Przywary
Raz spotkały się przywary,
jedna drugą już ocenia,
jakie ona ma wymiary,
rzuca pycha od niechcenia.
Ja to tego nie rozumiem,
pewna siebie szydzi buta,
trzeba się wyróżnić w tłumie,
nie do łóżka być przykuta.
Wszystko tu dosłownie leży,
indolencja raczy się biernością,
jej na niczym nie zależy,
tym napawa innych złością.
Gniew się nagle tak rozzłościł,
co ta pycha się rozpycha,
tyle przy tym pazerności,
jak ją kropnę, będzie zdychać.
Chciwość też nie kryje irytacji,
towarzystwo jej nie odpowiada,
nic nie będzie z tych relacji,
coś tam wezmę, będę spadać.
A łakomstwo, gdzieś przy stole,
z pełną gębą to spotkanie obserwuje,
od zwad pełną michę wolę,
nic mi tutaj nie brakuje.
Nie ma czego tu zazdrościć,
gdy w tym gronie tyle wad,
same niedoróbki, ułomności,
zazdrość też ma gorzki jad.
Chyba jednak damy ciała,
wtrąciła nieskromnie rozpusta,
wcześniej się nie angażowałam,
teraz chętnie zrobię usta usta.
To nie tylko są przechwały,
a nieczystość i rozwiązłość,
łóżko nie przysporzy chwały,
ale zawsze w nim zwycięża miłość.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania