Psychoza

Lęk przeszywający na wskroś. Nie zwykły, ludzki lęk, lecz lęk demoniczny, rozdzierający duszę, kłujący w samo sedno istnienia. Nie lęk przed śmiercią, a lęk przed czymś gorszym, bo nieokreślonym, tajemniczym, złowrogim, przed opętaniem jakąś ogromną siłą, zawładnięciem przez coś, co wie o mnie wszystko. Przed czymś, przed czym nie ma ucieczki. Bo dokąd uciec przed głębią swego jestestwa? Spojrzenie w lustro jak spojrzenie w nicość, brak siebie we własnych oczach, oddzielenie od siebie i życia, jakie dotąd się znało. Nic już nie jest swoje, nic nie jest już znajome, nic nie jest bliskie ani pewne. Lęk oczekiwania na coś. Ogromne napięcie, próba walki, lecz walki z czym? Bezradność wobec czegoś wielkiego, na wskroś złego. Próba nazwania tego, pojawienie się urojeń. Jak walczyć z urojeniem, które samo jest próbą walki? Nie walczyć więc? Zapomnieć? Neuroleptyk. Sen. Zapomnienie. Próba odbudowania życia. Zaufania życiu na nowo, odnalezienia siebie, którego się zgubiło. Nie rozdrapywać tego, co się zabliźniło. Twardo stąpać po ziemi, by znów nie ulecieć. I żyć, żyć, żyć. Żyć, zbudować sobie mur i jak grubą kreską odgrodzić się od tamtych chwil. Udawać, że się zapomniało. Udawać, by nauczyć się żyć na nowo. By w ogóle jakoś żyć. By stawiać krok do przodu. Nie cofać się, bo za mną nic już nie ma. Powstał nowy człowiek. Dokąd zmierza? O czym marzy? Musi o czymś marzyć i do czegoś zmierzać! Za wszelką cenę marzyć i dokądś zmierzać. Inaczej się rozpadnie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania