Poprzednie częściPrzywracając życie - prolog

Przywracając życie - rozdział trzynasty

Po fali wymiotów poczułam się jednocześnie gorzej i lepiej. Gorzej, bo nie byłam przyzwyczajona do takich torsji, które pozostawiły w moim gardle obrzydliwy posmak i lekkie pieczenie. Lepiej, bo dzięki słowom Cat nagle dostrzegłam nadzieję, że być może Patrick i ja mogliśmy być razem. Przynajmniej spróbować.

Ktoś mógłby powiedzieć, że skakałam z kwiatka na kwiatek i to robiło ze mnie hipokrytkę pierwszej klasy, bo dopiero co mówiłam, że nie chcę mieć chłopaka. Nie sądziłam jednak, że spotkam kogoś takiego jak Patrick i że się w nim zakocham. Jednak jego zachowanie kilkakrotnie zbijało mnie z tropu i dlatego stwierdziłam, że nigdy nie wyjdziemy poza strefę przyjaźni. Nagle pojawił się Paul, więc zwyczajnie skorzystałam z okazji. Nie oznaczało to jednak, że zapomniałam o Patricku. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że naprawdę się w nim zakochałam. To nie było zwykłe zauroczenie, niewielkie uczucie, które mija z czasem. Znaliśmy się już pół roku, a na jego widok wciąż niekiedy miewałam ciarki. Dalej ogromnie go lubiłam, coś do niego czułam, być może chciałam więcej. Dotychczas nie myślałam, że było to możliwe.

Nie bardzo wiedziałam tylko, jak mam się do tego zabrać. Tak naprawdę nie miałam stuprocentowej pewności, że to, co powiedziała Cat, było prawdą, ale nie wyobrażałam sobie tak po prostu podejść do Patricka i zapytać go, co do mnie czuje. Gdyby odpowiedział, że traktuje mnie wyłącznie jak przyjaciółkę, chyba umarłabym na miejscu ze wstydu. Pewnie istniało jakieś bardziej racjonalne rozwiązanie tej sytuacji, ale w tej chwili alkohol zbyt mącił mi w głowie. Postanowiłam na razie odłożyć temat Patricka i zastanowić się nad tym, gdy będę już trzeźwa.

Wkrótce dopadło mnie wszechogarniające uczucie głodu, dlatego wszystkie kanapki, które przygotowałam, szybko zniknęły z talerza. Zjadłam połowę, Cat też. Potem ogarnęła mnie senność. Cat chciała zostać u mnie na noc i nie widziałam w tym żadnego problemu, ale jej mama uparła się, by córka spała we własnym łóżku i przyjechała, by zabrać ją do domu. Wobec tego pomachałam przyjaciółce na pożegnanie i ziewając, wróciłam do siebie. Przezornie postawiłam sobie obok łóżka butelkę z wodą i resztkami sił umyłam zęby. Później padłam na łóżko, czując się bardziej martwa niż żywa.

Przyśnił mi się Patrick – nic dziwnego, bo przecież ostatnie godziny spędziłam prawie wyłącznie na myśleniu o nim. Sen nie był jakiś niezwykły – widocznie mój mózg był zbytnio otumaniony alkoholem, by wymyślać jakieś zawiłe scenariusze. Spacerowaliśmy, trzymając się za ręce. Jego dotyk nawet we śnie był taki, jak zapamiętałam. Rozmawialiśmy, ale nie potrafiłam się skupić na tej rozmowie. We śnie było lato, słońce grzało mnie przyjemnie w skórę. Wszystko było wypełnione kolorami. Czułam się bardzo szczęśliwa, wszystko było na swoim miejscu. Nagle Patrick zatrzymał się w połowie kroku, zatrzymując przy tym i mnie. Stanowczym ruchem przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Kierowana jakimś przeczuciem, we śnie wiedziałam, że nie był to nasz pierwszy pocałunek, jednak ta część mojego mózgu, która była świadoma, odbierała to jako pierwszy raz. Jego usta były cudownie miękkie, otulały moje, tak jakby chciały to robić już zawsze.

Obudziłam się rozpalona. Usta mnie piekły – nie tylko dlatego, że domagały się wody, ale też dlatego, że odebrały ten wymyślony pocałunek jako prawdziwy. Dotknęłam ich opuszkiem palca. Serce waliło mi jak młotem. Westchnęłam. To było tak realne… zapragnęłam nagle, by Patrick znalazł się obok mnie, tu i teraz. By pocałował mnie w ten sposób naprawdę.

Nie wiedziałam jeszcze, jak sprawdzę uczucia Patricka, ale ten sen dał mi motywację do działania. Już chciałam wyskakiwać z łóżka, ale uświadomiłam sobie, że wokół mnie jest ciemno, zegarek wskazuje czwartą rano, a moja głowa lekko pulsuje bólem. Wygrzebałam z szafki nocnej jakieś proszki przeciwbólowe i za jednym zamachem wypiłam pół butelki wody. Miałam ochotę napisać Patrickowi jakiegoś miłego sms-a, ale nie chciałam go obudzić. Nie chciałam też, by wziął mnie za jakąś wariatkę, która wypisuje do ludzi o czwartej nad ranem. Normalnie nawet bym tego nie rozważała, więc to był tylko wpływ snu.

By nie zrobić nic głupiego, położyłam się z powrotem spać.

Gdy obudziłam się po raz drugi chwilę po jedenastej, byłam już w dużo lepszej formie. Ból głowy zniknął i nie czułam się już tak, jakby ktoś przejechał mnie tirem. Byłam za to głodna, więc wstałam, wciągnęłam na siebie szlafrok i poczłapałam na dół. W kuchni jak zwykle panował chaos – mama krzątała się przy szafkach, a Liam wypluwał właśnie płatki śniadaniowe.

- Witamy pijaczkę – rzuciła mama, gdy stanęłam obok niej. – Wreszcie wstałaś. Zjedz coś szybko i się ogarnij. Popilnujesz trochę Liama, bo tata pojechał na zakupy, a ja idę do fryzjera i do kosmetyczki.

Nie miałam nic przeciwko byciu niańką – wolałam posiedzieć trochę z Liamem niż zasiadać do lekcji. Mama wkrótce wyszła, a ja zrobiłam sobie jajecznicę, w międzyczasie wciskając w Liama resztę płatków.

- Nie chcę! – burknął, szykując się do kolejnego wyplucia.

Zakryłam mu buzię ręką, zanim zdążył to zrobić.

- A chcesz być głodny? – rzuciłam, a ta perspektywa wyraźnie przeraziła Liama, bo w ciszy zjadł płatki. Ja zdążyłam już zjeść jajecznicę i wstawić naczynia do zmywarki. Włączyłam w salonie telewizor, trafiając akurat na ulubioną bajkę Liama. Zaczął wpatrywać się w ekran jak urzeczony, a ja wróciłam myślami do Patricka.

Nie potrafiłam nawet wyobrazić sobie sytuacji, w której wyznawałabym mu swoje uczucia, a on by ich nie odwzajemnił. Słowa Cat dały mi nadzieję, ale musiałam pozostać realistką. Jeśli nic by z tego nie wyszło, nie chciałabym stracić przyjaźni czy choćby dobrych stosunków z nim.

W końcu stwierdziłam, że zacznę po prostu spędzać z Patrickiem więcej czasu. Może on zrobi pierwszy krok, a jeśli nie, będę próbowała subtelnie zacząć rozmowę na ten temat. Do diabła z zakłopotaniem, liczy się miłość!

Nagle zdałam sobie sprawę, że kompletnie zapomniałam o Paulu. Świadomość, że być może Patrick coś do mnie czuje, przywróciła dawną mnie. Nie czułam już złości czy goryczy, jak jeszcze niedawno. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku.

Dopiero w tym momencie przypomniałam sobie, że wczoraj wieczorem Patrick przysłał mi wiadomość, że za mną tęskni. Ten fakt spadł na mnie jak grom z jasnego nieba. Otumaniona alkoholem, zdążyłam o tym zapomnieć. Zapomniałam też mu odpisać, bo zanim zdążyłam to zrobić, moje wnętrzności odmówiły posłuszeństwa i zwymiotowałam.

Jak oparzona chwyciłam komórkę i pospiesznie zaczęłam wystukiwać wiadomość:

„Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz. Nie olałam Cię, to była po prostu ciężka noc”

Wysłałam i z mocno bijącym sercem czekałam na odpowiedź. Gdy komórka zawibrowała, chwyciłam ją tak gwałtownie, że prawie upadła na podłogę.

„Nic się nie stało. Głowa boli?”

„Już nie. Jestem wyspana i nawodniona”

Pisałam głupoty, ale ciągnęłam rozmowę, by zobaczyć, czy Patrick nawiąże w jakiś sposób do swojej poprzedniej wiadomości.

„A stęskniona też trochę jesteś? ;)”

Zapiałam z radości, czytając to, aż Liam spojrzał na mnie ze strachem.

- Boli cię coś, Mary? – spytał, marszcząc swoje małe czółko.

- Nie, skarbie. To z radości – wyjaśniłam. Liam szybko stracił mną zainteresowanie i wrócił do oglądania bajki. Ja wystukałam krótką odpowiedź:

„Zawsze :)”

„To bardzo dobrze, bo ja też zawsze ;)”

Wymieniając te krótkie smsy, poczułam się bardziej szczęśliwa niż kiedykolwiek byłam z Paulem.

#

W poniedziałek rano przywdziałam na twarz szeroki uśmiech i poszłam do szkoły. Byłam naładowana pozytywną energią, choć wiedziałam, że nie od razu przystąpię do „ataku”. Starałam się jednak każdego dnia spędzać z Patrickiem dużo czasu. Znowu siedzieliśmy razem na większości zajęć i tym razem nie przerywały nam tego jego złe nastroje czy dupki typu Paula. Miałam dobre przeczucia. Chciałam wtajemniczyć we wszystko Natalie, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Gdyby jednak nic z tego nie wyszło, wiedziałaby tylko Cat, a to chyba ułatwiłoby sprawę.

We wtorek podczas okienka odrabialiśmy razem lekcje. W środę było ciepło, więc poszliśmy po szkole na lody. W czwartek kupiliśmy czekoladę i każde z nas zjadło po połowie. Patrick nakarmił mnie paroma kostkami, co wywołało u mnie całkiem irracjonalne wyobrażenie o karmieniu się wzajemnie tortem na ślubie. Lekko ugryzłam go w palec, a on ze śmiechem nazwał mnie Gryzoniem.

Wszystko szło idealnie.

Mieliśmy pisać w czwartek sprawdzian z chemii, ale nauczyciel powiedział, że zrobimy to w piątek po zajęciach, ponieważ w czwartek go nie ma, a nie chce czekać, bo zaraz będziemy mieć masę nowego materiału. Podniosło się wiele głosów protestu, ponieważ nikt nie chciał zostawać w piątek po godzinach. Nauczyciel był jednak niewzruszony.

- Nauczcie się porządnie, to napiszecie szybko sprawdzian i szybko wrócicie do domu – odparł głosem ostrym jak brzytwa. Każdy był niepocieszony, ale nie było sensu wykłócać się z nauczycielem, tak więc w piątek, gdy wszyscy już rozchodzili się do domu, my musieliśmy zostać i pisać test.

Poszłam na przerwie do łazienki, żeby później nie musieć zaciskać nóg pod naporem pełnego pęcherza. Toaleta była praktycznie pusta – znalazłam tam tylko Cat.

- Co tu jeszcze robisz? – zdziwiłam się, widząc ją.

- Idę się załatwić, zanim pójdę na autobus – odpowiedziała, unosząc brwi. – A co ty tu robisz?

Pokrótce wyjaśniłam jej sprawę z testem z chemii.

- Przechlapane – uznała. – A skoro mamy chwilę na rozmowę, to powiedz, jak się mają sprawy z Patrickiem?

- Całkiem dobrze – odpowiedziałam, bawiąc się włosami. – Ale muszę jeszcze trochę poczekać, zanim mu powiem. Nie czuję się gotowa.

- Daj spokój! Takie odwlekanie cię nie zbawi.

- Powiedzenie od razu też nie.

- Zakochałaś się w nim, prawda? – rzuciła ostro Cat. – Więc powiedz mu to, nie zastanawiaj się co będzie. Po prostu wykrztuś to z siebie, zanim jakaś inna sprzątnie ci go sprzed nosa.

Już otwierałam usta, by jej odpowiedzieć, że jeśli jesteśmy sobie przeznaczeni, to żadna inna mi go nie sprzątnie, a nawet jeśli, to znajdziemy drogę powrotną do siebie, kiedy nagle otworzyły się drzwi jednej z toalet. Ze środka wyszła Nina i obrzuciła mnie lodowatym spojrzeniem, od którego zlodowaciałam. Jasne było, że właśnie słyszała wszystko, co powiedziała Cat. Nie wiedziałam, jak mam się zachować. Powiedzieć coś, sprostować? Udawać, że nic się nie stało?

Przez chwilę miałam ochotę na udawanie, bo Nina wyraźnie też przyjęła taką taktykę. Podeszła do umywalki, zachowując się, jakbym była powietrzem. Nie mogłam jednak nie zauważyć jadowitego uśmiechu, który wykwitł na jej twarzy. Byłam pewna, że coś kombinuje. Zakręciła kran, otrzepała ręce i już miała wychodzić, kiedy zastąpiłam jej drogę.

- Słuchaj – zaczęłam, starając się nadać mojemu głosowi zdawkowy, ale też ostry ton. – Byłabym wdzięczna, gdybyś nie rozpowiadała tego, co tutaj usłyszałaś.

Spojrzała na mnie oczami pełnymi kpiny.

- Oczywiście – zaćwierkała cukierkowatym głosem, fałszywym aż do przesady. Próbowała mnie wyminąć, ale jeszcze raz jej nie pozwoliłam.

- Mówię serio – rzuciłam, zastanawiając się, czy w ogóle dotrze do niej jakiekolwiek moje słowo. – Nie mów o tym nikomu. To nie twoja sprawa.

- Daruj sobie – rzuciła wyniośle, po czym lekko mnie odepchnęła i wyszła z toalety. Jak porażona prądem, zwróciłam się do Cat. Przyjaciółka miała nietęgą minę.

- Myślisz, że mu nie powie? – spytała niepewnie.

- Myślę, że ta suka zrobi wszystko, byle tylko pokrzyżować mi plany – mruknęłam, czując, jak pozytywna energia uchodzi ze mnie jak powietrze z pękniętego balonu. Akurat tej rzeczy byłam absolutnie pewna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Writer'sWife 28.03.2018
    Moje zdanie Panie zna :) Piontka oczywiście :D
  • candy 28.03.2018
    Dziękuję :D
  • Writer'sWife 28.03.2018
    Pani*
  • Paradise 28.03.2018
    yay! nowy rozdział :D no teraz to ja też jestem nabuzowana pozytywną energią :D końcówka świetna i nie mogę się doczekać, co ta Nina wymyśliła. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo :) zostawiam 5 i życzę weny :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania