Psinokio↔Dekaos Dondi
Pan stolarz jest chory, ale nie leży w łóżku, bo mu doskwiera samotność. Tak doskwiera, że nie wie co począć. Dziecka nie może urodzić, gdyż jest mężczyzną z dziada pradziada. Postanawia zrobić drewnianego psa, żeby chociaż miał do kogo gadać. No i robi. Długo rzeźbi i kleci. Kota też robi, ale od razu w butach, by pies miał zajęcie, a kot miał w czym uciekać.
Jednak w czasie tworzenia zaprzestaje robić kota i robi tylko buty, by pies miał w czym biegać, nie obcierając sobie łap. Po kilku latach dłubania, rzeźba jest prawie gotowa. Pan stolarz maluje ją kłaczatą, brązową farbą, w białe lecz pomarańczowe łaty. Jeszcze tylko ogon przeczepia, z miękkiej sklejki, żeby pies mógł się cieszyć gdy pan wróci, lub cieszyć, ze został. Lecz owy pan wie i przez to nie jest mu nadal za wesoło, że ów biegać nie będzie i nie zaszczeka i merdać też nie będzie.
Aż pewnej nocy, kiedy w stolarni pan stolarz wychodzi ze smutków, anioła psiego widzi z białym ogonkiem w okiennej ramie i jasność na chwile panuje, a pies ożywa, gdy anioł znika. Jest trochę zdziwiony, ale ma radość w sercu i drzazgi w palcach, od głaskania pociechy. Od czasu do czasu swojego pupilka, Psinokia – tak go nazwał – nie bardzo zauważa, gdy patrzy na niego z przodu. Cienki jak deska. Ale z boku jest widoczny na tyle, żeby się o niego nie potknąć i nie polecieć w sterty desek. Nie musi go karmić, gdyż lubi zjadać wszelkie papiery. Drewna nie cierpi. Wierci mu jeszcze w brzuchu dziurę, by go w nocy wieszać na ścianie, na wypadek, gdyby chciał narozrabiać. Pan stolarz ma teraz do kogo gadać i wychodzić na spacer.
— Widzę sąsiedzie, żeście sobie pieska sprawili –– zagaduje zazdrosna sąsiadka. –– Tylko czemu taki szczupły. Głodzi go pan?
–– Nie głodzę i nie szczupły, droga pani, tylko płaski.
–– Mój mąż też był płaski, gdy go walec rozjechał. Zrolowali biedaczka i do worka wsadzili. Piesek mi tylko po nim został.
–– Przecież ma pani kota w butach na sznurku, a sama stoi boso.
–– Kota? Kocham zwierzęta. Widocznie piesek też był płaski.
Po jakimś czasie pana stolarza litość bierze i jednak lepi z wiórków kota w butach. Kot też ożywa w pewną noc, ale pies go wyjątkowo zjada, zamiast gonić. Zapytany winowajca, szczeka że to nie jego sprawka, lecz zaczyna mu się ogon wydłużać i pan stolarz jest cały w nerwach. Tego naprawdę nie przypuszczał. Że pies swego stwórcę tak haniebnie, bezczelnie okłamie. I to w sprawie kota. Tylko buty puste zostały z miauczeniem w środku. Z tego całego rozgoryczenia, kupuje trzy akwaria bez rybek i wody, a Psinokia przerabia na wiórki, jako wyściółkę dla normalnie żywych, białych szczurów, myszy i chomików.
To nie koniec przygód pana stolarza. Gdy pewnego wieczoru, wychodzi w stolarni ze smutków, widzi, że szczury i chomiki, zamieniły się w drewniane zabawki, chociaż białe myszki zostały jako żywe. Siedzi zmartwiony, dysząc wywalonym językiem. Wtem nadzieja powraca. Robi się jasno i słyszy trzepot skrzydeł na oknie. Czuję jak drewniana dłoń, czochra go po plecach. Z radości merda ogonkiem.
Komentarze (14)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania