Przynależna || Chapter 3
Obudził ją huk. Zerwała się z łóżka i nie zważając, że jest w samej białej bieliźnie zabrała różdżkę z toporka i opuściła sypialnię, a potem salon. Na środku sali eliksirów zobaczyła postać w czarnej pelerynie zmierzającą powoli, kulejąc do gabinetu
- Profesorze?
- Czego!? - Wychrypiał, a ona dopiero wtedy spojrzała na usłaną plamami krwi podłogę. Podbiegła do niego i pomogła trafić do jego własnej sypialni - Idź już Potter..
- Nie ma mowy Profesorze, potrzebuje Pan pomocy i ja jej panu udzielę - pomogła mu rozebrać się do bielizny i położyła na łóżku, gdy zobaczyła jego rany i blizny ją olśniło... przecież jej blizny są widoczne!!! Idiotko, on jest teraz ważniejszy!!!! Skarciła się w myślach i pobiegła do jego składziku - Eliksir Pieprzowy, uzupełniający krew, na rany.. są! - Wróciła do poranionego mężczyzny i podała mu fiolki, ktorych zawartość znikała w jego przełyku.
- 10 punktów dla Slytherinu za używanie eliksirów w praktyce - Blondynka posłała mistrzowi ciepły uśmiech i nakazując się wyspać wróciła do swoich komnat, po drodze biorąc z szafki w sali eliksirów stary podręcznik do tego przedmiotu. Usiadła na łóżku, zapaliła świecę i zaczęła czytać
- Eliksiry dla zaawansowanych.. Własność Księcia Półkrwi - pochłaniała podręcznik z zawrotną prędkością zapamiętując ważniejsze elementy - "Sectusempra - na wrogów" zapamiętać to sobie.. - zasnęła dopiero koło 3 nad ranem, madrzejsza o wiedzę z książki księcia półkrwi.
#*#*#*#*
Obudził ją Mistrz Eliksirów, który wparował do jej sypialni
- Cholera jasna, Potter! Za dwadzieścia minut jest śniadanie w Wielkiej Sali, a ty powinnaś na nim być!!
- Przepraszam Profesorze, już się zbieram
- W szafie masz szaty i mugolskie ubrania, Dracon zjawi się za 15 minut - skinęła mu pewnie głową i ruszyła ku łazience, gdzie wykonała wszystkie należyte czynności. Swierzo umyta wysuszyła włosy oraz ciało zaklęciem, po czym załorzywszy bieliznę podeszła do szafy, i rozpoczęła ubieranie. Założyła czarne rurki i beżowe kozaki, do tego tunikę w odcieniach brązu w pionowe paski z czarnym pasem pod biustem. *media środek*. Zadowolona z efektu usłyszała pukanie do drzwi.
- Potter! To ja Dracon Malfoy, zbieraj się, bo idziemy na śniadanie! - z delikatnym uśmiechem otworzyła drzwi i stanęła obok blondyna.
- Witam - skinęła mu głową, ale ten nieprzerwanie milczał idąc korytarzami zamku - Odezwiesz się chociaż raz?
- Zamyśliłem się - nie skłamał, myślał o tym jak pięknie wygląda w tym zestawie, mało ślizgońskim zresztą. Zresztą! o czym on myśli!? - Ogarnij dupę Malfoy... - pomyślał - To, że przyłączyłeś się do Zakonu Feniksa nie oznacza, że masz się zachwycać nad jakąśtam dziewczyną.. - przyjrzał jęk się dokładnie - Ale ona nie jest Jakaś tam ona jest Cudowna...
- Malfoy... idziesz, czy stoisz jak kołek?
- Idę... - ponownie odezwał się tylko, gdy przed drzwiami Wielkiej sali spotkał porfersora Snape'a - dzień dobry Profesorze
- Dzień dobry panie Malfoy, panno Potter - zwrócił się do białowosej - proszę zaraz po śniadaniu stawić się w moim gabinecie
- Oczywiście Profesorze - Snape zniknął za drzwiami
- Jem dziś z Mioną, zjesz z nami
- No.. - patrząc w jej piękne oczy mógł powiedzieć tylko jedno - Oczywiście
#*#*#*#*
Siedząc w Wielkiej Sali zastanawiała się jak pomóc... Veninowi. Przecież przez tyle lat byli przyjaciółmi, poznali się tak młodo. Dobrze pamiętała ten dzień, mimo iż była mała.
-No chodź - pięcioletnia dziewczynka wyciągała dłoń w stronę małej mruzgotki*. Stworzonko siedziało na kamieniu wystającym z rzeki i jak na złość nie chciała do niej podejść.
- Źle trzymasz dłoń - obok niej ukucnął dziesięcioletni chłopiec o blond włosach i ciemnych jak noc oczach. Chwycił jej dłoń i obrócił grzbietem do góry, po czym ugiął jej palec wskazujący - miazgotka wejdzie ci na rękę tylko, jeśli będziesz trzymać rękę właśnie tak - jak na potwierdzenie jego słów mała istotka stanęła na dłoni dziewczynki, a na jej twarzy zagościł obejmujący oczy uśmiech.
-Dziękuję! - pisnęła i dała chłopcu całusa w policzek
- Nie ma za co. Jestem Ignus Irci*, ale większość mówi mi Venin
- Miło mi poznać, jestem Katarinè Potter
-Mi również miło
- Kat... nic nie zjadłaś - Hermiona wydawała się bardzo zmartwiona. Szczerze zmartwiona. Nie często spotykała się z tak uczuciową osobą. Pamiętała tylko jedną... Hermiona była zupełnie jak ON.. jak Will...
-Co się stało księżniczko? - trzynastoletni chłopiec przysiadł na ławce obok płaczącej dziewczynki, ledwie rok młodszej od niego samego.
- Zabiłam Will... rodzice kazali mi wybierać pomiędzy panią Creens a niemowlakiem. Zabiłam ją Will. Zrobiłam tak jak mówił Ig..Venin. Dałam dziecku szansę na życie, ale zabrałam ją komuś innemu - łzy ciekły po jej policzkach, a brązowowłosy chłopak mocno ja przytulił.
- Dobrze zrobiłaś Kat. Dzięki tobie to dziecko może dorosnąć i założyć rodzinę. A pani Creens rozumie
- Jej duch do ciebie przyszedł?
- Tak. Jest z ciebie dumna, bo dokonałaś dobrego wyboru
- Dziękuję - wtuliła twarz w zagłębienie jego szyji
- Hej Rinnie... jesteś chuda jak kij od miotły, zjedz coś, proszę - Draco nazwał ją Rinnie.. Mason też tak ją nazywał..
-Mason!! Cholera jasna - omiotła wkurzona swój strój do polowań, który jeszcze kilka sekund temu był w kolorze zielono-brązowym, a teraz mienił się różowym brokatem - Cholera jasna z ciemną tańcząca - złapała w dwa palce kosmyk włosów opadający jej na czoło i z przerażeniem stwierdziła, iż są fioletowe - A nawet kurwa mać!! - czternastolatka krzyknęła na całe gardło
- Tak Rinnie? - 16 - letni chłopak uśmiechnął się bezczelnie
- Jak mogłeś?! Nie pasuje mi różowy!!!
- Prawda, nie pasuje - w chwili, gdy dziewczyna zbierała się do rzucenia jakiegoś złośliwego zaklęcia nastolatek dostrzegł Willa - Skarbie! Ratuj mnie przed nią! O ja nieszczęsny!!! - Will ze śmiechem przytulił chłopaka i złożył na jego ustach delikatny pocałunek
- Uratuje cie!! - wszyscy położyli się na trawie tażając się ze śmiechu.
- Są cudowną parą - szepnęła sama do siebie, jednak dwójka jej przyjaciół z łatwością to usłyszała
- Kto?
- Mason i Will. Moi dwaj przyjaciele. Tyle przygód.. wspomnień. Will pocieszał mnie, gdy mając dwanaście lat zmuszono mnie do zabójstwa, a Mason.. wkurzał mnie, ale potrafił rozśmieszyć. Był też Ignus, jego poznałam pierwsza, miałam 5 lat, a on 10. 10 lat później powstał Venin.
- Ignus, Will I Mason Też z nim walczą?
- Will I Mason owszem, Mionka.
- A Ignus się do niego przyłączył?
- Nie Draco. On JEST Veninem. Ale nie gadajmy o tym - ucięła wgryzając się w zimną już parówkę.
#*#*#*#*
-Panno Potter - pół godziny później profesor Snape wszedł do pokoju dziewczyny, która (o zgrozo) płakała, tuląc do siebie poduszkę. Szybko do niej podszedł i usiadł obok - Co się dzieje Potter? - nie reagowała - Katarinè Potter, spójrz na mnie - dziewczyna wlepiła swoje zapłakane, piękne, niebieskie oczy w jego (zdecydowanie nie piękną, jego zdaniem) twarz - Co się stało? Musisz wiedzieć, że każdy Ślizgon znajdzie u mnie, opiekuna Slitherinu radę i pomoc, nie ważne w jakiej sprawie..
- Will, Mason, Ignus... chciałabym do nich napisać.. powiedzieć, że wszystko w porządku, żeby walczyli dalej...
- Poszukam na to sposobu. Obiecuję. A teraz rusz cztery litery i nie chodzi to ani o dłoń ani o nogę, nie zachowuj się jak Chłopiec-Który-Jakimś-Cudem-Jeszcze-Żyje - zaklęciem doprowadził ją do porządku i wyciągnął za ramię z pokoju.
#*#*#*#*
-Masz już wszystko?
- Tak.. Została tylko identyfikacja różdżki i mugolskie sprzęty, które Hermiona zapisała na liście - chłodne skinienie głową i kilka nieprzyjaznych warknięć na Syndrze ducha winnych czarodzieji starszy pan znany jako Olivander oglądał jej różdżkę
- Biała wiśnia i róża, dość krótka, zaledwie 9 cali, rdzeń z 4 włosów. Zakładam, że twojego i twoich przyjaciół. Dobrze użyta, jest silniejsza od czarnej różdżki, choć nie wiem, jak to możliwe. Gdybyś miała kamień wskrzrszenia.. myślę, że spokojnie mogłabyś całkowicie przywrócić do życia.
- Dziękujemy za identyfikację, panie Olivander
- Ależ nie ma problemu drogie dzieci - uśmiechnął się ciepło
- Saguaro, mamy do pogadania - profesor szybko wyciągnął ją ze sklepu i rzucił zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu - Czarny Pan mnie wzywa, idziesz ze mną, wykonujesz moje polecenia. Zabijasz jeśli każą i bez dyskusji!
- Rozumiem - skinął głową i wysłał zakupy do jej pokoju w Hogwarcie - Wiedz, że tak musi być
- Zabiłam mając 12 lat, Profesorze Snape. Pozbawiłam życia staruszkę, ale ona mi to wybaczyła. Skąd wiem? W nasz świecie duchy nie pokazują się wszystkim. Widzą je tylko zaklinacze tacy jak Will. Kobieta przyszła do niego. Powiedziała, że dobrze zrobiłam bo uratowałam niemowlę. Pan zabije tych mugoli, a ocali miliony innych. Chodźmy - złapał ją za ramię, po czym aportowali się na parking podziemny jednego z mugolskich centrów handlowych. Wyczarował dla nich odpowiednie szaty i maski, po czym ruszyli, by kilkadziesiąt metrów dalej spotkać się z resztą Śmierciożerców.
- Snape! Jesteś wreszcie! A ten gowniarz to?
- To Bell, jest Katarinè Saguaro, chce zostać jedną z nas, ale należałoby sprawdzić czy się nadaje? Nieprawdaż? Saguaro, to Bellatrix Lestrange z rodu Blacków, jedna z najwierniejszych sług Czarnego Pana. Myślę, że ją znasz?
- Oczywiście. To zaszczyt Panią poznać pani Lestrange - powiedziała pewnym siebie głosem i skłoniła lekko głowę
- Szacunek, bardzo dobrze! Severusie wyznacz jej miejsce. Szukamy tego chłopaka, w jej dłoni z nikąd pojawiło się zdjęcie czerwonowłosego chłopaka w mugolskich ubraniach - zdrajca krwi, przyjechał z Polski, by wesprzeć Zakon Feniksa. Musimy się go pozbyć.
- Rób co do ciebie należy Saguaro - prawie słyszała jego myśli. Była pewna, że teraz cały czas powtarzał 'ocal go'. Skinęła głową i popędziła przed siebie, na każde dziecko, nastolatka.. na każdego kogo zdołała, rzucając zaklęcie imitujące śmierć. Było koloru Avady Kedavry, wiec nikt nic się nie domyślał. Przed oczami mignęła jej czerwona czupryna, za którą natychmiast ruszyła. Chłopaka dogoniła dopiero w męskiej łazience. Zaczaił się za drzwiami, i gdy rzuciła zaklęcia maskujące rozbił ją.
- Śmierciozerczyni.. - syknął
- Nie do końca - ściągnęła maskę z twarzy - mam ratować ci dupę, takie rozkazy
- Od Vol - zatkała mu usta dłonią
- Czy ty naprawdę chcesz zginąć? Jeśli poza murami Hogwartu wypowiesz jego imię, natychmiast nas znajdą! Profesor Snape został wezwany, gdy był ze mną na pokątnej, musiałam iść z nim i tylko w ten sposób ocaliłam swoje i kilkudziesięciu mugoli życie. Więc z łaski swojej rób co ci każę!
- Dlaczego mam ci zaufać?
- Bo za chwilę przyjdzie tu Bella Lestrange. Daj rękę, a przeniosę cię przed bramy Hogwartu - chłopak nieufnie podał jej dłoń, a ona zrobiła jak obiecała. Zeskanowała jego ciało i wróciła do miejsca "zbrodni". Wyczarowała magicznego fantoma, po czym rzuciła na niego Avadę. Zdjęła zabezpieczenia i wyszła z łazienki, z założoną już maską, lewitując "ciało" chłopaka. Poorała je jeszcze Sectumsemprą by wyglądało na zmasakrowane.
- Severusie! Spójrz! - zaśmiała się szaleńczo kobieta - twoja młoda zdobycz zabiła cel! Widzisz to zmasakrowane ciało? A gdybyś widział, jak miotała Avadami! Cudowna!! - zachwycała się
- Prawdziwy chłopak czeka pod bramą Hogwartu. Żadne Avady, zaklęcia pozorujące śmierć. Jutro się obudzą. Ci, których ja trafiłam oczywiście - przekazała mu poprzez legitymację
- Czarny Pan będzie tobą zachwycony! - trajkotała dalej Bellatrix - Ciekawe z kim każe ci walczyć! Severusie! Aportujemy się do Malfoy Manor!
#*#*#*#*
Więc to ciebie tak wychwala Bellatrix? - szczerze mówiąc Venin nie był taki zły, ba! on był przystojny! Patrząc na tę wężą mordę miała ochotę zwymiotować na posadzkę. Całe szczęście, że "w akcie szacunku" spoglądała tylko w buty tego gada, kłaniając się nisko
- Tak Panie - wypowiedziała te słowa spokojnie, bez strachu.
- Wykonałaś główną misję, przy okazji zabijając ponad setkę mugoli.. i chcesz się do mnie przyłączyć?
- To byłby zaszczyt mój Panie. Marzę o tym, by walczyć u twego boku i jako wierny sługa oczyszczać świat czarodzieji z szlam i zdrajców krwi.
- Podoba mi się Twój zapał młoda damo. Jednak, jeśli chcesz do mnie dołączyć musisz dowieść swej lojalnosci.
- Zrobię wszystko czego zechcesz Panie - odrzekła pewnie, jednak w środku aż trzęsła się z przerażenia. Co jej każe?
- Wprowadzić.. - do sali tronowej weszło dwoje Śmierciożerców, prowadząc wykończoną nastolatkę. Dopiero gdy ta spojrzała na nią błaganie rozpoznała w niej..
*mruzgotka - zwierzę wielkości Jaszczurki zwinki. Ma głowę kota, ciało konia, ogon i język węża, nogi żaby i żeby królika. Potrafi oddychać pod wodą. Występuje w kolorach zielonym, czarnym i biały, bardzo rzadko w złotym. Cena waha się w granicach 10-100 Firtów[Fr] (1Fr = ok. 1,34 Galeona) W wymiarze trzecim wykorzystywana do produkcji naparów leczniczych i maści na oparzenia. Dobrze przygotowana przypomina w smaku cielęcinę. Napój z krwi miazgotki i soku smoczego owocu (Dragon Fruit**) ma właściwości łagodzące stres i zmęczenie.
**Dragon Fruit/smoczy owoc - rzadko spotykany owoc, jego krzewy wyrastają w odległości nie większej niż 400 metrów od smoczych gniazd. Nadaje się do spożycia tylko z krwią mruzgotki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania