Punkt widzenia pana Anatola
Boy hotelowy dźwignął walizkę i dziarskim krokiem wyszedł z windy. Pan Anatol ruszył tuż za nim, rozglądając się dookoła. "Hotel jak hotel ani obskurny, ani luksusowy. Grunt, że zapewnia solidny dach nad głową", pomyślał. Przeszedł przez wysłany aksamitnopomarańczowym dywanem hol, który doprowadził ich do przestronnej sali. Na poustawianych pod ścianą kanapach, siedziała grupka ludzi. Wszyscy wpatrzeni w ekrany komputerów lub smartfonów. Dyskutowali zawzięcie, ale wszechobecny zgiełk nie pozwalał zrozumieć ani słowa.
– To część klubu dyskusyjnego. Coś jak taras widokowy. – Boy postawił walizkę i otarł pot z czoła.
Pan Anatol podszedł bliżej i wsłuchał się w rozmowę.
– Mój tekst najlepszy! – powiedział pierwszy osobnik.
– Nieprawda! – wykrzyknął drugi, wbijając palec w ekran smartfona. – Ten oto tu najwięcej komentarzy zbiera.
– Admin znowu nie puścił mi tekstu – odparł trzeci. – Chyba zmienię ksywę.
– Może puści jak w końcu napiszesz coś przyzwoitego? – Nieśmiało wtrącił czwarty.
– Dość tego! – Piąty naskoczył na czwartego. – Ty wulgarny chamie! Miałeś dziadka w Wermachcie!
– Ten krzykacz to kto? – spytał pan Anatol.
– To nasz rekordzista. – Boy wzruszył ramionami. – Cztery wyświetlenia, dwanaście jedynek.
– Coś jak celebryta?
– Zależy jak spojrzeć, ale tak. Jest znany, bo dużo gada, chociaż rzadko z sensem, wiesz pan, coś jak polityka.
– I oni tak zawsze?
– Najczęściej się kłócą. – Boy pokiwał głową. – Dominuje pogląd, że moje jest najmojsze, taka specyfika. Gdzie pięciu Polaków, tam sześć punktów widzenia.
– I nikt nic z tym nie zrobi? Co z regulaminem?
– Nie, szanowny panie, nikt tu nie pracuje.
– Ale ktoś tu sprząta? Macie pokojówki?
– Z powodu niedofinansowania sprząta sam właściciel, dlatego ostrzegam, pokoje czyści raz na ruski miesiąc, albo gdy smród jest już nie do wytrzymania.
– A za taką reklamę szef nie poleci po premii?
– Nie może. – Boy wyszczerzył zęby. – Pracuję pro bono.
Uwagę pana Anatola zwróciły dwa pokoje, które na pierwszy rzut oka wydawały się większe od innych.
– A to? – spytał.
– Pomieszczenia biurowe, to z lewej jeszcze pracuje, pasja wszystko trzyma, a w tym po prawej straszy, bo poprzedni najemcy zmienili lokal. Narzekali na hałas.
– Czy hotel na tym nie stracił? Wiesz pan, zainteresowania?
– Z pewnością stracił, ale właściciel ma swój punkt widzenia.
– Dziwna polityka.
– Ano. – Boy wzruszył ramionami.
– A to, co za pokój? – Pan Anatol zwrócił uwagę na niepozorne drzwiczki.
– Proszę się nie krępować. – Boy wskazał na klamkę.
Pan Anatol otworzył drzwi, zrobił krok do przodu i wpadł na meblościankę.
– Pan śmiało wyjrzy zza niej. – Boy zachęcił gestem, więc pan Anatol nieśmiało wychylił głowę.
– Wus! Wus! – krzyczeli tubylcy pogrążeni w rytualnym tańcu.
– Matko i córko! A co to ma znaczyć?
– Lokalna tradycja, coś jak pito lolo dla odstresowania. – Boy wyszczerzył zęby. – Sporo stałych bywalców, niektórzy z nich są z nami niemal od początku istnienia hotelu, ale jest też sporo nowego narybku, chociaż prawdę mówiąc, między tymi nowymi są i starzy goście. Wiesz pan, incognito. Coś jak doklejone wąsy.
– Może zajrzę później, to gdzie moja kwatera?
Boy przyspieszył kroku i chwilę później dotarli do celu.
– To pana pokój, proszę się rozpakować.
– Dziękuję – odparł pan Anatol. – Chyba nie zostanę, ponieważ mam obawy, że któregoś dnia obudzę się w pokoju bez klamek.
ㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤㅤ
Komentarze (13)
– Czy hotel na tym nie stracił?
– Z pewnością stracił, ale właściciel ma swój punkt widzenia.
Nie jest trudno rozszyfrować autora tego tekstu, taka apoteoza uciekinierów.
Warsztatowo jest to wysoki poziom, do treści tym razem odnosić się nie będę, bo niestety/na szczęście się w niej nie odnajduję ;)
Aluzje - nie jestem w temacie :-)
Pozdrawiam,
Wus, wus, to Fantomas jest (chyba?)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania