pokoju, nie wiemy kto to..

- Invisibilitatem - mruknęła a jej ciało zniknęło. Brunetka otworzyła komuś..

- Parkinson... czego tu chcesz?

- Slytherin wygrał Szlamciu.. będziemy świętować..

- Ale nie u mnie Pancy - tleniony blondyn z zadowoleniem wszedł do salonu - spadać. Zróbcie sobie imprezę w pokoju wspólnym.

- Ale Dracuś..

- Nie nazywaj mnie Dracuś Mopsie - z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem.

- Ale kochanie...

- Nie jesteśmy razem i nigdy nie będziemy Parkinson - rozejrzała się po pokoju i zauważyła, że łazienka jest otwarta, gdyż nie zamknęła drzwi. Podeszła tak i na powrót stała się widzialna. Uśmiechnęła się delikatnie i przybierając minę zakochanej dziewczyny wyszła do wszystkich...

- I jak Dracuś? Wygraliście? - na początku był zdziwiony, ale potem zrozumiał grę

- Oczywiście kochanie - objął ją ramieniem i pocałował w czoło

- Brawo! Och cześć - uśmiechnęła się do ślizgonki - Ty musisz być Pancy Parkinson. Draco wiele o tobie mówił

- Naprawdę?

- Mhmm. Narzeka na ciebie od kilku tygodni - zaśmiała się - wybacz, ale chyba musisz już iść. Mamy w planach małe przyjęcie z okazji wygranej Draco.

- Zaraz pośle po skrzata

- Dobrze - szybko cmoknęła go w policzek - ja się przebiorę - i weszła do jego pokoju, co wywnioskowała z tego, że był na nich symbol Slytherinu. Spodziewała się bałaganu i ton plakatów, zamiast tego powitała ją elegancja i porządek. Szybko ściągnęła ubrania, które dostała i otworzyła szafę, w której znalazła zwykłą, czarną koszulkę - Mutato Habitu - w jej dłoniach Leżała teraz czarna, prosta sukienka, rozkloszowana u dołu. Chwyciła z biurka kawałek pustego pergaminu i znów wypowiedziała zaklęcie - Mutato Cuneis - teraz mogła założyć na nogi czarne sandałki na koturnie. Poprawiła włosy i rzuciła ostatnie zaklęcie - Ornatum - na jej twarzy pojawił się delikatny makijaż - z uśmiechem opuściła sypialnię blondyna i poszła stanąć obok niego. Pancy dalej tam stała - Pożyczyłam koszulkę i pergamin - szepnęła mu do ucha, uśmiechając się przy tym lubierznie, by obserwujaca ich dziewczyna pomyślała, że składa mu inną propozycję

- Przekażę Zabiniemu i Nottowi, że z imprezy u was nici - Naburmuszona brunetka Opuściła pomieszczenie

- Dzięki za pomoc Katarinè.. może wreszcie się odczepi...

- Przynajmniej tak mogę ci się odwdzięczyć, za pomoc - nagle przed jej oczami pojawiła się niebieska kropka, a potem fenix, który przemówił głosem dyrektora.

- Panie Malfoy, proszę sprowadzić pannę Potter do mojego gabinetu - i rozpłynął się w powietrzu. Blondyn pociągnął ją za rękę w stronę kominka i wziął w garść jakiś proszek

- Transmuto - rzuciła zaklęcie na swoje ubrania i była w swoim ulubionym zestawie. Takim, w jakim walczyła z Velinem

- Gabinet Dyrektora! - krzyknął po rzuceniu proszku w płomienie, które teraz były zielone i pociągnął mnie do nich. Wyszliśmy w Innym pomieszczeniu, siedział w nim dyrektor i profesor Snape.

- Dziękuję Draco. Możesz odejść - blondyn skinął mi głową i opuścił gabinet, już za pomocą drzwi.

- Panno Potter. Obawiam się, że mam złe wieści. Niestety nie wiemy jak odesłać Cię do domu. Fakt, że pochodzisz z wymiaru 3 tylko utrudnia sprawę, gdyż nie łączy go z 7 żadna droga. Nie mamy pojęcia jakim cudem trafiłaś tu do nas.

- Dziękuję za poświęcony czas Dyrektorze, Profesorze Snape..

- Sądzimy, że do czasu aż coś wymyślimy powinnaś rozpocząć naukę w Hogwarcie. Zgadzasz się?

- Z wielką chęcią przystąpię do nauki.

- Miałaś szczęście Panno Potter i trafiłaś do nas w sobotę.. jutro tj. W niedzielę

- Znam dni tygodnia Sir.

- A więc jutro profesor Snape zabierze Cię na ulicę pokątną, a teraz zdejmij pelerynę i ubierz to - podał jej czarną szatę - czeka cię ceremonia przydziału - skinęła głową i wykonała polecenie. Po 10 minutach byli już w Wielkiej Sali. Siedziała obok profesora Snape'a na końcu stołu nauczycielskiego i czekała. Wszyscy uczniowie już przybyli, wiec dyrektor wstał i podszedł do mównicy - Moi drodzy... zdarzyła się niespodziewana rzecz, mianowicie do naszej szkoły doszła nowa uczennica. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją życzliwie, teraz jednak nastąpi ceremonia przydziału - profesorka w czarnej sukni i szpiczastym kapeluszu wzięła do ręki starą czapkę i wyszła na środek podwyższenia

- Katarinè Potter - wstała i spokojnym, pewnym siebie krokiem podeszła do krzesła stojącego obok starszej czarownicy, ignorując podniecone szwpty rozchodzące się po sali. Profesorka nałożyła na jej głowę tiarę

- Potter.. ciekawe - mamrotała do siebie.. pasujesz mi do.. niebywałe, ale każdego domu.. jednak twój spryt i zaciętość przewyższa wszystko..

- A więc? - wyszeptałam

- Slytherin!!! - krzyknęła. Draco zaczął bić brawo i dopiero wtedy zrobili to pozostali Ślizgoni. Z uśmiechem ruszyła do stołu swojego domu, jednak gdy mijała Hermionę zatrzymała się i ją przytuliła, dopiero wtedy usiadła na miejscu, które znajdowało się pomiędzy młodym Malfoyem, a czarnoskórym chłopakiem.

- Blaise Zabini, dla przyjaciół Diabeł.

- Katarinè Potter.

- No a my się już znamy, ale mówią na mnie Smok - Dracon się do niej uśmiechnął

- Możecie się rozejść! Panno Potter proszę jeszcze na moment do mnie - pożegnała się z chłopakami i podeszła do dyrektora i (jakże by inaczej) Snape'a - Dostaniesz osobny pokój Katarinè, w komnatach Severusa, zaraz obok jego sypialni, z bezpośrednim dostępem do sali eliksirów i gabinetu twojego opiekuna

- Dziękuję.

- Idziemy Potter - syknął i ruszył przed siebie. Podążała za nim w ciszy.. do czasu - Nie mogłaś mieć gorszego nazwiska..

- Też nie jestem z niego dumna.

- Czyżby?

- Całą moją rodzinę stanowią mordercy, znam dziesiątki klątw i zaklęć zakazanych... nie ma być z czego dumnym.

- Cóż... nasz Potter to chłopak, który przeżył śmiertelną klątwę.. Jest sławny.

- A macie tu coś w stylu Pożeraczy Dusz, Profesorze?

- Mamy Śmierciożerców.

- Wszędzie tylko wojny. No cóż.. jeśli nie lubi Pan mojego nazwiska, może profesor zwracać się do mnie per "Panno Saguaro"*

- Saguaro?

- Nazwisko rodowe mojej matki. Była jedyną normalną osobą w całym klanie, a potem dostała zaklęciem rozszczepiającym na cząsteczki od własnej siostry..

- Auć..

- Tak trochę, ale dzięki niej znam mnóstwo zaklęć leczniczych i tym podobnych

- Zdumiewające... - poczuła jak próbuje wejść do jej umysłu

- Okumulacji uczy się u nas od skończenia 10 lat. Ja mam 15 - Snape skrzywił się, gdy został przyłapany.

- Rozumiem. Lepiej nauczę Cię trochę z eliksirów - wpuścił ją do sali od nauczanego przez niego przedmiotu - musisz nadrobić choć trochę, Ślizgoni mają być z tego przedmiotu conajmniej PO -Wręczył jej pergamin, pióro i atrament, po czym zaczął prowadzić zajęcia. Katarinè ku uciesze Mistrza, zapamiętywała dość szybko, tak więc już po półtorej godziny nauczyła się wszystkich składników i ich właściwości, a po dwóch kolejnych znała już kilka eliksirów wraz z funkcją - Amoretencja?

- Silny eliksir miłosny, wywołujący sztuczne uczucie, jego zapach każdy odczuwa inaczej.

- Veritaserum?

- Serum Prawdy. Po spożyciu nie da się skłamać.

- Felix Felicis?

- Płynne szczęście, sprawia, że wszystko się udaje.

- Znośnie. A teraz spać!

- Dobranoc Profesorze Snape - zniknęła za drzwiami a on szepnął sam do siebie

- Czarny Pan nie daje nam się wyspać... - po czym ubrawszy szaty śmierciożercy opuścił zamek.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania