PSYCHOZA – czyli sterowanie nastrojów

Jeżeli ktoś, choć przez chwile się zastanowi, dostrzeże jak zdecydowana większość społeczeństwa jest manipulowana i przez to sterowana. Najefektywniejszym do tego celu jest wykorzystanie nowoczesnych nośników informatycznych i przez nie wprowadzanie do życia codziennego strachu. Kiedy cel zostanie osiągnięty, wtedy ludzie godzą się na ograniczanie ich swobód obywatelskich, w zamian za zapewnienie bezpieczeństwa. Zaledwie niewiele osób dostrzega mechanizm rozniecania psychozy i jaki jest jej ostateczny cel rządzących oraz bardzo wpływowych osób.

Niestety nie jest to nowy wynalazek, lecz sposoby kierowania ludem są udoskonalane i wykorzystywane od tysięcy lat. Metoda została wielokrotnie sprawdzona na różnych grupach społecznych i w dłuższej perspektywie zapewnia stu procentową skuteczność. Wystarczy tylko znaleźć wroga dyżurnego i straszyć nim pozostałych. Jeżeli nawet początkowo większość społeczeństwa nie wierzy w zagrożenie z tej strony i nie obawia się o swoje bezpieczeństwo, to ciągłe przypominanie o tym, podważa wcześniej czy później tą pewność. Kto nie wierzy, niech sprawdzi.

Proszę, usiąść w ciszy i spokoju, następnie cofnąć się o kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Zaledwie po chwili umiejscowimy najstarszego publicznego wroga, który tylko czyha i wypatruje stosownej chwili, żeby nas czegoś pozbawić. Atak ma być wyprowadzony błyskawicznie, lub po kryjomu i podstępnie. Przez to stale musimy być czujni stojąc na warcie i jednomyślni w ocenie zagrożenia.

Prawdopodobnie w tym celu wykorzystano w roli wrogów już wszystko i wszystkich, więc teraz trudno o jakąś świeżynkę. Jednak najpopularniejszymi w dziejach naszego narodu byli Niemcy, Krzyżacy, Tatarzy, Ruscy, Turcy, Czesi, Szwedzi, Austriacy, Żydzi, Islamiści, przedstawiciele innych nacji i mniejszych narodów czy wyznań, członkowie opozycyjnych partii politycznych, reformatorzy, klasy społeczne i poszczególne grupy zawodowe.

Teoretycznymi przeciwnikami „większości” są przedstawiciele różnych zawodów, którzy systematycznie w różnych okresach są atakowani przez „przedstawicieli” szczytu władzy. Iskrą zapalną do świętego oburzenia decydentów na jakąś grupę zawodową jest niezmiennie ich postulat o podwyżkę płacy i polepszenie warunków pracy. Natychmiast następuje odtwarzanie starej płyty, której melodia ma omamić tych, których w tym momencie bezpośrednio protesty nie dotyczą.

- Budżetu, Kraju, Społeczeństwa, Władzy, Ministerstwa, Dyrekcji nie stać na spełnienie postulatów protestujących, ponieważ grozi to dalszym zadłużaniem, niewypłacalnością, zapaścią, bankructwem, czy z innej beczki, przepisy na to nie pozwalają.

Protestujący i strajkujący mają też swoich zagorzałych obrońców w postaci opozycji. Wyjątkowo chętnie publicznie i głośno wypowiada się pełna współczucia o krzywdzie, jaka dotknęła pokrzywdzonych i niedocenianych finansowo ludzi, lecz tylko do czasu zmiany władzy. Niestety po przejęciu steru szybko zapominają, że wiekowe pielęgniarki kiepsko zarabiają, a młodych kadr w zastępstwie nie ma. Podobnie za kilka czy kilkanaście lat będzie i w innych zawodach. Natychmiast wyciągnie się to, jako wyjątkowo ważną informację i przez kilka tygodni będzie się wskazywać poprzedników w roli wrogów narodu, którzy doprowadzili przez zaniedbanie do kryzysowej sytuacji. Wzajemne obrzucanie oskarżeniami będzie miało na celu zyskanie większego poparcia w sondażach preferencji wyborczych.

Ostatnio oprócz stałych dyżurnych wrogów przewija się „problem” z napływem imigrantów, lecz tak naprawdę żadnego problemu nie ma, ponieważ pies z kulawą nogą się nie przyczłapał. Nawet wtedy, gdy obiecano ludziom z bliskiego wschodu „złote góry”, oni za przykładem polskich poszukiwaczy lepszego bytu, wybrali Europę zachodnią. Dlatego nagle do roli imigrantów podciągnięto ukraińskich pracowników, których zamiast współczucia, zaczyna się atakować. Ludzie z biedy i braku możliwości zapracowania w ojczystym kraju na chleb wyjeżdżają, często za pożyczone pieniądze, zostawiając własne rodziny do obcego „raju”. Tam dostają pracę, w zdecydowanej większości za marne grosze, które dla autochtonów są niewystarczające do życia i wegetują dla oszczędności na kupie w nędznych norach. Wszystkie zaoszczędzone pieniądze wysyłają do swoich rodzin, lecz tak się dzieje tylko na początku rozłąki. Z biegiem czasu strumień złotówek zostanie zmniejszony, a zwiększy się ilość rozwodów i fala euro sierot przesunie się jeszcze bardziej na wschód.

Jeszcze zapominamy, lub nie pamiętamy, że na wschodzie Ukrainy od dłuższego czasu trwa krwawa wojna. Niestety nie jest ona tak chętnie relacjonowana jak konflikt w Syrii. Jakoś zapomina się wspomnieć, że w obu konfliktach wspierają walczących uzbrojeniem i wyposażeniem, ci sami potężni sojusznicy. Jednak młodzi ukraińscy mężczyźni w wieku poborowym nie maja szansy na dostanie paszportu i poprzez wyjazd uniknięcia wcielenia do armii.

Chciałoby się powiedzieć, jakie to swojskie i znajome, przecież właśnie my, jako naród doświadczamy tego od szeregu lat. Dziś problem emigracji Polaków został tylko w części przyhamowany, lecz będzie dalej trwał. Rodziny osiadłe na obczyźnie, stale ściągają do siebie swoich najbliższych, którym tam, z ich poparciem, łatwiej jest się zakorzenić.

Niezrozumiała jest niechęć oraz obawa przed emigrantami i to w kraju, który zaledwie siedemdziesiąt lat temu sam doświadczył tego na niespotykaną skalę. Zaraz po zakończeniu działań wojennych nastąpiła masowa migracja ludności pochodzenia polskiego. Zachodnia granica była oblężona przez powroty osób wywiezionych do Trzeciej Rzeszy w roli przymusowych robotników, przedwojennej emigracji zarobkowej, jeńców wojennych wypuszczonych z oflagów, byłych żołnierzy z polskich sił zbrojnych na zachodzie i uratowanych od śmierci więźniów obozów koncentracyjnych. Natomiast wschodnią granicę przekraczali szczęśliwcy z Syberii, stepów Kazachstanu, uciekający przed pogromami band Ukraińskiej Powstańczej Armii, wysiedleńcy z byłych terenów Rzeczypospolitej Polskiej. Bardzo niewiele osób po przekroczeniu granicy powróciło do miejsc swojego zamieszkania czy urodzenia. Zdecydowana większość szukała dla siebie miejsca i prawie nigdy nie był to własny wybór. Decydowała prawie zawsze władza gdzie, kto zamieszka i jakiego będzie miał sąsiada. Przez to nastąpiło przeogromne wymieszanie w narodzie i ludzie uczyli się wspólnie egzystować. Wyjątkowo często powstawały kłótnie, zatargi i awantury, często też dochodziło do rękoczynów.

Teraz po niewielu latach w dziejach narodu ich potomkowie i oni sami odmawiają prawa innym kroczącym tą samą ścieżką, lecz w innym czasie. Przykładem mogą być potomkowie Polaków wywiezionych na Syberię, do Kazachstanu i z wielu innych miejsc, którzy od wolnej Polski nie doczekali się pomocy w powrocie do kraju.

Ponoć Ludzie dzielą się na mądrych i głupich, dobrych i złych, nie ma to niczego wspólnego z narodowością, wyznaniem, kolorem skóry. Wszędzie są podobni do siebie, lecz najważniejszym wskaźnikiem jest, których jest więcej i jaki mają wpływ na pozostałych.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 10.05.2017
    Przeczytałam z zainteresowaniem cały tekst, jednak niewiele powiem od siebie. Znam wielu ludzi, którzy szukają szczęścia i swojego miejsca poza granicami Polski i często spotykają się z negatywną opinia polaków, że wyjechali, że może im lepiej. Myślę, że każdy dokonuje własnych wyborów, często są one opatrzone tęsknotą i poczuciem obcości w innym kraju.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania